Co łączy świętego Mikołaja z Polską? Oczywiście na myśli mam prawdziwego świętego, a nie przebierańca kojarzonego z reklamą pewnego napoju zza oceanu. Jak wielką metamorfozę musiał przejść ascetyczny mąż z Azji Mniejszej, by przybrać postać wielkiego krasnala – patrona shoppingu. Jego siedzibą nie jest biuro na Manhattanie, ani jakaś Laponia w okolicach koła podbiegunowego, ale miasto w południowej Italii, w regionie Apulia. Główne miejsce kultu świętego Mikołaja znajduje się bowiem w Bari.
Choć święty Mikołaj to według tradycji biskup Miry w Azji Mniejszej (dzisiejsze Demre w Turcji), ale najważniejsze miejsce jego kultu – wskutek historycznych perturbacji – znajduje się obecnie we Włoszech. Bo to właśnie tam spoczywają jego szczątki, a dokładniej w podziemiach bazyliki jego imienia.
A co to ma wspólnego z Polską?
A to właśnie, że w tej samej świątyni ma swój grób nasza królowa, Bona Sforza (1494-1557) – małżonka Zygmunta Starego, która w Bari zakończyła tragicznie swój żywot. Tam właśnie spędzała ostatnie dni swojego królewskiego życia. Ale póki co skupmy się na postaci św. Mikołaja, o którym – pomimo jego światowej sławy – wiemy naprawdę niewiele.
Jak to się jednak stało, że jego relikwie znalazły się akurat w Bari?
WIELKA PRZYGODA ŚW.MIKOŁAJA
Kiedy Mira w 1081 roku została opanowana przez Turków, kupcy z Bari dowiedzieli się, że z zamiarem zdobycia zwłok świętego noszą się Wenecjanie. Trzeba wiedzieć, że posiadanie takich relikwii było na owe czasy niesamowitym prestiżem i przekładało się na wymierne korzyści materialne dla miasta. Nie inaczej było w przypadku Bari, które dzięki świętemu Mikołajowi stało się znaczącym centrum pielgrzymkowym średniowiecznej Europy.
Św. Mikołaj, który cieszył się w owym czasie wyjątkową czcią jako patron żeglarzy, gdyż jak mówi legenda – podczas jednej ze swoich podróży miał uciszyć wzburzone fale. A były to czasy, gdy po Morzu Śródziemnym oprócz Wenecjan – gęsto i często – pływali Normanowie. Zależało im więc, aby tak popularny święty był po ich stronie. Oni też w owym czasie rządzili w Apulii przepędziwszy stamtąd Bizantyjczyków.
Wspomniani Wenecjanie nie do końca jednak pozostali przegrani, gdy chodzi o kwestię relikwii św. Mikołaja. Kiedy podczas pierwszej krucjaty zdobyli miasto Mira, odkryli przy tym, że grób świętego nie został całkowicie opróżniony. Pozostałe fragmenty szkieletu zostały przetransportowane na wyspę Lido niedaleko Wenecji, gdzie znajduje się kolejne we Włoszech miejsce, w którym św. Mikołaj odbiera cześć. Opowiada o tym Historia o translacji św. Mikołaja Wielkiego (Historia de translatione sanctorum Magni Nicolai), której to autorstwo przypisuje się m. in. Gallowi Anonimowi. Tekst wenecki posiada bowiem liczne podobieństwa do jego kroniki w postaci: stylistyki, języka, form rytmicznych oraz rymów utworu.
BAZYLIKA ŚW.MIKOŁAJA W BARI
W 1087 roku w dniu 9 maja – które stało się do dziś obok 6 grudnia – świętem ku czci Mikołaja – ciało świętego przypłynęło do Bari. Stał się on odtąd patronem miasta, detronizując przy tym św. Sabina. Do dziś jest to hucznie obchodzona w mieście feta. Początkowo jego ciało złożono w klasztorze benedyktynów, by później przenieść je do krypty nieukończonej jeszcze wtedy bazyliki.
W 1089 roku papież Urban II poświęcił jego grobowiec, a wkrótce potem – w 1098 roku – odbył się tam synod, na którym próbowano wrócić do jedności Kościoła – bezskutecznie zresztą. Co ciekawe, wśród jego uczestników był nie kto inny – jak prymas Anglii, arcybiskup Canterbury – św. Anzelm, znany jako autor tzw. „ontologicznego dowodu” na istnienie Boga.
