Będzie tu bardzo malowniczo! Wąski półwysep, a w istocie wysoki skalisty cypel, wcinający się w Morze Tyrreńskie tworzy swoimi krawędziami dwie zatoki. Gaeta to nadmorskie miasteczko w Italii. Miasteczko włoskie, a więc spodziewamy się obcować tu z uświęconą historią i rozkoszować się zapierającymi dech w piersiach widokami lazurowej tafli morza. I właściwie tak tam jest, choć rozkosz ta przerywana jest czasami bolesnymi obrazami brudu, wieloletnich zaniedbań i zabytkowych kościołów obróconych w ruinę przez czas i obojętność. Powszechnie jednak wiadomo, że w przypadku, gdy każdy niemal kamień skrywa w sobie wielowiekową historię, trudno jest nie zobojętnieć na nią. Tym bardziej, że Gaeta nazywana jest miastem 100 kościołów. Nie ona jedna zresztą. To samo przecież pisałem kiedyś o sycylijskiej Modice! A między Bogiem a prawdą jest ich zaledwie 56! Tak więc wszechobecność zabytków powoduje ich spowszednienie. Nic dziwnego, kiedy przysiadasz w barze na kolejne tego poranka capucciono, postanawiasz pójść do toalety, a tam zaskakuje cię antyczna kolumna wyrastająca tuż obok muszli klozetowej. Ot po prostu Italia!