Ruina. W dawnych bogów wstąpiłem świątynię. Zdruzgotaną przez wieki. Kolumn szereg głuchy. Na posadzce mech, trawa, mleczów białe puchy. Cisza, zwykle w odwiecznej zaległa ruinie.
Kazimierz Przerwa-Tetmajer Świątynie w Pestum
Październikowe słońce jest wprost idealne. Wciąż grzeje intensywnie, lecz już nie tak nieznośne jak latem. Co prawda, dla miejscowych 26 C w cieniu to już wystarczająca okazja do włożenia na siebie grubego swetra, a czasem nawet i kurtki puchowej. No ale przecież jest jesień. Pora roku do czegoś w końcu zobowiązuje. Niebo jest obłędnie błękitne. Jesteśmy w Kampanii. Regionie pełnym sprzeczności: cudów i zbrodni, świętych i nikczemników, bogactwa i biedy.
Jedziemy pociągiem z Salerno do stacji Paestum. Stacja nosi tę samą nazwę co starożytne miasto założone pod nazwą Posejdonia i przemianowane przez Rzymian na Paestum. Dziś jest tam park archeologiczny z trzema doskonale zachowanymi doryckimi świątyniami, a do tego muzeum mieszczące rozliczne artefakty pochodzące z tego miejsca. Jest to jeden z najważniejszych parków archeologicznych w Europie. W 1988 roku został on wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
NARODZINY MIASTA
Początki miasta nie są wcale tak oczywiste. Są powody, by sądzić, że miasto istniało zanim zostało skolonizowane przez Greków, gdyż znaleziono w nim etruskie medale, na których nazywane jest ono Fistlus, Pistelil albo Sistlus. Według greckiego historyka Strabona – założyli je w VII wieku przed Chrystusem Grecy pochodzący z miasta Sybaris znajdującego się w okolicach dzisiejszego Tarentu. Jedna wersja mówi, iż pozazdrościli innym Grekom zamieszkującym miasto Kume – pierwszą grecką kolonię w Italii, iż ci nieźle sobie radzą w handlu z Etruskami. Dlatego też także oni postanowili pójść w ich ślady i rozwinąć wymianę handlową. Z kolei Arystoteles pisze, iż w wyniku rywalizacji Troezyńczycy zostali wygnani z Sybaris przez Achajów, co jak się wydaje – koniec końców – wyszło im na dobre. Handel kwitł a miasto rozwijało się.
TRZY ŚWIĄTYNIE
Ze stacji idziemy do miasta zaledwie kilkanaście minut. Wkraczamy w obręb świata, którym rządzą boginie importowane tu z Olimpu. Północna część została poświęcona Atenie, południowa – Herze. Nad obydwiema częściami górują dwie majestatyczne świątynie poświęcone każdej z bogiń. Świątynia Ateny, zbudowana pod koniec VI wieku i przebudowana około 520-510 roku przed Chrystusem, początkowo została uznana za świątynię Cerery. Stało się tak prawdopodobnie z powodu sugestii Witruwiusza – starożytnego autorytetu w dziedzinie architektury – który przypisywał greckim kolonistom zwyczaj budowania przy bramie miasta przebłagalnej świątyni poświęconej tej właśnie bogini żniw i rolnictwa. Ta dorycka budowla należy do najlepiej zachowanych greckich świątyń. Kult Ateny przetrwał także w rzymskich czasach, kiedy to była czczona jako Minerwa.
Świątynia Hery – żony Zeusa, jest najstarszą świątynią w Pestum, datowaną na 530 rok przed Chrystusem. Początkowo myślano, że jest to budynek publiczny, a nie sakralny, posiada bowiem fasadę o nieparzystej liczbie kolumn – rzecz niespotykana w świątyniach greckich. Pomiędzy dwoma świątyniami znajdowała się agora – rynek, na którym toczyło się życie miasta. Wokół świątyń rozciągały się prywatne domy, a wzdłuż rzeki stał kolejny budynek poświęcony Herze, z którego do dziś przetrwały metopy przedstawiające tańczące dziewczęta.
Około 470 roku przed Chrystusem zakończył się etap rozrastania miasta. Uwieńczyły go kolejne dwie monumentalne budowle: świątynia znana od XVIII wieku jako świątynia Posejdona bądź też Neptuna – oraz tak zwany Eklezjasterion (480-470 przed Chrystusem), zbudowany na agorze. Eklezjasterion był miejscem spotkań obywateli miasta, którzy zbierali się w celach związanych z zarządzaniem. Budynek był także użytkowany przez Lukanów w celach administracyjnych. Wraz z przybyciem Rzymian, miejsce to zostało zburzone i przysypane grubą warstwą ziemi, kamieni i kości zwierzęcych składanych tu w ofierze. W końcu trzecia świątynia, zwana świątynią Posejdona, w rzeczywistości także była poświęcona Herze lub jej mężowi Zeusowi, dlatego też została nazywana drugą świątynią Hery.
