O wyjątkowe kościoły w Rzymie nie trudno. Prawie każdy z nich jest wyjątkowy i ciągnie się za nim historia przynajmniej kilkuset lat. A jest w czym wybierać. Jest w Rzymie ponad 800 kościołów! W czym więc tkwi wyjątkowość bazyliki św. Klemensa? Otóż ten – bardzo niepozorny z zewnątrz kościół – nie wskazuje w żaden sposób na wspaniałości, jakie w sobie kryje. Choć bardziej precyzyjnie byłoby napisać, że kryje je pod sobą. Otóż ma on bowiem pod sobą jeszcze trzy poziomy, w tym wcześniejszy kościół z końca IV wieku.
HISTORIA Archive
Sirmione – od Katullusa po Marię Callas

Sirmione – niewielki cypel wbity w południowy brzeg jeziora Garda, napuchnięty od wielkiej masy ludzkiej, cieszył się tak wielką popularnością już w czasach rzymskich. Można tu było złapać wiatr ochłody od pobliskiej Werony, która – jak na ówczesne czasy – była już całkiem sporą, a co za tym idzie, męczącą metropolią. To właśnie tutaj na zboczu półwyspu znajduje się ogromny kompleks – antyczna posiadłość, której właściciel pozostaje nieznany po dziś dzień. Jego nazwa została powiązana z postacią rzymskiego poety Katullusa, który rzeczywiście gdzieś tutaj miał swoją willę, lecz z pewnością nie była to ta, o której właśnie mówimy. Bez cienia wątpliwości tak zwana Grota Katullusa została zbudowana dopiero po jego śmierci. Z postacią Katullusa willę powiązał renesansowy historyk – niejaki Marino Sanuto Młodszy. Jej powstanie datuje się albo na sam koniec I wieku przed Chrystusem lub początek I wieku, natomiast schyłek jej funkcjonowania miał miejsce pod koniec III wieku.
Cefalù – między Bogiem a diabłem

Cefalú – z greki to tyleż, co głowa; miasto, którego historia sięga IV wieku przed Chrystusem. Tak też jego nazwa trwa nieprzerwanie od greckiego Kefalojdion, której początek dała najprawdopodobniej – górująca nad miastem – skała – La Rocca. Nie omieszkałem się wdrapać, uiściwszy uprzednio opłatę za bilet uprawniający do wejścia do lasu. Przygotujcie sobie od razu gotówkę, gdyż obydwa biletomaty były zepsute i nic nie uprawnia mnie do przekonania, że już działają. Lecz jeśli macie odliczoną gotówkę, nic wam nie przeszkodzi, gdyż za każdym z automatów stoi pracownik, który sprzeda wam bilet i – mniej lub bardziej uprzejmie – każe minąć automatyczne bramki do lasu, gdyż te także nie działają. Nawet jeśli mówicie po włosku, komunikacja z pracownikami lasu może być utrudniona, gdyż ci, których spotkałem, zdawali się mówić wyłącznie po sycylijsku. Zwracali się do mnie z pełnym przekonaniem, że sycylijski jest właściwie jednym językiem na świecie i każdy musi go rozumieć.
Gaeta – kurort nie tylko dla patrycjuszy

Będzie tu bardzo malowniczo! Wąski półwysep, a w istocie wysoki skalisty cypel, wcinający się w Morze Tyrreńskie tworzy swoimi krawędziami dwie zatoki. Gaeta to nadmorskie miasteczko w Italii. Miasteczko włoskie, a więc spodziewamy się obcować tu z uświęconą historią i rozkoszować się zapierającymi dech w piersiach widokami lazurowej tafli morza. I właściwie tak tam jest, choć rozkosz ta przerywana jest czasami bolesnymi obrazami brudu, wieloletnich zaniedbań i zabytkowych kościołów obróconych w ruinę przez czas i obojętność. Powszechnie jednak wiadomo, że w przypadku, gdy każdy niemal kamień skrywa w sobie wielowiekową historię, trudno jest nie zobojętnieć na nią. Tym bardziej, że Gaeta nazywana jest miastem 100 kościołów. Nie ona jedna zresztą. To samo przecież pisałem kiedyś o sycylijskiej Modice! A między Bogiem a prawdą jest ich zaledwie 56! Tak więc wszechobecność zabytków powoduje ich spowszednienie. Nic dziwnego, kiedy przysiadasz w barze na kolejne tego poranka capucciono, postanawiasz pójść do toalety, a tam zaskakuje cię antyczna kolumna wyrastająca tuż obok muszli klozetowej. Ot po prostu Italia!
Wyspa Hvar – antyczne Faros

Płynąc promem na wyspę Hvar po raz pierwszy w życiu przestałem lubić słońce! Wtedy też obiecałem sobie, że ostatni raz wybieram się w rejon Śródziemnomorza w okresie letnim. Być może to – pozostawiony daleko za sobą – horyzont młodości sprawia, że organizm, który kiedyś dobrze radził sobie z temperaturami powyżej 40 stopi, teraz kapituluje przed lipcowym chorwackim słońcem. Jednak nie moje słabości są tematem dzisiejszego wpisu, lecz arcyciekawa wyspa, jaką jest Hvar. To istny raj dla archeologów, którzy po dziś dzień mają tu ręce pełne roboty. A właściwie to od niedawna zajęli się oni na poważniej wyspą. Dopiero co w zeszłym miesiącu świat obiegła informacja o odsłonięciu kolejnej – pochodzącej z II wieku – rzymskiej mozaiki na jednej z wąskich uliczek Starego Gradu. Archeolodzy penetrują obecnie aż 14 kolejnych miejsc zlokalizowanych w pobliżu najnowszego odkrycia.
Antyczna Salona – stolica rzymskiej prowincji Dalmacji