Obecna bazylika św. Mikołaja pochodzi z wieku XII. Jej konsekracja miała miejsce w 1197 roku przez biskupa Konrada z Hildesheim a przy tym kanclerza cesarza Henryka VI, syna Fryderyka Barbarossy. Ranga uroczystości była niemała; wzięło w niej udział 19 biskupów, 8 metropolitów, a także delegat papieski – kardynał Adeodato Jan Piazza oraz kardynał Grzegorz Piotr XV Agagian.
Sama bazylika to doskonały przykład architektury romańskiej będący wzorem dla wielu innych tego typu budowli w Apulii. Jest to prostokąt zamknięty trzema absydami. Najciekawszym spośród nielicznych zabytków jest – znajdujący się za ołtarzem – XII-wieczny tron biskupi wykuty z jednego bloku marmuru. Duży, srebrny ołtarz ustawiony w prawnej nawie poprzecznej przedstawia sceny z życia św. Mikołaja i jest dziełem szkoły neapolitańskiej z roku 1684. Oczywiście koniecznie trzeba zejść do podziemi, aby pokłonić się relikwiom świętego.
Obecnie bazylika znajduje się pod opieką zakonu dominikanów, którzy – o zgrozo – także dziś muszą strzec relikwii przed tureckimi roszczeniami. Nie tak dawno upomniał się o nie turecki minister kultury, którego zdania powinny one znajdować się w tureckim muzeum w mieście Demre (dawna Mira), “a nie w pirackim mieście” – jak się wyraził o Bari. Rektor bazyliki, ojciec Damiano Bova zdecydowanie odpowiedział, że Kościół nie zamierza reagować na tego typu roszczenia, bo “relikwie św. Mikołaja są dobrami religii, a nie kultury. Nie są one przeznaczone do oglądania w muzeum, lecz powinno się im oddawać cześć”.
Za to bazylika znajduje się bardzo urokliwym otoczeniu, na starym mieście, w pobliżu nadmorskiej promenady pod adresem Largo Abate Elia 13. Można bez cienia wątpliwości napisać, że znajduje się w najprzyjemniejszej części miasta. Nie sposób więc odmówić sobie przyjemności bezcelowej szwędaniny między uliczkami dającymi możliwość wścibskiego zerkania do otwartych domostw.
GROBOWIEC KRÓLOWEJ BONY
Co do naszej królowej Bony, spotkało to pośmiertne szczęście, iż została pochowana w pobliżu szczątków św. Mikołaja. A stało się to za sprawą jej córki – królowej Anny Jagiellonki, która zdobyła od papieża zgodę na przeniesienie w to miejsce ciała swojej matki. To właśnie ona ufundowała jej nagrobek, który zaprojektował pracujący w Rzymie Polak Tomasz Treter, a wykonali rzeźbiarze Andrea Sarti, Francesco Zagarella i Francesco Bernucci. Bona została przedstawiona w postaci klęczącej. Dwaj biskupi po jej bokach to św. Mikołaj i św. Stanisław – patron Polski. Dwie kobiece postacie – poniżej nagrobka – trzymają tarcze z godłem Królestwa Polskiego (po lewej) i herbem księstwa Bari (po prawej).
Nad grobowcem – pod koniec XVI wieku – umieszczono płaskorzeźbę przedstawiającą Zmartwychwstanie Chrystusa. W kolejnych latach mury pokryto freskami przedstawiającymi polskich świętych i królów. Znalazły się tam wizerunki m. in. św. Jadwigi Śląskiej, św. Stanisława Kostki i św. Ludwika Gonzagi, a także Anny Jagiellonki, Zygmunta III Wazy oraz Jana Kazimierza i Marii Ludwiki Gonzagi. Niestety w pierwszej połowie XX wieku usunięto stąd większość polskich akcentów, nie zwracając uwagi ani na ich historyczną, ani nawet artystyczną wartość. Ponoć ich barkowy charakter nie pasował do koncepcji wystroju świątyni.
