Będzie tu bardzo malowniczo! Wąski półwysep, a w istocie wysoki skalisty cypel, wcinający się w Morze Tyrreńskie, tworzy swoimi krawędziami dwie zatoki. Gaeta to nadmorskie miasteczko w Italii. Miasteczko włoskie, a więc spodziewamy się obcować tu z uświęconą historią i rozkoszować się zapierającymi dech w piersiach widokami lazurowej tafli morza. I właściwie tak tam jest, choć rozkosz ta przerywana jest czasami bolesnymi obrazami brudu, wieloletnich zaniedbań i zabytkowych kościołów obróconych w ruinę przez czas i obojętność. Powszechnie jednak wiadomo, że w przypadku, gdy każdy niemal kamień skrywa w sobie wielowiekową historię, trudno jest nie zobojętnieć na nią. Tym bardziej, że Gaeta nazywana jest miastem 100 kościołów. Nie ona jedna zresztą. To samo przecież pisałem kiedyś o sycylijskiej Modice! A między Bogiem a prawdą jest ich zaledwie 56! Tak więc wszechobecność zabytków powoduje ich spowszednienie. Nic dziwnego, kiedy przysiadasz w barze na kolejne tego poranka capucciono, postanawiasz pójść do toalety, a tam zaskakuje cię antyczna kolumna wyrastająca tuż obok muszli klozetowej. Ot po prostu Italia!
GAETA – MIĘDZY RZYMEM A NEAPOLEM
Położenie, historia i plaże! To atuty Gaety, choć kolejność tychże można sobie wybrać wedle preferencji. Położenie ma strategiczne, dlatego też jest bazą marynarki wojennej NATO. Blisko do Gaety zarówno z Rzymu, jak i z Neapolu. Z Rzymu 120 km, a z Neapolu koło 100 km. Gdyby jednak zapytać mieszkańców Gaety czy bliżej im do Rzymu czy do Neapolu, pewnie obruszyliby się, ponieważ pielęgnują oni swoją własną lokalną tożsamość. Wszyscy więc są przede wszystkim Gajetańczykami, mieszkańcami Riwiery Ulissesa, której walory znane są od czasów antycznego Rzymu. Od tamtego czasu niewiele zresztą pod tym względem się zmieniło. Rzymianie jak jeździli tu nad morze, jak jeżdżą po dziś dzień, poza tym tylko, że nie trzeba być już do tego rzymskim patrycjuszem. Rzymscy nobile powystawiali sobie w tej okolicy swoje wille, by uciec od rzymskiego skwaru.
Bycie Gajetańczykiem to nie efekt jakiejś lokalnej megalomanii, lecz coś, co ma swoje historyczne uzasadnienie, wszak Gaeta była w średniowieczu niezależnym księstwem aż do roku 1032 roku, kiedy to została podbita przez Longobardów. To tutaj w 1860 roku uciekła z Neapolu królewska rodzina – Franciszek II oraz jego małżonka Marie-Sophie – władcy Królestwa Obojga Sycylii wraz z książętami, ministrami i ambasadorami. Wkrótce zaczęło się – trwające 102 dni – oblężenie Gaety przez wojska sardyńskie. Padła 20 marca 1861 roku, zaledwie dwa dni po proklamowaniu w Turynie Królestwa Zjednoczonej Italii.
Nazwa miasta wywodzi się – podobnie zresztą jak pobliska Sperlonga (z łaciny spelunca – jaskinia) – z licznych w okolicy jaskiń. W przypadku Gaety jednak źródłosłów był grecki – kaietas, czyli jaskinia. Oczywiście jest także wersja mityczna nazwy miasta; wedle Wergiliusza – nazwę wzięła od imienia opiekunki Eneasza, który tutaj właśnie ją pochował. „Gdym był od Cyrcy wrócił, gdziem postradał wolność, w pobliżu Gaety więziony, Eneasz imię to grodowi nadał” – pisze Dante w pieśni XXVI Boskiej Komedii. Od nazwy miasta pochodzi piękne imię Kajetan, które należałoby na poważnie rozważyć przy wyborze imienia dla nowonarodzonego chłopca. Uprawia się tu także lokalną odmianę oliwek – itrana, których sława wyszła dawno poza lokalność ich pochodzenia.
