Chyba prawie każde włoskie miasto lub miasteczko ma swojego świętego patrona. Może nie zawsze na wyłączność, ale prawie zawsze tak jakby był tym jedynym. Bywa, że losy miasta są do tego stopnia związane z osobą świętego, że bez przesady można o nim powiedzieć: miasto to ja. Tak właśnie jest w przypadku Mediolanu. Mediolan to święty Ambroży – ojciec Kościoła – jak się zwykło mówić o najbardziej znaczących postaciach wczesnego chrześcijaństwa, postać wybitna i to nie tylko w dziedzinie teologii. Napisać o nim tylko, że był biskupem, to wprowadzić czytelnika w błąd. Za mało powiedziane, bo to także namiestnik cesarski, dyplomata i mentalnie prawdziwy Rzymianin z krwi i kości. A także ten, który właśnie tutaj nawrócił błądzącego – jeszcze wówczas nieświętego – Augustyna. Ale o nim słów kilka nieco dalej, ponieważ najpierw chciałbym skupić się na miejscu, w szczególny sposób z nim związanym – Bazylice pod wezwaniem jego imienia.
ŚWIĘTY AMBROŻY I BAZYLIKA MĘCZENNIKÓW
Ten pierwotnie wczesnochrześcijański kościół zbudowany w latach 379-386 zwał się bazyliką męczenników, a to z tej racji, iż wzniesiono go w miejscu chrześcijańskiego cmentarza w niedalekiej odległości murów miasta, które w owym czasie pełniło rolę stolicy cesarstwa rzymskiego. Chrześcijański cmentarz powstał zresztą na wcześniejszej pogańskiej nekropolii z I wieku. Chrześcijanie przychodzili modlić się na grobach męczenników i podobnie jak Rzymianie kultywowali refrigeria, czyli spotkania na grobach w rocznicę urodzin zmarłego, co było okazją do ucztowania, wspominania i – jakże by nie – wznoszenia toastów. Zanim jednak spoczęły w nim doczesne szczątki św. Ambrożego, był miejscem wiecznego odpoczynku św. Gerwazego i Protazego – braci bliźniaków zamęczonych za panowania cesarza Dioklecjana. Była to zresztą jedna z czterech bazylik, jakie zbudował św. Ambroży w Mediolanie.
Obecna – wybudowana w cegle – bazylika uchodzi za wzorcowy przykład tak zwanego lombardzkiego stylu romańskiego, ale jego historia to długi i złożony proces burzenia i budowania, przebudowywania i przywracania. W zasadzie bazylika to tylko jeden z elementów całego kompleksu. Pomimo niejednej przebudowy, pierwotna struktura ambrozjańskiej bazyliki została zachowana; podzielona na trzy nawy rozdzielone trzynastoma kolumnami po każdej ze stron.
Ważnym momentem w historii tego miejsca jest okres rządów arcybiskupa Mediolanu Angiliberta II (824-859), który zamówił złoty ołtarz Wolvinusa – arcydzieło sztuki karolińskiej – mającego pełnić funkcję relikwiarza, nad którym wznosi się cyborium, czyli baldachim wspierany przez cztery rzymskie kolumny, które – jak mówią eksperci – stoją dziś tak jak stały w pierwszej bazylice.
PRAWNIE MONACHOMACHIA
Biskup Ansperto (869-881) stworzył przed głównym wejściem atrium z portykiem. Już od samego wejścia można w nim poczuć na własnej skórze atmosferę minionych stuleci, atmosferę skupienia, porzucenia wielkomiejskiego zgiełku i życia pełnego mediolańskiego blichtru. Temu też służył dziedziniec, aby wyciszyć się przed wstąpieniem do świątyni, a oprócz tego był także miejscem zebrań związanych z roztrząsaniem bieżących spraw miasta, a więc pełnił także funkcję doczesną.
Wszystko to więc pozostawiamy za sobą i wkraczamy do dziedzińca bazyliki otoczonego kolumnadą z kapitelami zdobionymi głównie motywami zwierzęcymi. W ściany krużganków wmurowano fragmenty płaskorzeźb i płyty nagrobne pochodzące ze starożytnego chrześcijańskiego cmentarza, na którym wzniesiono w tym miejscu pierwszą świątynię.
W VIII wieku stanął tu klasztor benedyktynów. W ten sposób kompleks stał się przez ponad tysiąc lat domem dla dwóch wspólnot zakonnych, co wyjaśnia dlaczego bazylika ma aż dwie dzwonnice; jedną pochodzącą z VIII wieku, która służyła benedyktynom (Torre dei monaci) oraz drugą – wyższą z przełomu XI i XII wieku, którą sprawili sobie kanonicy (Torre dei canonici). Mieszkający tu bowiem duchowni przyjęli w XI wieku regułę św. Augustyna stając się tzw. kanonikami regularnymi. Wspominałem o nich zresztą w moim pierwszym wpisie na temat Opactwa Sant’Antimo w Toskanii. Kanonicy zamieszkiwali północną część kompleksu, podczas gdy benedyktyni urządzili się w budynkach od strony południowej.
