Luca Signorelli stoi sobie – w towarzystwie Fra Angelico – i spokojnie przygląda się wszystkim tym strasznym rzeczom, które namalował. Patrzą na nauczającego Chrystusa i zgromadzonych wokół niego uczniów. Moment, moment!!! Coś jest jednak nie tak! Chrystus nie ma aureoli! Bo to wcale nie Chrystus, lecz …. Antychryst; przebieraniec zwodzący ludzkość pozorami dobra. Trudno zresztą nie zauważyć, że tym, który szepcze mu do ucha jest sam diabeł. Jego ręka wślizguje się w rękaw Antychrysta tak, iż wydaje się, że ich dłoń stanowi jedność. Na pierwszy rzut oka widać, że pozostają w intymnej zażyłości.
Słuchający wydają się dziwie zrelaksowani. Ich sumienia są spokojne, czyny usprawiedliwione. Antychryst przybywa przecież, by zlikwidować grzech, wprowadzić powszechną równość i prawdziwe braterstwo. Jeden ze starców płaci za usługę nierządnicy. Franciszkanie i dominikanie dyskutują w oddali, próbując rozeznać znaki czasu.
Antychryst przeprowadza także zbiórkę na opus diaboli. Ma już trochę nazbierane; widać kosztowności u podnóża piedestału, z którego naucza. Są przecież potrzeby. Zbudował monstrualny kościół bez krzyża. Wyręcza także służbę zdrowia – niewydolną w każdych czasach; właśnie kogoś uzdrowił. Na dalszym planie ma miejsce egzekucja opornych. Koniec świata jest bliski. Będzie się działo. Najlepsze jednak dopiero przed nami.
CUD W BOLSENIE I BOŻE CIAŁO
Jestem w uroczym umbryjskim Orvieto, wewnątrz wspaniałej katedry Santa Maria Assunta, której freski oczarowują wszystkich zwiedzających. Ich treść wytrąca z doczesnej drzemki i kieruje umysł ku rozważaniom spraw ostatecznych. Nie bez powodu ziemię tą zwie się Umbria Santa; żaden region Italii nie wydał tylu świętych. Budowę rozpoczęto w 1290 roku, a ukończono dopiero trzy wieki później. Bez odrobiny przesady to jedna z najpiękniejszych katedr we Włoszech. A być może – obok tej w Sienie – nawet najpiękniejsza? Do niej zresztą nawiązuje jej fasada i trudno nie zauważyć już na pierwszy rzut oka podobieństwa.
Katedrę wybudowano na pamiątkę cudu eucharystycznego z Bolseny, jaki miał mieć miejsce w 1263 roku. Pełen wątpliwości kapłan – Piotr z Pragi – zatrzymał się w Bolsenie podczas swojej pielgrzymki do Rzymu i podczas sprawowania eucharystii, konsekrowane wino zamieniło się w krew. Na wieść o tym, przebywający w Orvieto papież Urban IV – po uprzednim zbadaniu sprawy – zainicjował budowę katedry, która miała być miejscem przechowywania relikwii cudu eucharystycznego, czyli korporału z 27 śladami krwi.
W latach 1357-1363 kaplicę przyozdobili freskami Ugolino di Prete Ilario, Domenico di Meo oraz Giovanni di Buccio Leonardelli. Przedstawiają one wydarzenia związane z cudem w Bolsenie i historię korporału. Cud został również uwieczniony przez Rafaela w jednym z największych fresków Logii Watykańskiej. Zresztą jeszcze przed owym cudem, tysiące pielgrzymów przybywały do Orvieto na grób św. Piotra Parenzo – burmistrza miasta zamordowanego przez Katarów. Po wybudowaniu katedry, jego relikwie złożono w kaplicy.
Cud bolseński przyczynił się także do rozwoju święta Bożego Ciała, choć te bezpośrednio związane jest z objawieniami św. Julianny z Carnillon, której sprawą zajmował się – jeszcze jako archidiakon katedry w Liège – nie kto inny jak właśnie późniejszy papież Urban IV. Wkrótce potem św. Tomasz z Akwinu przygotował projekt papieskiej bulli Transiturus nakazującej obchodzenie tegoż święta.
