Śródziemnomorskie raje kuszą przed wakacjami tych, którzy jeszcze nie wiedzą gdzie wybrać się w tym roku. Piękne plaże, urocze zatoczki, różnokształtne granitowe skały i ta dzika wciąż przyroda to główne zalety archipelagu wysp La Maddalena położonego w cieśninie świętego Bonifacego, pomiędzy Sardynią a Korsyką. Szczyty gór zalane po ustąpieniu ostatniego zlodowacenia tworzą jeden z najpiękniejszych zakątków basenu Morza Śródziemnego. Piękne widoki można porównywać jedynie do tych ze ścieżki bogów na wybrzeżu Amalfi lub równie słynnego Cinque Terre w Ligurii. Kto był i miałby między nimi wybierać, ten wie, że to jak wybór między mamą a tatą.
ARCHIPELAG LA MADDALENA – ŚRÓDZIEMNOMORSKI RAJ
Archipelag składa się z 63 wysp, w tym z siedmiu większych i wielu małych wysepek, na które dopłynąć można tylko w ramach oferowanych tutaj rejsów turystycznych. Najpiękniejsza plaża archipelagu jest ponoć na niezamieszkałej wyspie Spargi, choć inni z kolei twierdzą, że na Budelli. Ja odwiedziłem tylko dwie największe, a jednocześnie na stałe zamieszkałe wyspy: La Maddalenę i Caprerę. Wiedzieć trzeba, że Archipelag jest jednocześnie Parkiem Narodowym, a także wpisany został na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wciąż zachowuje on swój nieskażony charakter. Nie ma tu tych wielkich hoteli ciągnących się kilometrami jak w Rimini, co nie oznacza, że brak tu turystów. Dodatkowo, do 2008 roku znajdowała się tu także baza marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych.
Miłośnicy obcowania z nieskażonym pięknem natury w wydaniu śródziemnomorskim, jak i zwolennicy turystyki plażowej powinni być zachwyceni. Jako, że ja akurat nie jestem wielkim amatorem plażowania, na plażę wpadam tylko przy okazji. Akurat Caprera powinna dostarczyć plażowiczom dokładnie tego, czego szukają, to jest ustronnych plaż z karaibskim wręcz piaskiem i krystalicznie czystą wodą. Ustronnych nie oznacza jednak pustych. Plaże zapełniają się od rana w szybkim tempie, a przecież jest dopiero czerwiec. Ale plaże zostawmy na koniec i zacznijmy od tego, jak dostać się na wyspę La Maddalena.
JAK SIĘ TU DOSTAĆ?
Większość turystów porusza się po Sardynii samochodem i jest to wybór – ze wszech miar – słuszny, gdyż komunikacja publiczna – jakkolwiek jest i jak najbardziej działa, a autobusy ARST kursują nawet dość punktualnie – to jednak ich kursów jest bardzo mało. A z tego, co zauważyłem, niewiele osób z niej korzysta.
Do portu w Palau, skąd odpływają promy na La Maddalenę, można dostać się z Olbii autobusem ARST linii 601 jadącym do miejscowości Santa Teresa di Gallura, z której z kolei możemy popłynąć do Bonifacio na Korsyce. Promy na La Maddalenę odpływają średnio co 15 minut, gdyż do dyspozycji mamy trzech operatorów promowych: Delcomar, Saremar i Maddalena Lines.
Dopływamy wreszcie do portu w La Maddalenie. Miejscowość jest niewielka. Może nie jakoś wyjątkowo urzekająca, ale sympatyczna. Kilka zaledwie ulic, całkiem sporo restauracji, kościół św. Magdaleny oraz długa aleja, co akurat dla mnie ważne, bo lubię wieczorem spacerować wzdłuż morza w otoczeniu palm. To też jeden z powodów, dla których nie szczególnie przypadło mi do gustu Porto Cervo – najbardziej luksusowy kurort na Szmaragdowym Wybrzeżu. Do tego dochodzi zaskakująco duża liczba lodziarni. Lody nie są – co prawda – tak dobre jak te z rzemieślniczych lodziarni w Katowicach, ale ich smak uznaje za akceptowalny. De gustibus non disputandum est.
Do poruszania się na wyspie lub wokół niej wynająć można: rower, skuter bądź łódź. Można też zrobić sobie błyskawiczną rundkę po wyspie autobusem wycieczkowym wyjeżdżającym z portu i wjeżdżającym na sam szczyt wyspy, skąd rozciąga się niesamowity widok na cały archipelag. Myślę, że warto zobaczyć wyspę z tej perspektywy. Cały kurs w cenie 7 euro i nie trwa dłużej niż pół godziny.