TWÓRCY I NISZCZYCIELE
W 1088 roku – na zlecenie biskupa Anzelma – rozpoczęła się romańska rekonstrukcja bazyliki i to właśnie w tym czasie zyskała ona wygląd, jaki możemy oglądać dzisiaj. W 1497 roku benedyktynów zastąpli cystersi, którzy pozostali tu do 1799 roku. Zanim jednak opuścili to miejsce, w 1499 roku zdążyli wynająć do renowacji i rozbudowy kompleksu – samego mistrza z Urbino – słynnego Donato Bramante, który był przecież głównym architektem bazyliki św. Piotra w Rzymie. Twórcą, ale i burzycielem; taki też przydomek – maestro ruinante otrzymał od sobie współczesnych. Aby zbudować Bazylikę św. Piotra trzeba było – o grozo – obrócić w perzynę poprzednią bazylikę – wzniesioną jeszcze przez cesarza Konstantyna.
No takie to były czasy, kiedy nie myślano o budowlach w kategoriach zabytku. Do budowy bazyliki rozbierano przecież także Koloseum, które – po częściowym zawaleniu podczas trzęsienia ziemi – traktowane było jak składowisko materiałów budowlanych. Bramante miał też inne “głośne” roboty w Mediolanie jak choćby chór i kopuła kościoła Santa Maria delle Grazie, zdobienie kościoła San Siro, by nie zapomnieć o projekcie katedry w Pawii, o której pisałem w poprzednim wpisie.
Do barokowego wystroju prezbiterium rękę przyłożył także inny święty mediolański – Franciszek Boromeusz (1595-1631). Oprócz Bramantego, lista sławnych artystów zaangażowanych do prac w bazylice jest całkiem długa: Bergognone, Bernardo Luini, Gaudenzio Ferrari, Legnanino, Filippo Abiatti, Carlo Francesco Nuvolone, Francesco Cairo czy Giambattista Tiepolo.
KRYPTA ŚW. AMBROŻEGO
W krypcie pod ołtarzem spoczywa ciało św. Ambrożego oraz św. Gerwazego i Protazego – widoczne przez niewielkie okienko. Pewnie młode pokolenie powiedziałoby, że widok ten jest nieco creepy, ale katakumby kapucynów w Palermo, czy cmentarz Fontanelle w Neapolu są znacznie bardziej przerażające. Święty Ambroży spoczywa w srebrnej urnie odziany w szaty pontyfikalne, podczas gdy Protazy i Gerwazy noszą na sobie czerwone dalmatyki, a na ich głowach złote wieńce z liści palmowych – symbol męczeństwa. W prawej nawie znajdują się jeszcze relikwie siostry św. Ambrożego – świętej Marcelliny. Taka to w całości była święta rodzina. A badania archeologiczne podjęte w 2005 roku odkryły aż 90 grobów z IV i V wieku.
Oprócz złotego ołtarza – pod amboną – znajduje się także późnoantyczny sarkofag słynnego rzymskiego wodza Stychliona – aczkolwiek etnicznie Wandala – i jego małżonki Sereny. Ten wykonany z marmuru z Carrary i pochodzący z końca IV wieku sarkofag – choć wciąż w formie antyczny – przedstawia głównie sceny ze Nowego i Starego Testamentu. W bazylice znajduje się jeszcze inny sarkofag – niejakiego Pietro Candido Decembrio (1399-1477). Ten urodzony w Pawii sekretarz książąt i papieży znany jest jako humanista i autor łacińskiej wersji Państwa Platona.
ŚWIĘTY AMBROŻY I MOZAIKA W APSYDZIE
W apsydzie mozaika z IX wieku, a na niej króluje Chrystus Pantokrator w otoczeniu świętych Gerwazego i Protazego oraz archaniołów, a po bokach sceny z życia św. Ambrożego. W jednej z nich święty Ambroży przybywa do Tours, gdzie ma odprawić pogrzeb św. Marcinowi. Scena jest alegoryczna, gdyż św. Marcin jest patronem kościoła frankońskiego, a cała scena jest obrazem przymierza między Mediolanem a Cesarstwem Karola Wielkiego. Świętego Ambrożego i św. Marcina łączy wspólnota wiary. To właśnie na grobie św. Marcina król Chlodwig miał przyrzec, że przyjmie chrzest w wierze katolickiej, jak tylko dane mu będzie pokonać ariańskich Gotów, co też się stało. Ocalił przez to katolicką ortodoksję i przeszkodził powstaniu ariańskiego cesarstwa w kontrze do prawowiernego cesarstwa wschodniego. Niestety mozaika została poważnie zniszczona podczas bombardowań z czasów drugiej wojny światowej.
ŚWIĘTY AMBROŻY – POGROMCA KSIĘCIA CIEMNOŚCI
Po lewej stronie od wejścia do bazyliki znajduje się wolno stojąca kolumna z dwiema dziurami. Nie wiadomo po co i dlaczego tu stoi, a zwie się ona kolumną diabelską. To pochodząca z czasów rzymskich kolumna posiada dwa otwory, które – według starej legendy – mają być pozostałościami po diablskich rogach, którymi przebił je zdenerwowany książe ciemności. Co go mogło wyprowadzić z równowagi? Nie kto inny jak sam św. Ambroży, którego diabeł – zirytowany najwyraźniej swoimi bezskutecznymi wysiłkami – próbował wziąć na rogi, ale chybił celu i wbił się w kolumnę.