Być w Splicie i nie odwiedzić Salony to jak być w Rzymie i nie zobaczyć Koloseum! A jednak – takie mam wrażenie – mało kto odwiedza starożytną stolicę rzymskiej prowincji Dalmacji. Być może spora liczba turystów nie wie nawet o jej istnieniu. Szkoda, bo to jeden z największych rzymskich parków archeologicznych. Czy spotkałem kogoś pośród ruin antycznego miasta? Owszem, nie licząc starszego pana o nienajlepszych manierach, przez kilka godzin zaledwie kilka osób. Nie byli to jednak turyści, lecz pani wyprowadzająca owczarka na wieczory spacer i jakiś miejscowy, który – na pytanie którędy do amfiteatru – wzruszył tylko ramionami jakby pierwsze słyszał.
Pałac Dioklecjana w Splicie

Nasze potoczne wyobrażenia o pałacach tutaj akurat wydają się rozmijać z rzeczywistością. Podobnie było zresztą w przypadku Willi Hadriana w Tivoli, która zamiast być spodziewaną willą okazała się rozległym kompleksem przypominającym miasto. Kwestia nazewnictwa rezydencji Dioklecjana (Dioklecijanova palača) pałacem nastręcza także innego rodzaju trudności. Zwyczajowo każda cesarska rezydencja była nazywana pałacem w ślad za siedzibą cesarza na wzgórzu palatyńskim w Rzymie. Lecz nazywanie budowli pałacem to nie kwestia architektury, ale funkcji, jaką miał spełniać.
Otóż pałac Dioklecjana nie pełnił żadnej funkcji administracyjnej, gdyż nie był de facto siedzibą cesarza, który to zamieszkał tutaj dopiero po swojej abdykacji 1 maja 305 roku. Nie posiadał więc cech, które zazwyczaj posiadały cesarskie pałace, jak chociażby strategiczne położenie czy bliskość cyrku, w którym można by zwoływać zgromadzenia. A zatem tak zwany Pałac Dioklecjana to w zasadzie okazała emerycka willa, położona z dala od wszelkich ośrodków władzy. Doskonałe miejsce do spędzenia schyłkowego etapu życia i spokojnego oczekiwania na śmierć.
Za murami Rzymu – mauzoleum Konstantyny i bazylika św. Agnieszki

Nie biorę żadnego autobusu. Idę pieszo. Nie jest to przecież wcale tak daleko. Poza tym chodzenie daje mi możliwość zobaczenia z bliska jak wygląda Rzym fuori le mura. Wychodzimy zatem poza mury aureliańskie, przechodząc przez Porta Nomentana, która to niegdyś otwierała drogę do miejscowości Nomentum, stąd jej nazwa. W XVI wieku odbudowana na polecenie papieża Piusa IV, znana jest dziś – od jego imienia – jako Porta Pia. W jej projektowaniu brał udział sam Michał Anioł. Lecz nie o bramie dziś chcę pisać. Moim celem jest miejsce szczególne na mapie Wiecznego Miasta, a właściwie to dwa miejsca położone tuż obok siebie – Bazylika św. Agnieszki za Murami (Sant’Agnese fuori le mura) i Mauzoleum Konstantyny lub Konstancji – jak kto woli. Po włosku świątynia zwie się Mausoleo di Santa Constanza, co jest w zasadzie pomieszaniem dwóch łacińskich imion Constantina i Constantia będących żeńskimi odpowiednikami imion Constantinus i Constans.
Katedra w Monreale – mozaikowy odlot

Czy istnieje jakiś racjonalny powód, aby – przybywając do Palermo – ruszać się gdzieś jeszcze w poszukiwaniu atrakcji historyczno-architektonicznych? Czy Palermo nie jest wystarczająco bogate, by zaspokoić nasze pragnienie wzniosłości i piękna? Pomijając fakt, że przecież zapewne przyjeżdżamy tu głównie ze względów emocjonalnych, bo tutejsze vibes jest tak niepowtarzalne, że nigdzie indziej nie można poczuć się jak w Palermo właśnie. Otóż jest jeden wystarczający powód, aby wybrać się za miasto, a jest nim katedra w Monreale.
Bergamo naprawdę jest kobietą!

Jak dawno mnie tu nie było! Niestety dopadł mnie kryzys i to nie tylko twórczy! Mam nadzieję otrząsnąć się i wrócić do bardziej regularnych wpisów, choć ostatnio wszelkie wyjazdy do Włoch – niestety – wstrzymałem z powodu nieprzewidywalności kierunku epidemii, która – tak się złożyło – najbardziej w Italii dotknęło miasto, o którym dziś chciałbym napisać kilka zdań. Mowa mianowicie o Bergamo. Miasto znane chyba wszystkim, ale często ledwie ze słyszenia. Bardzo niedocenione i mocno niedowartościowane. Żadna tam uboższa krewna Mediolanu, który swoim rozgłosem niewątpliwie przyćmiewa sąsiadkę. Założone przez celtyckie plemię Cenomanów około 380 roku przed Chrystusem. Eleganckie i zaskakująco bogate we wspaniałą architekturę. Kto tam nie rządził? Niemalże wszyscy tu byli i każdy zostawił po sobie jakąś pamiątkę. Warto tam spędzić kilka dni, bo zdecydowanie jest co oglądać, a obok tego stanowi świetną bazę wypadową nad jezioro Como czy jezioro Iseo.