PAISTOS I PAESTUM
Pod koniec V wieku, Posejdonia została – co prawda – podbita przez Lukanów – italski lud, lecz podbój ten nie był wcale dla miasta katastrofą. Była to raczej forma kulturalnego zespolenia. W roku 273 przed Chrystusem, lukańskie Paistos stało się rzymską kolonią i przyjęło rzymską nazwę Paestum. W II wieku przed Chrystusem zbudowano świątynię znaną jako świątynia pokoju poświęconą rzymskiej bogini rozumu, a w połowie I wieku po Chrystusie amfiteatr. Co do „świątyni pokoju” nie ma jednak pewności komu tak naprawdę była poświęcona. Bogini rozumu, której miała być poświęcona świątynia była boginią związaną z aktem wdzięczności, jaki żywili wyzwoleńcy wobec swych dawnych panów.
Miasto jest jednym z nielicznych, które wciąż posiadają dobrze zachowane mury obronne z czasów „Wielkiej Grecji” jak nazywane były ziemie południowej Italii. Do tego cztery bramy: sprawiedliwości na południu, portowa na zachodzie, syreny na wschodzie i złota na południu. Ostatnia z nich została zniszczona, kiedy w 1829 roku budowano drogę z Neapolu w kierunku Kalabrii, która przecięła miasto na pół. Budowa drogi doprowadziła także do zniszczenia murów, których pierwotna wysokość wynosiła aż siedem metrów.
JAK PESTUM UMIERAŁO?
Pestum nie spotkała gwałtowana śmierć jak Pompei czy Herkulanum. Umierało powoli. Nie służył mu nie tylko okrutny bieg historii, ale także sama natura. Pobliska rzeka Silarius – utraciwszy swoje ujście – zaczęła się rozlewać po okolicy, wskutek czego miejsce to zamieniło się w ponure mokradło. Malaria stała się dla okolicznych mieszkańców, których dosłownie zjadały chmary komarów, gorsza od najazdu barbarzyńców, którzy dodatkowo zniszczyli akwedukty doprowadzające do miasta wodę. Miasto popadało w ruinę. Niewielka liczba mieszkańców skupiła się wokół świątyni Ateny pełniącej wówczas funkcję kościoła.
Od początku V wieku Pestum było – co prawda – stolicą biskupstwa, lecz w 871 roku jego mieszkańcy uciekli przed najazdami Arabów w góry, do pobliskiego Caput Aquis (Capaccio Vecchio). Arabowie obwarowali się bowiem w pobliskiej Acropoli, skąd – nie raz, ani nie dwa – nękali okoliczną ludność.
Co ciekawe, w Capaccio rozwinął się – trwający do dziś – kult Matki Boskiej jako Madonny Granatu. Ikonografia chrześcijańska dokonała rewaloryzacji tradycyjnego wizerunku Hery – bogini przedstawianej właśnie z owocem granatu. Chrześcijaństwo nie zastąpiło przecież pogaństwa automatycznie – jak się powszechnie sądzi – lecz często asymilowało jego elementy i to nieraz w sposób zupełnie świadomy.
W 1100 roku biskupstwo Pestum zostało zawieszone. W 1246 roku miasto Caput Acquis zostało zniszczone przez Fryderyka II Hohenstauffa. Odtąd miejsce to opustoszało, przestając praktycznie istnieć w ludzkiej świadomości.
„ODKRYCIE MIASTA”
Fakt, iż świątynie przetrwały do naszych czasów w tak doskonałym stanie wynika z tego, że przez ponad 800 lat nikt nie zwracał na nie szczególnej uwagi. To nie tak, że o ich istnieniu nie wiedziano. Na pewno jednak nikt nie myślał o nich jako o zabytku, który się podziwia. W XI wieku Normanowie zwrócili – co prawda – uwagę na ruiny, ale przede wszystkim jako na skład materiałów budowlanych. Król Roger splądrował Pestum i przywłaszczył sobie nieco marmurów i zdobień z zamiarem wykorzystania do budowy katedry w Salerno.
