„Sirmio, klejnocie wysepek, półwyspów, jakie wśród jezior, nieruchomych stawów lub w morzu dzierżą obaj Neptunowie, jaka to radość oglądać cię znowu! Nie śmiem uwierzyć: rzuciłem nareszcie bityńskie pola i przygnałem – tutaj! Beztroskie serce – czy jest większe szczęście? Gdy z serca kamień, po pielgrzymim trudzie gdy przed ołtarze wracamy znajome i znów we własnym spoczywamy łóżku! Oto nagroda po długiej wędrówce. Witaj więc, wdzięczne Sirmio, mym powrotem raduj się, ciesz się, lidyjskie jezioro, śmiejcie się, śmiechy, w każdym kącie domu!”
Katullus, wiersz XXXI, tłum. G. Franczak
„Wysoko, w pięknej Italii leży jezioro, u stóp Alp, co zaciskają Niemcy, na wysokości Tyrolu, nazywane Benaco”
Dante Alighieri, Boska komedia, Pieśń XX Piekła, tłum. J. Mikołajewski
W POSZUKIWANU KATULLUSA
Sirmione – niewielki cypel wbity w południowy brzeg jeziora Garda, napuchnięty od wielkiej masy ludzkiej, cieszył się tak wielką popularnością już w czasach rzymskich. Można tu było złapać wiatr ochłody od pobliskiej Werony, która – jak na ówczesne czasy – była już całkiem sporą, a co za tym idzie, męczącą metropolią. To właśnie tutaj na zboczu półwyspu znajduje się ogromny kompleks – antyczna posiadłość, której właściciel pozostaje nieznany po dziś dzień. Jego nazwa została powiązana z postacią rzymskiego poety Katullusa, który rzeczywiście gdzieś tutaj miał swoją willę, lecz z pewnością nie była to ta, o której właśnie mówimy. Bez cienia wątpliwości tak zwana Grota Katullusa została zbudowana dopiero po jego śmierci. Z postacią Katullusa willę powiązał renesansowy historyk – niejaki Marino Sanuto Młodszy. Jej powstanie datuje się albo na sam koniec I wieku przed Chrystusem lub początek I wieku, natomiast schyłek jej funkcjonowania miał miejsce pod koniec III wieku.
Warto jednak pozostawić na chwilę majestatyczną willę i poświęcić chwil kilka postaci rzymskiego poety. Gajusz Waleriusz Katullus pochodził z pobliskiej Werony i był poetą żyjącym pod koniec pierwszego wieku przed Chrystusem. Umarł młodo, mając lat zaledwie około trzydziestu, a powiadają niektórzy, że przyczyną jego śmierci była miłość do jakiejś Lesbii, której poświęcił znaczną część swoich utworów. Czy to prawda, czy nie, trudno powiedzieć, choćby dlatego, że Lesbia nie wypełniała jego serca w zupełności. Opiewał on także w swych utworach młodzieńca o imieniu Juwencjusz, z którym realizować miał ideał greckiej pederastii. Pisał także wiersze zaangażowane politycznie z nieukrywaną niechęcią do Juliusza Cezara, którego ojciec poety miał także gościć w swojej willi w Sirmione. Opiewał on także urodę półwyspu, na którym tak lubił bywać i wieść życie rzymskiego sybaryty. Trzeba jednak ostrzec, że jego cięty język szokuje czytelników po dziś dzień. Niektóre z jego utworów są na tyle obsceniczne, że gdyby nie ich niepodważalna wartość artystyczna, moglibyśmy rzec, że był wulgarnym pornografem. Katullus jednak był zdania, że rolą poezji nie jest szerzenie ogłady i delikatność, opiewająca jedynie dobre obyczaje, a wręcz przeciwnie – ordynarna nieraz dosadność!
„Zerżnę was w dupę i w mordę, do bólu, cioty pieprzone – Aureli, Furiuszu! Czytając moje pikantne wierszyki wyrokujecie, że jestem bezwstydny? Poeta winien być zbożny i czysty, i na tym koniec – wiersze być nie muszą. Bo wiersze są wtedy wdzięczne i dowcipne, jeśli pikantne i nieco bezwstydne, żeby umiały zbudzić śpiące zmysły nie tyle chłopców, co włochatych starców, którym się nie chce już robić lędźwiami. Gdy o całusów czytacie tysiącach, zaraz mi członka bierzecie pod lupę?” Wsadzę wam w mordę i zerżnę was w dupę!”
Wiersz XVI, tłum. G. Franczak
Z tego właśnie powodu wielu wierszy nie tłumaczono aż do wieku XX. U nas „Poezje wszystkie” Katullusa wydali odważnie w wydawnictwie Homini ojcowie benedyktyni z Tyńca.
NAJWIĘKSZA RZYMSKA WILLA W PÓŁNOCNEJ ITALII?
Owa willa to właściwie dość potężny kompleks składający się aż z trzech poziomów i zajmujący powierzchnię dwóch hektarów. Same ruiny wyglądają naprawdę okazale i wskazują na prawdziwą rezydencję. Słowo willa ma dziś konotacje daleko skromniejsze i nie jest tu ani trochę adekwatne, podobnie jak nie oddaje zupełnie kompleksu w Tivoli, także zwanego Willą, gdzie właściwie mamy do czynienia z miastem w pełnym tego słowa znaczeniu. Tutaj z kolei mamy do czynienia z najbardziej okazałą rezydencją z czasów rzymskich, jaką odnaleźć możemy w północnej Italii. Położona w spektakularnej scenerii. Z jednej strony niemalże wpada do jeziora, a z drugiej otoczona jest gajem oliwnym, składającym się z około 1500 drzew.