DLACZEGO BARI NIE NALEŻY DO POLSKI?
Królowa Bona znalazła się w Bari za sprawą konfliktu ze swoim synem Zygmuntem Augustem o synową Barbarę Radziwiłłównę. Bari było wówczas samodzielnym księstwem, którym władała rodzina Sforzów. Tutaj też królowa Bona spędziła swoją młodość. Niestety, zbyt długo nie mogła cieszyć się łagodnym klimatem po 38 latach marznięcia w Polsce. Rok po swoim powrocie, w 1557 roku została otruta przez swojego zaufanego doradcę Gian Lorenzo Pappacodę na zlecenie króla Hiszpanii, ale i Neapolu – Filipa II Habsburga, który miał ochotę przejąć jej dobra.
Nie tylko miejsce pochówku łączy Bonę ze św. Mikołajem, ale także specyfik, którego użyto, aby porzuciła ziemskie utrapienia i udała się na wieczny odpoczynek. W celu jej otrucia posłużono się bowiem trucizną, która nie działa natychmiast, lecz zabija powoli, a zwana jest …. balsamem św. Mikołaja. Oczywiście nasz ukochany święty – znany z rozdawania prezentów grzecznym dzieciom – nie ma osobiście absolutnie nic wspólnego z tą trucizną.
Gdyby nie była tak politycznie ambitna, nie pożyczyła 430 tysięcy złotych dukatów księciu Alba – wicekrólowi Neapolu, być może dłużej cieszyła by się słońcem Apulii a ostatecznie jej syn, a nasz król Zygmunt August stałby się dziedzicem wyjątkowo atrakcyjnych turystycznie terenów w postaci księstw Bari i Rossano. Historia potoczyła się jednak inaczej, a dług, jaki Habsburgowie mieli u Bony zwany „sumą neapolitańską” stał się synonimem kwoty nie do odzyskania.
GDZIE ZJEŚĆ W BARI?
Na koniec, gdy już powłóczymy się po uroczych zakamarkach starego miasta w Bari, należałoby coś zjeść. Będąc tam – pouczony wskazówkami – udałem się do miejsca, które jest tak niepozorne, że sam nie wpadłbym na pomysł, aby właśnie tam szukać strawy. A jednak, siermiężny wystrój zupełnie nie idzie w parze ze smakiem serwowanych potraw i popularnością miejsca. Naprawdę trudno tam znaleźć wolny stolik, a na zewnątrz ustawiają się kolejki oczekujących.
Wygląda on trochę tak jak bar na dworcu w Koluszkach, kto pamięta lata 80-te. A chodzi mianowicie o Trattorie Il Rustico przy Via Quintino Sella 95. Za jedyne 10 euro od osoby dostajecie mnóstwo przystawek, których największe głodomory nie są w stanie zjeść. A przystawki są naprawdę wyśmienite. Do tego na stolik piwo Peroni, które – jak dobrze wiecie – we Włoszech smakuje zupełnie inaczej niż w Polsce. Pewnie to subiektywne wrażenie, ale trzyma się mnie mocno.
Kiedy już dojadasz ostatnie przystawki lub błagasz kelnera, żeby nic już więcej nie przynosił, dowiadujesz się, że danie główne – pizza na głowę już za chwileczkę. Zjedzenie jej w tej sytuacji przekraczało moje możliwości. Zjedliśmy więc jedną na pół i to tylko dla zasady. Poziom ociężałości porównywalny z całonocnym weselnym biesiadowaniem. Oczywiście to nie koniec. Jako deser otrzymujecie odrobinę lodów cytrynowych i kieliszek limoncello.
Niech więc nie zniechęci nikogo siermiężny wystrój tego miejsca. Trudno nie zgodzić się z tym, co pisze w swojej książce Włosi. Życie to teatr Maciej Brzozowski. “Dobra włoska gastronomia za nic ma romantyczną oprawę, cały wysiłek powinien pójść w garnki, a nie w zbyt wyrafinowany wystrój wnętrza. Godne polecenia droższe restauracje są często urządzone w stylu minimal chic, czytaj: prawie spartańsko. Nagie ściany średniowiecznej sali i krzesła ubrane w zgrzebne lniane pokrowce to często gwarancja świetnego jedzenia.”