W XVIII wieku Neapol był jednym z najważniejszych miast Europy. W 1738 roku odkryto Herkulanum, a dziesięć lat później Pompeje. Miasto stało się jednym z głównych miejsc, do którego udawały się tabuny młodych arystokratów w ramach tzw. Grand Tour – duchowej podróży, dzięki której zdobywali kulturalne obycie w świecie. Także wielu Polaków w drugiej połowie XVIII wieku przybywało do Neapolu, gdzie rezydował nawet wyznaczony dla nich konsul – Francesco Rajoli – agent Stanisława Augusta Poniatowskiego. Zamiast blogów spisywali oni dzienniki podróży, gdyby kto myślał, że tylko my – współcześni – tak kochamy Italię.
To właśnie dzięki zjawisku Grand Tour, Pestum wróciło do życia jako zabytek. „Odkrycie” Pestum datuje się więc na połowę XVIII wieku, kiedy to książe Felice Gazola – komandor artylerii Królestwa Neapolu przybywszy w to miejsce, odjechał do tego stopnia zauroczony nim, iż opowiedział o tym królowi. Co więcej – wykonał rysunki, które zostały opublikowane w Paryżu. Odtąd zaczęły się pielgrzymki archeologów jak Winkelmann, rysowników jak Piranesi i poetów jak Goethe. W ten sposób Pestum stało się najdalej na południe wysuniętym punktem w ramach Grand Tour. Szybko zyskało sławę, którą nieprzerwanie cieszy się do dziś.
MUZEUM ARCHEOLOGICZNE
Obok parku archeologicznego znajduje się także muzeum, którego odwiedziny gorąco polecam. Przedstawia ono historię miejsca począwszy od prehistorii, poprzez okres grecki, lukański i rzymski. Możemy tam zobaczyć metopy ze świątyni Hery, malowane grobowce, przedmioty codziennego użytku: wazy z brązu, ceramikę czy też biżuterię, broń oraz hełmy składane wraz ze zmarłym do grobu. Zdecydowanie najbardziej znanym eksponatem jest – pochodzący z około 470 roku przed Chrystusem – grób nurka odnaleziony około 1,5 km od Pestum na małym greckim cmentarzu.
Jest to rodzaj grobu w kształcie skrzyni pokrytej wspaniałymi malowidłami. Te najsłynniejsze znajduje się na pokrywie grobowej skrzyni i przedstawia nagiego mężczyznę, dokładnie w momencie skoku do wody. Badacze są zgodni co do tego, że malowidło ma charakter symboliczny. Nie chodzi tu bynajmniej o sportretowanie sportowego wyczynu, co raczej moment przejścia do innego świata. Symbolika morskiej wody związana jest bowiem z chaosem i amorficznością: piekłem, śmiercią i otchłanią.
PRAWDA ZAKLĘTA W RUINACH
Zbigniew Herbert w jednym ze swoich esejów tak pisał o Pestum. “Trzeba spędzić wśród kolumn przynajmniej jeden dzień, aby zrozumieć życie kamieni w słońcu. Zmieniają się one zależnie od pory dnia i roku. Rankiem wapień Paestum jest szary, w południe miodowy, o zachodzie słońca płomienisty. Dotykam go i czuję ciepło ludzkiego ciała”.
Tak, możemy powiedzieć, że ruiny są pełne życia. Zawsze gdy odwiedzam tego typu miejsca, myślę o ludziach, którzy tam mieszkali, o tym, jak bardzo byli do nas podobni i czym się różnili. Ruiny na przekór tym, którzy z pogardą mówią, że jedziesz oglądać „kamiory” – odsłaniają świat, w którym tamci ludzie żyli. Owocne zwiedzanie nie obejdzie się bez doświadczenia fuzji tych dwóch światów. Inaczej będziemy tylko bezwiednie pałętać się pośród tych kamieni jak błędne owce i gapić się dookoła jak wół w malowane wrota.
Zbałamucone ideą postępu umysły sądzą, że każde pokolenie jest mądrzejsze i lepsze od poprzedniego. Co najwyżej nie mogą się nadziwić, że tak piękne budowle powstały tak dawno. Zakonserwowane w swojej bezużyteczności utwierdzają nas jedynie w poczuciu wyższości naszych form życia. Eksponaty muzealne niewiele nam już mówią, bo zostały skutecznie zneutralizowane. Wyrwane z kontekstu, w jakim funkcjonowały, stały się dla nas jedynie obiektami do podziwiania. Człowiekowi współczesnemu wydaje się, że życie uszło z nich całkowicie, a wraz z nim wszelki sens. Tego typu obcowanie z przedmiotami przeszłości zdradza jedynie naszą utratę kontaktu z przeszłością. Poza okrzykiem zachwytu nad ich pięknem, nie są już dla nas nośnikami jakiegokolwiek sensu.
Lecz to, co ma sens nie zna upływu czasu. Zawsze jest obecne. Każde miejsce ma swoją prawdę. Trzeba ją tylko umieć wskrzesić.