Struktura willi oparta jest na prostokącie o wymiarach 167 na 105 metrów. Wykonano solidną robotę, by móc oprzeć ją o skalisty brzeg jeziora, znanego wówczas jako Benaco. Główny poziom jest tym, który uległ największemu zniszczeniu z uwagi na to, iż – jak to bywało najczęściej – willa została później potraktowana jako źródło materiału budowlanego. Główne wejście było usytuowane po stronie południowej od strony lądu i prowadziło od razu do najwyższego poziomu, na którym znajdował się basen wraz z zapleczem termalnym. Na tym samym poziomie wzdłuż jeziora rozciągały się tarasy osłonięte od słońca za pomocą płóciennych tkanin zwanych velarium, używanych często przy kryciu amfiteatrów. Niższe poziomy willi służyły głównie służbie, a także pozwalały dotrzeć na kamienistą plażę u podnóża skały.
Zachodnią część piętra środkowego zajmował kryptoportyk, czyli taki rodzaj portyku, który obudowany jest ze wszystkich stron. Część mieszkalna umiejscowiona została w części północnej i południowej, natomiast część główna o powierzchni 400 m2 była otwartą przestrzenią, w której urządzono ogród. Warto wspomnieć co jeszcze znajduje się w okolicach starożytnych ruin. Otóż tuż pod willą znajduje się Jamaica Beach. Pomiędzy wejściem do willi a ogrodami znajduje się tzw. Lido delle Bionde, którego nazwa pochodzi od słowa „Biunda”, czyli teren zamknięty
W IV i V wieku, kiedy okazała budowla, była już opustoszała, jej elementy zostały włączone do obwarowań Sirmione, a na jej terenie urządzono sobie cmentarzysko.
TWIERDZA SCALIERICH – FORTECA NA WODZIE
Wejścia do Sirmione strzeże forteca Scalierich, których wieże wynurzają się prosto z wody jeziora. Daje to efekt zamku na wodzie, która otacza mieścinę z każdej przecież strony. Budowa zamku została zapoczątkowana w roku 1277 jako twierdza obronna dla rodziny Scalierich, która władała Weroną w latach 1259-1387. Wznieśli oni zresztą kilka takich zamków wokół jeziora, a także w samej Weronie – znany jako Castelvecchio. W 1410 roku tereny te weszły w posiadanie Wenecji. To właśnie Wenecjanie wznieśli obwarowany dok, w którym mogą cumować łodzie. Lecz gdy Wenecjanie w XVI wieku zbudowali w pobliskim miasteczku Peschiera del Gardą nową twierdzę, garnizon wenecki został tam przeniesiony. Naprzeciwko wejścia do zamku znajduje się niewielki kościółek pod wezwaniem św. Anny, w którym znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, w który wkomponowano herb rodziny Scalierich, czyli drabinę.
Twierdza w Sirmione pojawiła się niedawno w filmie Luca Guadagnino Call me by your name, który możemy zobaczyć – bodajże na Netflixie – a na bank – na Amazon Prime. Po obowiązkowej wizycie na zamku idziemy na miasto, choć jest ono niewielkie i obsypane tandetnymi pamiątkami oraz masą turystów, z których prawie każdy je lody, broni ono zawzięcie swojego uroku. Zresztą, aby dostać się do Groty Katullusa, musisz popłynąć ludzkim potokiem do końca cyplu. Rzymianie ciągnęli tu nie tylko dla walorów krajobrazowych, ale także z powodu gorących źródeł, jakie się tu znajdują. Możesz skorzystać z ich dobrodziejstw w którymś z centrów spa. Pod koniec XIX wieku ponownie odkryto źródła termalne, a samo Sirmione stało się celem turystyki zamożnych Włochów. Ja się jednak tym nie interesował zbytnio. Idąc w kierunku ruin, możemy także zboczyć nieco z drogi, by na wzgórzu Malvino zobaczyć – pochodzący z VIII wieku – kościół San Pietro in Malvino.
JAK SŁAWY POKOCHAŁY SIRMIONE
W Sirmione znajduje się także willa, w której mieszkała Maria Callas – słynna śpiewaczka operowa – za czasów, kiedy była żoną przedsiębiorcy Giovanniego Battistę Meneghiniego, będącego także jej menadżerem. Nie powiem nic nowego, jeśli napiszę, że także i ona także kochała to miejsce. Kochał je także i amerykański poeta Ezra Pound, który w liście do Jamesa Joyce’a gorąco namawia go do przyjazdu, gdyż „miejsce to warte jest podróży koleją”, a jego urok gwarantuje mu „on sam, jak i Katullus”. Ostatecznie – nienawidzący podróżowania – James Joyce wraz ze swoim 15 letnim synem udali się koleją z Triestu do Desenzano, a stamtąd łódką wprost do Sirmione. Na cześć włoskiego poety i noblisty Giosuego Carducci nazwano w Sirmione plac – piazza Carducci, którego na 35 lecie jego pracy jako profesora uhonorowano gałązką wawrzynu z drzewa rosnącego przy grobie Dantego w Rawennie.