SARDYŃSKI LUZ, KARAIBSKI PIASEK I NIEBIAŃSKIE PLAŻE
Wracając do kwestii plażowania. Ci, którzy szukają kąpieli słonecznych łączonych na przemian z kąpielą w turkusowej morskiej toni, powinni udać się od razu na sąsiednią wyspę Caprera. Nie oznacza to jednak, że na La Maddalenie nie ma plaż. Jest chociażby Spiaggia Giardinelli znana bardziej jako Testa di Polpo (Capocchia du Purpu po sardyńsku), czyli głowa ośmiornicy, do której ma być podobna znajdująca się tam skała.
Aby dostać się na sąsiednią Caprerę, nie trzeba szukać łodzi, bowiem wyspę La Maddalena z Caprerą łączy grobla. Da się nawet tę odległość przejść pieszo, czego jednak nie polecam, gdyż chodnika tam nie zauważyłem, a w upale takie spacery nie należą do najprzyjemniejszych. Kto nie dysponuje autem, może pojechać z przystanku usytuowanego w porcie (przystanek Colonna Garibaldi) prawie do celu, czyli do plaż, do których trzeba tylko nieco podejść – maksymalnie kilkanaście minut.
Przy okazji wycieczki autobusem możemy zaobserwować nieco sardyńskiego luzu w wykonaniu kierowcy, który zmieni nieco trasę i zawinie do kolegi oddać mu dług albo zatrzyma autobus „w szczerym polu” i kierując z uśmiechem palec w kierunku swojego przyrodzenia, wyskoczy w krzaki za potrzebą. Nikt przecież nie robi z tego tragedii. Nikomu też nigdzie się nie spieszy, niezależnie od tego czy jest na wakacjach, czy może wykonuje swą rutynową przejażdżkę. To i tak zresztą nie jest największy objaw luzu wśród kierujących komunikacją publiczną, jakie dane mi było przeżyć. Kiedyś w Lizbonie, motorniczy tramwaju zatrzymał go w połowie drogi, by wyskoczyć do sklepu po piwo, które następnie sączył podczas dalszej trasy.
Sam odwiedziłem dwie plaże, a mianowicie Spiaggia Due Mari oraz Spiaggia Relitto, choć oczywiście jest ich tu dużo więcej. Cala Serena chociażby obwołana najbardziej romantyczną plażą na świecie oraz oddalona od niej o 20 minut marszu Spiaggia Garibaldi. Do tego Cala Coticcio, zwana także Tahiti Beach oraz Cala Napoletana.
Pierwsza z plaż, które odwiedziłem to niewielka plaża, obok której znajduje się kilka naprawdę małych zatoczek. Spiaggia Relitto, której nazwa pochodzi od leżącego tutaj fragmentu szkieletu statku ma drobny, jasny piasek, płytkie dno i wodę naprawdę krystalicznie czystą. To dlatego właśnie archipelag ten nazywany jest przez niektórych „Karaibami Europy”. Otoczenie oczywiście dziewicze i bardzo śródziemnomorskie. Dokładnie tak jak lubimy.
CAPRERA – WYSPA GARIBALDIEGO
Pojawia się pytanie czy na tych wyspach znajduje się coś dla ludzi kultury, za których przecież każdy z nas chce uchodzić. Nie ma tu nuragów, jest miasteczko, które jak każde ma jakąś historię. Ale Caprera jest sławna nie tylko z powodu plaż i żyjących tu niegdyś dzikich kóz, ale także za sprawą posiadłości, którą kupił sobie w 1855 roku nie kto inny jak narodowy bohater i ikona państwa włoskiego – Giuseppe Garibaldi, który spędził na wyspie 25 lat. Tu także zmarł w łóżku, które – zgodnie ze swoim życzeniem – kazał ustawić naprzeciw okna tak, by wychodząc na spotkanie z Wielkim Architektem Świata, mógł patrzeć na morze. Miejsce to stało się narodowym sanktuarium narodu.
W miasteczku La Maddalena przypomina nam o nim odlana w brązie, siedząca na ławeczce postać, a przy Piazza Umberto monument jego nieszczęsnej żony Anity o portugalsko-indiańskich korzeniach, którą przywiózł ze sobą z Brazylii. Garibaldi kupił ziemię na Caprerze ponoć ze względu – o zgrozo – na jej bardzo niską cenę. Dziś trudno się temu nadziwić, bo to przecież istny raj na ziemi. Warto odwiedzić dom Garibaldiego i przypomnieć sobie nieco jego burzliwe życie. Dojedziemy do niego tym samym autobusem z portu, którym docieramy na plaże w południowej części wyspy.
Archipelag La Maddalena to tylko jeden z wielu śródziemnomorskich rajów, jakie odnajdziemy na Sardynii – wyspy, na którą ciągle chciałoby się wracać.