MONTE ORLANDO I MONTAGNA SPACCATA
Miasteczko jest średniowieczne, co nie oznacza, że nie ma tu także antycznych zabytków! Spoczywa u stóp – górującego nad miastem – zamku andegaweńsko-aragońskiego, co do którego nie ma dziś nawet pewności kiedy powstał. Jego początki sięgają VII wieku, lecz to co dziś widzimy z oddali to połączenie dwóch budowli wzniesionych w dwóch zupełnie różnych okresach, co ma swoje odzwierciedlenie w nazwie: andegaweńska z XIII wieku i aragońska z XVIII wieku. Dziś niestety niedostępna dla zwiedzających indywidualnie. Są organizowane ponoć jakieś grupowe wejścia. Twierdza jest wykorzystywana przez policję fiskalną (Guardia di Finanza) oraz Università degli Studi di Cassino e del Lazio Meridionale, a do 1990 roku – przez ponad 100 lat – pełniło funkcję więzienia.
Co by tu nie pisać o jego pięknie, najpiękniej prezentuje się z oddali. Trzeba więc wspiąć się na Monte Orlando, górę, która obrosła legendą jak choćby ta, iż w momencie śmierci Chrystusa tutejsza skała rozstąpiła się na dwoje. Stąd też pobliskie sanktuarium nazwano właśnie Santuario Della Montagna Spaccata, a oficjalnie św. Trójcy, zbudowane w XI wieku przez benedyktynów z Monte Cassino.
Turyści skupiający się bardziej na cudach natury, mogą podziwiać dwa rozdzielone klify, znane jako Grota Turka. Niewierny turecki żeglarz lub pirat – w zależności od wersji – miał dotknąć skały swoją dłonią, która pod jej naporem przyjęła w cudowny sposób płynną postać. Świadectwem tej legendy jest łacińska inskrypcja, nad którą widać niewyraźne wgłębienie – coś na kształt ludzkiej dłoni.
Było to także ulubione miejsce modlitw świętego Filipa Neri, który miał tu pomieszkiwać, a nisza skalna obok kaplicy nazywana jest łożem św. Filipa Neri. Dzisiejszy wygląd sanktuarium pochodzi z XVII wieku i łączy w sobie elementy baroku neapolitańskiego i hiszpańskiego. Nie tylko Filip Neri, ale wieku innych znakomitych świętych tu się modliło jak choćby św. Bernardyn ze Sieny, Ignacy Loyola, Leonard z Port Maurice czy papież Pius IX.
Na Monte Orlando znajdzie się też coś dla miłośników antyku, a mianowicie mauzoleum Lucjusza Munancjusza Plankusa (90 r. p.n.e – 1 r. n.e.) – rzymskiego senatora i konsula, który miał w Gaecie swoją willę, a Monte Orlando było najprawdopodobniej częścią jego posiadłości. Był to wojskowy dowódca, który potrafił zawsze znaleźć się po właściwej – to jest zwycięskiej – stronie. Mauzoleum to jest jakoby jednym z najlepiej zachowanych rzymskich mauzoleuów. Ma 29 metrów średnicy i 13 metrów wysokości. Było ono niestety zamknięte podczas mojej wizyty, ale też godziny otwarcia są chyba raczej dość umowne. Należy się spodziewać, że jest otwierane raczej okazjonalnie.
KATEDRA ŚW. ERAZMA I MARCJANA
Niech nas nie zwiedzie neogotycka fasada katedry świętego Erazma (zwanego też świętym Elfem) oraz św. Marcjana. Nic z tych rzeczy. Katedra została konsekrowana w 1106 roku. Nie brakowało w okolicy materiałów do jej budowy. Liczne rzymskie wille dostarczały go w obfitości. Kolumny wewnątrz świątyni łatwo zdradzają swą antyczną proweniencję. Wiem, że bolą was te słowa tak jak i mnie bolą, ale temat wykorzystywania antycznych budowli jako źródła materiałów budowlanych był już poruszany na blogu niejednokrotnie.
