Kadyks – 320 dni słonecznych w roku i kilometry plaż z niezwykle drobnym, złocistym piaskiem. A do tego cudowna atmosfera niemal niekończącego się lata, bo zimy tu raczej nie ma. Trudno przecież zimą nazwać porę roku, w której temperatura rzadko spada poniżej 15 stopni. Także latem upał nie doskwiera tak bardzo jak chociażby w Sewilli, bo ocean orzeźwiającą bryzą schładza powietrze do najwyżej trzydziestu kilku stopni. Słońce, które okazuje trochę litości i delikatny piasek pod stopami są niewątpliwie wielkim atutem Costa de la Luz, które jest zdecydowanie bardziej dziewicze i mniej zatłoczone niż Costa del Sol nad Morzem Śródziemnym. Dlatego też wyznawcy słońca – przybywajcie licznie!
KADYKS – MIASTO, KTÓRE SIĘ UŚMIECHA
Kadyks reklamuje się hasłem: “miasto, które się uśmiecha”. Prawdopodobnie ma to związek ze sposobem życia tutejszych mieszkańców, którzy wyglądają na wyjątkowo wyluzowanych. Nie przeszkadzał im w tym nawet niedawny kryzys gospodarczy i wyjątkowo wysoki w tym regionie poziom bezrobocia. Można to rozumieć spoglądając na wybrzeże Maroka, skąd sprowadza się główny towar eksportowy tego kraju, to jest haszysz. Dobrze byłoby więc zarazić się tym nieśpiesznym trybem życia, przynajmniej na jakiś czas. Zwiedzając, oglądamy przecież nie tylko wytwory ludzkiego talentu, ale także – mniej lub bardziej uważnie – przyglądamy się ludziom i obserwujemy ich codzienne życie.
Stara część miasta i wszystko, co koniecznie należy zobaczyć, znajduje się w na tyle niewielkiej odległości, że najlepszym sposobem na jego zwiedzanie będzie spacer. Najlepiej całodniowy, taki od świtu do zmierzchu.
Do starego miasta wchodzimy bramą Ziemi (Puertas de la Tierra). Będziemy spacerować wąskimi uliczkami z jednego placu na drugi, bo tak właśnie można zwiedzać Kadyks. Większość zabytków znajduje się bowiem przy placach. Ja rozpocząłem go od tętniącego życiem placu św. Jana Bożego (Plaza de San Juan de Dios). Bez obawy, będzie wystarczająco wiele okazji, by odpocząć wśród egzotycznej roślinności w Parku Genovés, poleżeć na plaży lub zjeść churros con chocolate w jakiejś klimatycznej kafejce, jeśli akurat nie jesteśmy na diecie.
Na główną plażę miasta – Playa de la Caleta, ludzie przybywają cały rok, bo przecież plaża to przecież nie tylko opalanie, lecz także możliwość wpatrywania się w bezkres oceanu i wyciszania skołatanych myśli w rytm szumu jego fal. Plaża znajduje się pomiędzy dwoma fortyfikacjami. Tuż obok widać zamek św. Kataliny (Castillo de Santa Catalina) z bezpłatnym wstępem. Długą promenadą dojdziemy z kolei do fortu św. Sebastiana (Castillo de San Sebastián), do którego wstęp także jest bezpłatny. Playa de Santa Maria de Mar i Playa Victoria ciągną się z kolei wzdłuż nowej części miasta.
KADYKS – NAJSTARSZE MIASTO EUROPY
Kadyks to także miasto wielkiej historii trwającej już ponad trzy tysiące lat, bo został założony około 1000 roku przed Chrystusem jako Gadir przez – a jakże by inaczej – Fenicjan, którzy swego czasu kontrolowali cały basen Morza Śródziemnego. Stąd w muzeum miejskim (Museo de Cádiz) znajdującym się przy Plaza Mina (uwaga: w poniedziałki zamknięte), możemy oglądać dwa – pochodzące stąd – marmurowe sarkofagi fenickie. To nie tylko najstarsze miasto Hiszpanii, ale ponoć także najstarsze – nieprzerwanie zamieszkałe miasto – w zachodniej części Europy. Z tego też powodu należy ono – jako jedno z dziesięciu – do Europejskiej Sieci Najstarszych Miast. Jego strategiczne położenie czyniło go miastem ważnym handlowo, a po odkryciu Ameryki, stało się najważniejszym portem na drodze do Nowego Świata. To właśnie stąd Krzysztof Kolumb udawał się w swą drugą i czwartą wyprawę do Ameryki.