KATEDRA W ORVIETO – CHWAŁA UMBRII
I choć zabytków w Orvieto jest bez liku, dziś jednak skupię się na katedrze, a może nawet na samej kaplicy San Brizio, gdzie swoje arcydzieło stworzył – wspomniany już Luca Signorelli – uczeń Piero della Francesca. Sama kaplica to zresztą XV wieczny dodatek do katedry.
Aby wybudować to wspaniałe dzieło, zburzono aż dwa stające w tym miejscu kościoły. Autorów tego artystycznego sukcesu jest wielu: Arnolfo di Cambio – architekt katedry we Florencji, brat Bevignate z Perugii, Giovanni Uguccione czy sam Lorenzo Maitani ze Sieny – architekt Palazzo Vecchio – także we Florencji. Pierwotny zamysł był taki, aby katedra została zbudowana w stylu romańskim, lecz kiedy Giovanni Uguccione zastąpił brata Bevignate, projekt zamieniono na włoski gotyk. Ostatecznie katedra ukończona została dopiero po trzech stuleciach, a przy jej budowie pracowało 33 architektów, 152 rzeźbiarzy, 68 malarzy i 90 twórców mozaik. Stąd można odnieść wrażenie, że jest to pachworkowe dzieło, co nie przeszkadza mu być arcydziełem. Fasada posiada trzy portale. Nad głównym z nich znajduje się rozeta autorstwa Andrei Orcagna. Znajdują się na niej cztery cykle płaskorzeźb przedstawiające całą historię zbawienia.
Zbigniew Herbert, który „nie zapomniał wpaść do Orvieto”, w swoim Barbarzyńcy w ogrodzie, tak oto pisze o fasadzie katedry. “Fasada była dla Włochów kolorową procesją nieco przesadną jak opera z chórami rzeźb, mozaik, pilastrow i wieżyczek, a Orvieto jest na pewno jednym z najbardziej uderzających przykładów malarskiej koncepcji architektury. To właśnie sprawia trudną do oddania mieszaninę zachwytu, zażenowania i zupełnego zagubienia w lesie kolorowych kamykow, falujących płaszczyzn brązu, złota i błękitu.”
KAPLICA SAN BRIZIO I ARCYDZIEŁO LUKI SIGNORELLEGO
Na szczególną uwagę zasługuje arcydzieło malarskie w kaplicy San Brizio, od którego rozpocząłem dzisiejszy wpis. Zainicjował je sam Fra Angelico wraz z Benozzo Gozzolim i grupą pomocników w 1447 roku. Namalował on fresk przedstawiający Chrystusa jako sędziego i szesnastu proroków na dwóch fragmentach sufitu kaplicy. I na tym jednak jego wkład się zakończył. Został wezwany przez papieża Mikołaja V do pracy w Rzymie.
Długo starano się znaleźć kogoś, kto zrealizuje zapoczątkowane przedsięwzięcie. Kandydatami byli Perugino oraz Antonio z Viterbo, lecz ostatecznie – dopiero pół wieku później – wybór padł na Lucę Signorellego. W 1499 roku zawarto umowę, w której artysta zobowiązał się do pracy w możliwie szybkim tempie. Rzeczywiście tempo było iście błyskawiczne. W 1503 roku całość była gotowa, choć autor zaliczył w międzyczasie sporą przerwę w pracy z powodu braku funduszy.
OBRAZY KOŃCA CZASÓW
Kazanie i dzieła Anychrysta, to pierwszy z fresków namalowanych przez Signorellego i jego pomocników. To dzieło niezwykle intrygujące także dla kogoś, kto nie jest ani historykiem sztuki, ani teologiem. Pomimo swojej eschatologicznej wymowy, tematyka fresku wydaje się być dość mocno osadzona w bieżących wydarzeniach. I nie mogę tu napisać, że sprawa nie jest polityczna. Być może nawet jest to grubymi nićmi szyta propaganda.
