Sycylia – o jakaż tu panuje błoga beztroska życia płynącego, a jakby zatrzymanego. Feria barw, a do tego bezlitosny żar słońca i rozkoszowanie się każdą chwilą, dla której przyszłość nie ma znaczenia! Może to być jednak zwykły pozór! Z jednej strony prawda, a z drugiej – nie cała prawda. Kłamstwo rzadko przecież przyjmuje dziś postać całkowitego zmyślenia, jest raczej niedopowiedzeniem – nie całą prawdą! Stoję więc na środku Piazza Bellini – w samym sercu Palermo, przyciągany przez wszystkie świata strony jednocześnie i nie wiem, w którym mam najpierw udać się kierunku. Ot taki – pełen napięć – urok sicilian vibes.
Sycylia to przecież – obok wszechobecnej jedności przeciwieństw – prosta radość ulotnej chwili podszyta smutkiem przemijania. Zmysłowość atakowana jest obsesją śmierci w jej najbardziej fizjologicznym wymiarze. Z drugiej śmierć na Sycylii to zawsze coś więcej niż tylko ustanie funkcji życiowych. Eros i Tanatos wydają się tu być dwoma obliczami tego samego – pojawiającego się w wielu wcieleniach – bóstwa niczym Chrystus-Dionizos z rojeń Szymanowskiego.