Ale wróćmy do początków. Fenicjanie handlowali tu z miastem-państwem o nazwie Tartessos, umiejscowionym gdzieś w okolicach ujścia rzeki Guadalkiwir, a utożsamianym przez niektórych z biblijnym Tarszisz, które wraz z królestwem Saby było w Biblii synonimem królestw z „krańca ziemi”. Tu też wznosiła się świątynia fenickiego boga Melkarta – utożsamionego później z greckim Heraklesem, któremu przypisywano nawet założenie miasta po ukończeniu dziesiątej pracy – zabiciu potwora Geriona i uprowadzeniu jego trzody.
Według rzymskiego historyka Liwiusza, kartagiński wódz Hannibal zanim udał się w swoją wyprawę wojenną na półwysep Apeniński w 218 roku przed Chrystusem, przybył właśnie do Gadiru – wówczas już od dawna miasta kartagińskiego – by oddać hołd Melkartowi.
KADYKS – MIASTO NA “KOŃCU ŚWIATA”
W 206 roku przed naszą erą Kadyks wpada w ręce Rzymian i staje się Gadesem – głównym miastem rzymskiej kolonii Augusta Urbs Julia Gaditana. Pozostałości po Rzymianach jest jednak w Hiszpanii jak na lekarstwo. W 1980 roku obok tzw. „starej katedry” w Kadyksie odkryto ruiny rzymskiego teatru (Teatro Romano) z I wieku przed Chrystusem, zbudowanego przez Lucjusza Korneliusza Balbusa Młodszego. Co ciekawe, jak na taką dość odległą prowincję, był to jeden z największych amfiteatrów w imperium, zdolny pomieścić nawet 20 tysięcy widzów.
Z tą prowincją nie ma żadnej przesady. Choć Gades nie był wcale najbardziej na zachód wysuniętym miastem imperium, ówczesna opinia publiczna postrzegała go jak absolutny „koniec świata” – anus mundi, czyli – po naszemu – zadupie. Rzymski poeta Juwenalis z Akwinum – ten od powiedzenia: „w zdrowym ciele, zdrowy duch” – pisał o wszystkich królestwach ziemi między Gadesem a Gangesem.
Na wszystkich przychodzi w końcu kres. Przyszedł i na rzymskie panowanie. W 410 roku Kadyks plądrują Wizygoci. Między rokiem 551 a 572, miasto pozostawało jeszcze odbite przez cesarza Justyniana, pragnącego odzyskać zachodnią część cesarstwa. W ten sposób na krótki czas stało się częścią bizantyjskiej Hiszpanii. Potem nastało prawie 600 letnie panowanie arabskie od 711 do 1262 roku. Na nich też przyszedł kres, kiedy na dobre przepędził ich stąd Alfons X zwany Mądrym – król Kastylii. Współczesna, hiszpańska nazwa miasta wywodzi się właśnie z języka arabskiego, w którym łaciński Gades przyjął formę Qadis.
Kadyks przeżywał okres swej największej prosperity w XVIII wieku, kiedy to wskutek zamulenia rzeki Guadalkiwir, w miejsce Sewilli stał się głównym ośrodkiem handlu z koloniami w Ameryce. Z tego okresu pochodzi większość zabytkowych budowli w mieście. To właśnie dzięki wielkim odkryciom geograficznym i co za tym idzie – zmianie układu sił związanych z wytyczeniem nowych szlaków handlowych, z prowincjonalnego miasta “za słupami Heraklesa”, Kadyks staje się “oknem” do Nowego Świata.