Dzieło powstało bowiem wkrótce po egzekucji Girolamo Savonaroli, uznanego za heretyka i schizmatyka, który stworzył we Florencji republikę teokratyczno-demokratyczną. Niewątpliwą winą tego dominikańskiego zakonnika było to, że był wrogiem zarówno dla rodu Medyceuszy, jak i papieża Aleksandra VI, którym był nie kto inny jak sam – niechlubnej pamięci – Rodrigo Borgia. Signorelli – jako protegowany Medyceuszy – najprawdopodobniej nawiązał właśnie do sprawy Savonaroli, który przedstawiany był przez przeciwników politycznych jako fałszywy prorok. Dodatkowo – obok własnego wizerunku oraz Fra Angelico – Signorellli umieścił na swoim fresku cała plejadę celebrytów: Dantego, Rafaela, Bocaccia, Petrarkę, Cezarego Borgię oraz Krzysztofa Kolumba.
Ponad wejściem do kaplicy znajduje się kolejny fresk przedstawiający następny akt kosmicznego dramatu; oto Koniec Świata, który nieustannie zapładnia wyobraźnie artystów i myślicieli każdej z epok. Każde pokolenie myśli, że oto właśnie weszło w ostatnią fazę dziejów i wszelkie znaki na niebie i na ziemi właśnie na to wskazują. Miasta się rozpadają, a ludzkie postaci spadają w dół, inne krzyczą przyzywając pomocy. Po prawej mamy świadków boskiego dies irae – wieszczkę Sybillę z księgą swoich przepowiedni oraz króla Dawida przepowiadającego rychłe nadejście końca.
Zmartwychwstanie Ciał to kolejny z fresków. Tutaj Signorelli dał upust swojej znajomości ludzkiej anatomii. Nagie ciała mężczyzn i kobiet przedstawione zostały w różnych pozycjach dokładnie w momencie, w którym rodzą się ponownie do życia wiecznego w ciele uwielbionym. Witani są przez dwóch aniołów dmących w trąby. Potępieni z kolei witani są przez demony w ludzkiej postaci. Stłoczone ciała potępionej masy wygięte są w konwulsjach. Trwa agonia, która nie będzie mieć końca. Ich twarze wykrzywione w grymasie rozpaczy. Jeden z demonów niesie na plecach tłustą niewiastę. To prawdopodobnie Wielka Nierządnica Babilonu.
Wreszcie wybrani wpatrujący się w niebo, w którym aniołowie grają na instrumentach. Każda z postaci znajduje się w innej pozycji. Panuje radość odkupionych. Przypuszcza się, że Signorelli malując ten fresk korzystał z usług – pozujących nago – modeli. “Nagie ciało – pisze André Chastel – to dla niego główny element języka, który jest bezpośrednią zapowiedzią Michała Anioła.”
W kaplicy znajdują się jeszcze inne freski przedstawiające filozofów i pisarzy – głównie starożytności. Signorelli namalował także Pietę z dwoma świętymi męczennikami – Piotrem Parenzo i Faustynem. Martwy Chrystus to – jak twierdzi Giorgio Vasari – wizerunek zmarłego syna artysty, którego stracił w trakcie prac w kaplicy. Antonio zmarł w wyniku zarazy.
Paweł Muratow w swoich Obrazach Włoch tak oto wyraził się o Signorellim: właściwy człowiek we właściwym miejscu. “Nie będąc prorokiem – pisze on – był prawdziwym poetą; nie usiłując stać się komentatorem najbardziej płomiennych stronic Biblii, był godnym ich czytelnikiem.”
Oczywiście Orvieto to nie tylko katedra. Choćby zaraz obok mamy Papieski Pałac, w którym rezydowało czasowo aż pięciu papieży. Dziś mieści się tu katedralne muzeum. A naprzeciwko katedry znajduje się Palazzo dell”Opera Duomo służące dziś za muzeum, w którym prezentuje się przedmioty wykonane przez Etrusków. Orvieto było bowiem niegdyś jednym z ich głównych ośrodków.