Pojawił się po dwóch latach drugi sezon włoskiego serialu Gomorra. Choć zaliczam się do italianofilów, nie zalecam oglądania go tym, którzy chcą utwierdzać się w obrazie Włoch posiadanym na podstawie wakacyjnych wojaży i malowniczych uliczek. Wcale się nie dziwię, że mieszkańcy Neapolu protestują. Obraz miasta jest – delikatnie mówiąc – bardzo daleki od pocztówkowych widoków znad Zatoki Neapolitańskiej. Można by go nawet określić jako antypromocję miasta, gdyby nie fakt, że serial ten jest jednym z największych produktów eksportowych Włoch. Został sprzedany do 70 krajów. Bracia Weinstein kupili nawet prawo do amerykańskiego remake. Módlmy się, aby nie powstał!
BLOKERSI Z LA SCAMPIA
Zamiast podkreślania walorów zabytkowych tego pięknego miasta, na widoku mamy najpodlejsze dzielnice blokowisk. Brutalistyczne slumsy – pełne grafitti i pałętających się dresów ze złotymi łańcuchami. Podobne paskudztwa jak katowicka superjednostka, którym wspólnie patronuje myśl Le Corbusiera. Pełna patologii dzielnica La Scampia mieści w sobie około 80 tysięcy mieszkańców. Mieszkania bohaterów to mieszanina estetyki od Versacego, cygańskiego przepychu i wystroju wnętrz rodem z rosyjskiego porno. Choć nieprawość może dotknąć każdego, w każdym miejscu, opowieść ta mogła zdarzyć się tylko w Neapolu.
SMRÓD, BRUD I PRZEMOC
Włosi są dla nas niedoścignionymi wzorami pod wieloma względami. Wiele jest rzeczy, które robią lepiej. No może nie są wzorem porządku na ulicach. Nie odwiedzamy Neapolu po to, by zobaczyć jak powinny działać miejskie służby oczyszczania. Odwiedziny Neapolu mogą być szokiem nawet dla tych, którzy są przygotowani na to, że nie jest tu „zbyt czysto”. Poziom dewastacji miasta i ilości walających się wszędzie śmieci przekroczył moje wszelkie wyobrażenia, a Neapol zdecydowanie bije pod tym względem osławione brudem Palermo. A przecież nie przypadał właśnie na ten moment żaden strajk śmieciarzy – branża kontrolowana zresztą całkowicie przez mafię.
Nikt też nie zabija z takim wdziękiem jak oni. A zabijają naprawdę często – bez sentymentów czy wyrzutów sumienia. Śmierć jest dla nich jak kromka chleba. Umiera każdy kto wejdzie w drogę. Nie ważne czy jest uroczą małżonką, kochanym dotychczas kuzynem czy może przyjacielem z piaskownicy, którego nazywało się bratem. Jeden z bohaterów serialu, mając przystawioną lufę do skroni, powiada, że przez całe życie czuł oddech śmierci za plecami. Przemoc jest sposobem życia ludzi mafii, a dokładniej w tym przypadku Camorry – mafii neapolitańskiej zorganizowanej bez hierarchicznej struktury, dzięki czemu każda jej rana zasklepia się w błyskawicznym tempie.
W marcu 2009 roku około 150 tysięcy osób uczestniczyło w demonstracji zorganizowanej w Neapolu w ramach dnia pamięci o ofiarach mafii, podczas której odczytano nazwiska ponad 900 jej ofiar. Jedną z osób, które czytały tę listę, był nie kto inny jak Roberto Saviano, autor głośnej książki Gomorra, na której motywach powstał serial i który był także konsultantem podczas jego realizacji. Saviano po dziś dzień żyje w ukryciu w eskorcie ochroniarzy.
MATKA BOSKA ZABÓJCÓW
W serialu nie ma z kim sympatyzować. Wszyscy są skończonymi skurwysynami, dla których liczy się tylko kasa i bardzo swoiście pojęty honor. W zasadzie honor liczy się tylko dla starszego pokolenia. Przynajmniej takie zachowują pozory. Dla młodszych liczy się już tylko kasa bez ściemniania o honorze. A jest to oczywiście kasa z handlu narkotykami, gdzie każdy ma swój rewir: placyk, uliczkę czy zaułek. Swojego rejonu będzie on bronił jak czci własnej matki lub świętego ojca Pio, którego obrazek jest obowiązkowo obecny w każdy domu.
Fascynujące jest – z psychologicznego punktu widzenia – zjawisko mafijnej religijności. Tam święty ojciec Pio, krucyfiks i Madonna patronują mafijnemu biznesowi jak jakiemuś Opus Dei. Zabobonna dewocja jako element mafijnego życia jest gdzieś pewnie przedmiotem jakiegoś naukowego opracowania, ale niestety nic mi na ten temat nie wiadomo. Jest coś szczególnego w mentalności ludzi Południa – zdolność do bezkonfliktowego łączenia w sobie emocji, których źródła są nie do pogodzenia na płaszczyźnie racjonalnej. To jakby defekt równoległego funkcjonowania tych ludzi na poziomach, które się ze sobą wzajemnie nie komunikują.
Przypomina mi się wykład z religioznawstwa, w którym opisywany był przykład kobiety oblewającej autentycznymi łzami posąg Madonny, dokładnie zaraz po tym, jak wyrzuciła swoje dziecko na ulicę. To nie hipokrytka! Ona naprawdę płacze i żarliwie się modli. O dziwo – nic z tego nie wynika, jeśli chodzi o jej wybory moralne. Kuriozalna jest ta amoralna religijność, która to, co święte traktuje w sposób całkowicie magiczny.
PIZZA DLA CAMORRY
Serial jest surowy i brutalny. Bardziej przez atmosferę zagrożenia, jaka się unosi w gorącym powietrzu Neapolu niż za sprawą ukazywania scen realistycznej przemocy – choć i tych nie brakuje. Trzeba mieć świadomość, że zło jest wszędzie, a zachowanie niewinności jest praktycznie niemożliwe. Tutaj nie możesz nie być paranoikiem, bo w każdej chwili możesz stracić życie z rąk kogoś, kogo darzyłeś „pełnym” zaufaniem. Kto raz wszedł na drogę przemocy, ten będzie musiał odtąd kierować się logiką odwetu aż do samego końca.
Ty także jako turysta, kiedy jedziesz do Neapolu i zamawiasz cappuccino, musisz mieć świadomość, że wraz z nim pijesz krew ofiar Camorry. Obowiązkowo zamawiasz pizzę w jej ojczyźnie i jesz ją najpewniej w restauracji, która także należy do mafii lub płaci jej haracz. Także ty nie jesteś niewinny.
Film pokazuje w zasadzie najniższą warstwę tego gigantycznego interesu, który wykracza daleko poza Włochy. Najbardziej jednak przerażające jest to, że ta najniższa warstwa jest praktycznie nieodróżnialna od zwykłego zjadacza chleba. Ot taka banalność zła.