Dziś post do bólu praktyczny, a przy tym kontrowersyjny, bo czas jest gorący i wielu rozważa wybór wakacyjnego kierunku na ostatnią chwilę. Jak zwykle Italia jest dla mnie numerem jeden, bo gdzie bym nie był i tak zawsze myślę sobie, że mogłem jechać do Włoch i pewnie – mimo wszystko – byłbym z tej decyzji zadowolony. Bo choć wiele jest pięknych miejsc na świecie, najlepiej jednak – oprócz własnego domu – jest oczywiście w Italii.
ZDRASTWUJTIE RIMINI
Ale Rimini? O mój Boże! Tylko nie tam! Jeśli kochasz Włochy, powinieneś to miejsce należy obijać szerokiem łukiem. Wiem, że wielu italianofilów krzywi się w tym momencie. Turystyczny kombinat nad Adriatykiem. Rosyjska enklawa. Skupisko architektonicznego paskudztwa i tym podobne epitety można usłyszeć na jego temat. Co jak co – ale poza „Italią w miniaturze” – mało jest akurat Italii w Rimini. A jeśli kto lubi gwar, tłok, wszechobecną letnią tandetę i niskich lotów komercję to niech sobie jedzie do Rimini. Niech tylko nie mówi później, że mu się we tych Włoszech nie za bardzo podobało jednak. Rimini to ponoć kurort upadły, który czasy swojej świetności ma dawno za sobą. Może i upadły, ale wciąż cieszący się sporą popularnością – szczególnie wśród naszych wschodnich przyjaciół.
Otóż w Rimini byłem „przy okazji”. Pewnie nie wybrałbym się tam specjalnie. Chciałem jednak zrelaksować się nieco nad morzem i wrócić do domu – jak to wypada na urlopie – odrobinę opalony. Nie mogę zaprzeczyć, że wiele z tych niewątpliwych epitetów na temat Rimini to szczera prawda. Pierwsze co nas wita po wyjściu z pociągu to wielkie, ohydne bloczysko, które nie wiadomo skąd i dlaczego stoi samotnie w tym oto miejscu. Taki właśnie jest ten śródziemnomorski kurort cieszący się niechlubną sławą taniego blichtru. Brak w nim dobrego smaku, a więc dokładnie tego, czego szukamy i czego oczekujemy od Italii. A jednak, mimo wszystkich tych mankamentów, nie uważam pobytu w Rimini za błąd. A to dlaczego?
ROZKOSZNIE ROZGRZANY PIASEK
Bo choć to prawda, to jednak nie cała prawda. Żadne subiektywne wrażenie czy czyjeś samopoczucie związane z jakimś miejscem nie może przecież rościć sobie pretensji do tego, by uchodzić za całą prawdę. Rimini nie jest złe choćby dlatego, że dość podobnie wygląda większość popularnych wakacyjnych miejsc dla zwykłych zjadaczy chleba. Otóż Rimini ma wiele twarzy, o których – być może – większość wypoczywających tam wczasowiczów nie ma najmniejszego pojęcia. Prawda o tym mieście jest dużo bardziej złożona.
Co jest więc największym atutem Rimini? Nie jest to na pewno dokładnie ta sama odpowiedź co odpowiedź na pytanie, z jakiego powodu ciągną do niego tak wielkie tłumy. Ta wydaje się prosta!
Niewątpliwie jest to długa, kilkunastokilometrowa szeroka, a przy tym naprawdę piaszczysta plaża. Piasek jest drobny i delikatny. Żaden żwir czy kamienie. Można więc spacerować godzinami wzdłuż wybrzeża o brzasku dnia zanim plażowicze wylegną tłumnie i trzeba będzie mijać ich slalomem. Pisząc już słów kilka na temat plażowania, trzeba wspomnieć tę smutną prawdę, że plaże są prawie w 95 procentach płatne. A cena leżaka nie jest mała, bo 18 euro za dzień. Jednak z każdym dniem cena jest nieco łagodniejsza, gdy rezerwuje się go na dłużej.
Jednak plaża przy samym porcie jest plażą bezpłatną. Sporo więc ludzi, w tym naszych rodaków, rozkłada się tam na kocyku. Są i plaże upadłe – najprawdopodobniej właściciel splajtował i plaża leży bezpańsko. Taką jest choćby plaża nr 87 – tam również amatorzy bezpłatnego leżakowania, mogą sobie rozłożyć swój kocyk bez obawy, że nadejdzie ktoś i poprosi o opuszczenie miejsca lub wykupienie kompletu leżaków z parasolem. Jak można przypuszczać w sezonie jest tak niesamowity tłok, ale w drugiej połowie czerwca było tam wciąż sporo miejsca.
RZYMSKIE RIMINI
Ileż można leżeć na plaży? W moim przypadku nie za długo. Dlatego warto sobie przypomnieć, że Rimini nie powstało wcale w latach 70-tych ubiegłego wieku na potrzeby amatorów gorących plaż, lecz jest to starożytne miasto, które w 268 roku przed Chrystusem założyli Rzymianie pod nazwą Ariminum. Mamy tu więc całkiem spory zbiór pozostałości rzymskich. Okazały łuk Oktawiana Augusta, a po drugiej stronie miasta – most jego następcy – cesarza Tyberiusza, który mimo upływu dwóch tysięcy lat, wciąż spełnia swoją funkcję. Miasto przeżywało swój rozkwit właśnie za Augusta, który ponownie ufundował miasto. Odkryto tu także tak zwany Domus del Chirurgo, czyli rzymską willę usytuowaną pod powierzchnią dzisiejszego Piazza Ferrari. Wydobyto z niej około 100 sztuk narzędzi chirurgicznych przechowywanych obecnie w muzeum miasta Rimini.