To także tutaj, w kościele św. Filipa Neri (Oratorio de San Felipe Neri) w 1812 roku ogłoszono pierwszą hiszpańską konstytucję zwaną konstytucją z Kadyksu. Kościół warto zobaczyć także z innego powodu. Wewnątrz znajduje się obraz Niepokalane poczęcie (Inmaculada) znanego XVII wiecznego hiszpańskiego malarza Bartolomé Estebana Murilla. Będąc już przy kościołach, koniecznie trzeba odwiedzić także Oratorio de la Santa Cueva ze względu na trzy freski namalowane w latach 1796–97 przez Francisco Goyę – Ostatnią wieczerzę, Cudowne rozmnożenie chleba i ryb oraz Przypowieść o gościu bez szat weselnych.
SPACEREM PO KADYKSIE
Jeżeli chcesz zobaczyć panoramę miasta, najlepszym w tym celu jest odwiedzenie dwóch miejsc: wieży katedry (Torre del Reloj) – zwanej „nową” (Catedra Nueva) oraz wieży Tavira (Torre Tavira) – najwyższego punktu w mieście. Przy okazji – skoro już mowa o katedrze – nie omińcie tej „starej”, czyli kościoła Świętego Krzyża (Iglesia de Santa Cruz) – najstarszego kościoła w Kadyksie, zbudowanego w 1263 roku na miejscu dawnego meczetu.
Także Torre Tavira daje nam możliwość podziwiania dachów białego miasta, a przy tym – pokrytej płytkami azulejos – kopuły katedry mieniącej się w promieniach zachodzącego słońca. Nowa katedra została ukończona dopiero w 1853 w stylu mieszanym. W zamyśle miała być barokowa, ale budowano ją na tyle długo, że ma w środku trochę z rokoko, a w końcu została ukończona w stylu neoklasycznym. Tutaj wstęp jest już płatny w cenie 6 euro – o ile mnie pamięć nie myli.
W podziemiach katedry znajduje się grób – pochodzącego z Kadyksu – kompozytora Manuela Falli. Skoro już o nim mowa, trzeba wspomnieć o teatrze jego imienia (Gran Teatro Falla). Ten ukończony w 1905 roku na miejscu starego, spalonego Gran Teatro, jest charakterystycznym budynkiem z czerwonej cegły zbudowanym w stylu neo-mudejar.
Podziwianie panoramy miasta to nie jedyna atrakcją, jaką można znaleźć w Torre Tavira. Otóż znajduje się tam tajemnicze urządzenie o łacińskiej nazwie Camera Obscura, co oznacza ciemna komnata. Rzeczywiście wchodzimy w niewielkiej grupie do pokoju, w której demonstrowane są zalety tegoż urządzenia. Jest to – ni mniej, ni więcej, nie wdając się w szczegóły techniczne – pewien układ soczewek, które wyświetlają w czasie rzeczywistym obraz na ułożonym poziomo ekranie. Możemy więc oglądać miasto i podglądać jego mieszkańców w ten osobliwy sposób. Zasady jego działania znane były ponoć już Arystotelesowi.
Moją uwagę przykuła doskonała jakość obrazu przypominająca obraz wyświetlany w kinie: duża ostrość oraz delikatne, bardzo naturalne kolory. Samo urządzenie nie służyło bynajmniej jako narzędzie do patrolowania oceanu – jak można sądzić, lecz zostało zainstalowane w wieży dopiero w 1994 roku przez pewną businesswoman – panią Belén González Dorao, której to brat podpatrzył je podczas wizyty w Edynburgu. Jest to zresztą jedyna camera obscura w Hiszpanii.
Na koniec, zmęczony i pełen bolesnej świadomości, że i tak nie zobaczyłeś wszystkiego, co chciałeś albo poświęciłeś nie tyle czasu, ile chciałeś, zasługujesz na chwilę wytchnienia w cudownym parku Genovés, który obok funkcji relaksacyjnej jest także ogrodem botanicznym. Wśród egzotycznej roślinności popatrzysz na ocean, obiecując sobie, że na pewno wrócisz jeszcze do Kadyksu – „miasta, które się uśmiecha”.