Wewnątrz na uwagę zasługuje paschalny świecznik z XIII wieku – także do złudzenia przypominający antyczną kolumnę. Na nim pięknie wykonane płaskorzeźby przedstawiające sceny z życia Jezusa oraz patrona miasta – św. Erazma – biskupa Formii, męczennika z czasów prześladowań cesarza Dioklecjana. Inaczej zwany jest on Elmem. Tak jest! Nazwa „ogni św. Elma” pochodzi właśnie od niego, z uwagi na to, iż zjawisko to obserwowane było zwykle przez żeglarzy, których był patronem. W katedrze jest także barokowa krypta, w której spoczywają relikwie dwóch patronów katedry i miasta Gaeta. Obok katedry znajduje się wieża z XIII wieku w stylu normańsko-arabskim. Jej baza także wykonana została przy użyciu materiałów z mauzoleum Plankusa.
TOMASZ KAJETAN – XVI-WIECZNY CELEBRYTA
Idąc w górę, by móc podziwiać taflę morza docieramy do Kościoła św. Dominika z 1470 roku, który zbudowano w stylu gotyku katalońskiego. Przechodził burzliwe losy; był plądrowany przez Austriaków, za Francuzów zaś był magazynem żywności. Dziś z kolei jest własnością państwa włoskiego i jest zamknięty na cztery spusty. Otwierany jest jedynie na wspomnienie św. Dominika 8 sierpnia. Oglądając zdjęcia wnętrza, uderza jego surowość i prawie kompletny brak wszelkich ozdób. Ale nie kwestie artystyczne czynią ten kościół ważnym, a raczej fakt, iż w 1484 roku do tutejszego klasztoru dominikanów wstąpił – pochodzący stąd właśnie – Jacopo Vio (1469-1534) znany jako Tomasz Kajetan, czyli Tomasz z Gaety. Była to wielka postać przełomu XV i XVI wieku; był filozofem, teologiem, generałem zakonu, kardynałem, a także biskupem Palermo, a następnie Gaety. Lista jego zadań jest imponująca. To właśnie on został legatem papieskim wysłanym na rozmowy z Lutrem w 1518 roku. On także decydował o ważności małżeństwa między Henrykiem VIII a Katarzyną Aragońską.
ŚWIĘTY FRANCISZEK NA PLAŻY W GAECIE
Po drodze na Monte Orlando nie możemy pominąć kościoła pod wezwaniem św. Franciszka wzniesionego w miejscu, gdzie nauczał i powołał do życia lokalną wspólnotę franciszkańską. Świątynia została wzniesiona przez Karola II Adegaweńskiego w 1283, lecz swój dzisiejszy neogotycki wygląd zawdzięcza XIX wiecznej renowacji sfinansowanej przez Ferdynanda II – króla Obojga Sycylii.
Jak już wspominałem, w Gaeta nazywana jest miastem 100 kościołów, choć naprawdę jest ich tylko 56. To akurat i tak niemało, co nie jest niczym dziwnym we włoskich miastach, nawet tych niebyt dużych. Niektóre z nich są porzucone, w opłakanym stanie, wewnątrz niedomkniętych drzwi widać roślinność pochłaniająca wnętrzności świątyni. Tylko tabliczka informuje, że mamy do czynienia ze zabytkiem.
Wartym uwagi jest jeszcze kościół pw. Zwiastowania NMP, czyli Chiesa di S.S. Annunziata z początku XIV wieku, która swoją XVI wieczną fasadę zawdzięcza pracy Andrea Lazzari z Neapolu. To tutaj w jednej z kaplic papież Pius IX miał rozważać ogłoszenie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. Gaeta dała mu bowiem schronienie, kiedy musiał uciekać z Rzymu z powodu rozruchów, jakie wybuchły w Państwie Kościelnym w 1848 roku.
Pominąłem fakt, który dla wielu jest najistotniejszy, a mianowicie tutejsze plaże ściągające tak licznych turystów z Rzymu i Neapolu. Najsłynniejsza z nich to szeroka i długa plaża Serapo uwielbiana ponoć przez rodziny z dziećmi. Ja osobiście nie byłem w Gaecie na plaży, a tylko podziwiałem ją z oddali. Wcześniej zresztą zaliczyłem już spacer po plaży w Sperlondze, o której pisałem w moim poprzednim wpisie.