RIMINI MALATESTÓW
Od XII wieku Rimini znajduje się pod rządami rodu Malatesta. To właśnie z ich inspiracji w XIII i XIV stuleciu powstawały takie zabytki jak: dom rodowy Malatestów, Palazzi Comunali, kościół San Giovanni Evangelista, zwany też Chiesa degli Agostiniani oraz część starej katedry Santa Colomba. Począwszy od 1446 r. rozpoczęto najznamienitszą realizację rodu Malatestów – tak zwane Tempio Malatestiano. Od roku 1809 pełni on funkcję kościoła katedralnego diecezji Rimini. Przedsięwzięcie to polegało na przebudowie gotyckiego kościoła poświęconego św. Franciszkowi, ozdobionego wcześniej – o zgrozo – freskami samego Giotta. Obecnie jedyną pozostałością jego autorstwa jest krucyfiks przechowywany w jednej z kaplic. Przebudowa miała oznaczać powstanie całkowicie nowego, monumentalnego budynku odpowiadającego aspiracjom jego fundatora – Sigismondo Malatesty, słynnego kondotiera (dowódcy najemników) zwanego także „wilkiem z Rimini”. Budynku nigdy jej zresztą nie dokończono. Brakło funduszy. A papież Pius II do tego stopnia zdenerwował się – nie samym brakiem wykończenia – co raczej jego „pogańskim” wyglądem, że ekskomunikował Sigismonda. Taki to był smutny finał jego architektonicznej megalomanii.
Leon Battista Alberti odpowiedzialny był za projekt, podczas gdy Matteo de Pasti i Agostino di Duccio mieli zająć się jego upiększeniem. W 1451 roku do Rimini przybywa nie kto inny jak sam Piero della Francesca i na zamówienie Sigismonda maluje fresk wotywny: „Sigismondo Malatesta klęczący przed Świętym Sigismondem Królem Burgundi”.
Trzeba przyznać, że realizacja fanaberii Sigismonda miała szczególne znaczenie w dziejach nowożytnej architektury europejskiej, a to ze względu na nowatorskie rozwiązania, jakie w niej zastosowano. Pierwszym z nich było dostosowanie antycznej fasady świątyni do schematu trójnawowego kościoła. Kolejnym był fakt, iż Alberti w tworzeniu dolnej szczęści fasady świątyni, inspirował się antycznym łukiem triumfalnym, tutejszym – łukiem Augusta z Rimini, jak również rzymskim łukiem Konstantyna. Kolejnym ważnym rozwiązaniem inspirowanym antykiem jest zastosowanie arkad w bocznych ścianach kościoła.
O Tempio Malatestiano można powiedzieć jedno. Była jak na swoje czasy architektonicznym eksperymentem, który w dodatku powierzono człowiekowi, który – co prawda – popełnił jeden traktat o architekturze, ale przy tym nie miał żadnego praktycznego doświadczenia.
RIMINI FELLINIEGO
Rimini to nie samo tylko miejsce narodzin największego włoskiego reżysera i jednego z najznamienitszych twórców światowego kina – Federico Felliniego, ale także magiczna przestrzeń, w której kształtowała się jego wyobraźnia i rodziło poczucie estetyki. Świat dzieciństwa i młodości, do którego powraca w Amarcordzie czy Wałkoniach to źródło inspiracji, jak również scenografia filmowych dzieł. Szczególnie dzielnica San Guiliano, gdzie kolorowe domy, gospody i freski na ścianach nie utraciły pierwotnego uroku, jaki Fellini potrafił tak doskonale wyrazić w swoich filmach.
Zaraz obok Łuku Augusta, można zwiedzić muzeum artysty a w nim obejrzeć choćby kostiumy filmowe wykorzystane w filmie Rzym, ulotki, rysunki i szkice. Jest jednak w Rimini szczególne miejsce związane z reżyserem, miejsce, które wynosiło jego wyobraźnię na sam szczyt, będąc dla niego – jak sam mówi – “Bagdadem, Istambułem i samym Hollywoodem”. Mowa jest o Grand Hotelu, który Fellini kochał i w którym przyszło mu także opuścił ten świat w 1993 roku.
Rimini jest miejscem wymagającym. Można go doświadczyć powierzchownie, przeżyć błaho jak samo życie. Ale można też odszukać pod warstwą tandety zupełnie inne obszary. Możesz w nim odnaleźć prawdziwe piękno, bo przecież każde miejsce ma swoją prawdę. Nie zawsze łatwą i często nieoczywistą. Czy Rimini jest piękne? Na pewno można pokochać tę jego nieoczywistość. Ja tam na pewno wrócę.
… Aha. Byłbym zapomniał. W La Brasserie na Via Lagomaggio 136 jest świetna carbonara. Podwójna. I to w dobrej cenie.