Choć ludowa wersja jest bardziej dosadna; święty Ambroży kopnął szatana w zad i ten wbił się łbem w rzeczoną kolumnę. Choć cudem wrócił do piekieł, usiłując uwolnić się aż do brzasku dnia, z otworów w kolumnie ma się rzekomo wciąż wydobywać woń siarki. A i sam diabeł do końca nie odpuszcza tego miejsca, w którym poniósł tak sromotną porażkę, gdyż ponoć w każdą wigilię Wielkiej Nocy widywany jest przed bazyliką w swojej karocy sprzężonej w dusze potępione, które wlecze ze sobą do piekła. Jest to zresztą dość podobna historia jak ze św. Domnikiem, w którego diabeł miał cisnąć kamieniem. Możemy go dziś oglądać w Bazylice św. Sabiny na Awentynie w Rzymie. Wniosek z tych historii może płynąć taki, że diabeł w szczególności lubi napadać na święte osoby i czyni to zazwyczaj w sposób niezwykle brutalny.
KAPLICA ŚW.WIKTORA NA ZŁOTYM NIEBIE
Będąc przy temacie kolumn, wspomnieć należy inną rzymską kolumnę, na której kapitelu znajduje się wąż. Długo wierzono, że jest to ten sam wąż, który w Biblii uczynił Mojżesz dla wyzwolenia Izraelitów od plagi węży. Archeolodzy są bynajmniej innego zdania; jest to – według nich – pochodzący z Konstantynopola i umieszczony tu w roku 1001 emblemat pogański związany z kultem Eskulapa. Ma on być w pewnym sensie przeciwwagą dla krzyża znajdującego się po prawej stronie.
Wśród znajdujących się tu kaplic, jest między innymi – pochodząca z IV wieku kaplica San Vittore in Ciel d’Oro, w której spoczęły szczątki innych wczesnochrześcijańskich męczenników: św. Wiktora oraz brata św. Ambrożego – św. Satyra. Pierwotnie była ona odrębnym w stosunku do Basilica Martyrum budynkiem, lecz w XVI wieku została włączona do bazyliki. Świadectwem czasu jej powstania są późnoantyczne mozaiki z V wieku i jedno z najstarszych przedstawień św. Ambrożego. W samym centrum kopuły – dosłownie na złotym niebie – znajduje się popiersie św. Wiktora w koronie męczenników. W krypcie kaplicy z IX wieku znajduje się rzymski sarkofag z III wieku, który należał do pewnego centuriona, a następnie został ponownie wykorzystany.
ŚWIĘTY AMBROŻY – POGROMCA ARIAN
Ten urodzony w Trewirze – gdzie jego ojciec był namiestnikiem – syn arystokratycznej rodziny rzymskiej przeszedł do historii głównie za sprawą swojego zaciętego oporu wobec ariańskiej herezji, która w IV wieku była wyjątkowo popularna na obszarze cesarstwa rzymskiego. A nie był to jednak spór li tylko religijny – jak by się mogło komu – współczesną miarą – wydawać. Spór o naturę Chrystusa był także sprawą polityczną, a co za tym idzie był nieraz także kwestią życia i śmierci. Ambroży został biskupem Mediolanu – wybrany aklamacją ludu i to w momencie, gdy był dopiero w trakcie przygotowania do chrztu. Ale wcześniej był namiestnikiem północnej części Italii z tytułem consularis Aemiliae et Liguriae. Jego wpływ na dwór cesarza Teodozjusza był tak duży, iż nie miał obaw nakazać mu publicznej pokuty za masakrę, jakiej ten dokonał w amfiteatrze w Tessalonikach. Znany jest też wysiłek Ambrożego, jaki włożył w przekonanie cesarza Teodozjusza, by wreszcie usunął – raz a dobrze – posąg bogini Wiktorii z budynku rzymskiego senatu. Cesarz Teodozjusz był w końcu tym, który chrześcijaństwo uczynił w cesarstwie rzymskim religią państwową.
Ciekawostką może być, iż w rejonie Lombardii oraz w szwajcarskim kantonie Ticino możemy spotkać się w kościołach z rytem ambrozjańskim, czyli odmiennym obrządkiem liturgicznym, który pochodzi z czasów św. Ambrożego, a więc okresu, kiedy kościół nie miał jeszcze zunifikowanej liturgii. O dziwo przetrwał do dziś. Posiada on choćby inny kalendarz liturgiczny, odmienne od rytu rzymskiego teksty modlitw jak również inny cykl czytań mszalnych. Na przykład adwent trwa nie cztery, a sześć tygodni. Jeśli będziecie kiedyś w Mediolanie, odwiedźcie bazylikę św. Ambrożego. To jedno z najciekawszych w tym mieście miejsc.