Określenie willa jest – delikatnie mówiąc – nieco mylące, gdyż mamy do czynienia z najrozleglejszym kompleksem ogrodowo-pałacowym świata starożytnego. Szacuje się, że posiadłość ta zajmowała od 80 do nawet 300 hektarów, a więc była większa od Pompejów. Jej obecny obszar to zaledwie 56 hektarów, ale i tak wystarczy, by zrobić na przybyszu wrażenie. Jest to więc raczej – bez odrobiny przesady – bardziej miasto niż „willa”. Od 1999 roku na liście zabytków UNESCO.
Choć była w budowie już od 118 roku, cesarz Hadrian (76-138 r.) powracając z kolejnych inspekcji imperium, miał w głowie wiele pomysłów jak urządzić u siebie coś, co przypominałoby to, co widział w Grecji czy Egipcie. Jako, że sam był entuzjastą architektury, jest wysoce prawdopodobne, że osobiście brał udział w jej projektowaniu. Jest więc kopia świątyni Serapisa z Egiptu czy Stoi Poikile z Aten.
Zresztą nazwy wielu budynków wprost pochodziły od nazw słynnych budowli. W dobrym guście było, aby cesarz miał willę poza miastem jak wielu spośród jego poprzedników. Luksus nie służył tylko osobistej wygodzie, ale miał na celu wyrażać siłę i majestat władcy. Najlepsze rozwiązania architektoniczne, cudowna roślinność bajecznych ogrodów, podgrzewane baseny czy olśniewające dzieła sztuki. To na pewno nie będzie zwykły domek na wsi. Willa nie tylko miała być wygodna i prestiżowa, ale miała także ucieleśniać ideę rzymskiego uniwersalizmu i być imperium w pigułce.
NAJWIĘKSZY RZYMSKI KOMPLEKS PAŁACOWY
Kompleks składał się z aż 30 budynków, dlatego nie sposób nawet pobieżnie ich tu opisać. Skupię się zatem tylko na tych najważniejszych. Pierwsza cześć kompleksu przeznaczona była dla cesarza, jego rodziny oraz gości. Do tej części zalicza się Teatr Morski, Pałac cesarski, Pałac zimowy, łacińską i grecką bibliotekę, kompleks potrójnej eksedry, oraz tak zwany Złoty Plac. Pałac cesarski był jedynie tylko częścią rezydencji i podzielony był na sektory posiadające naprzemiennie dziedzińce i ogrody. Co ciekawe, hiszpańscy archeolodzy odkryli tu prywatną latrynę – rozwiązanie niespotykane nawet w pałacach. Mozaiki z pałacu można dziś oglądać w Watykanie oraz Berlinie.
Kompleks Potrójnej Eksedry był wielkim przedsionkiem do cesarskiej rezydencji. Połączony był z budynkiem, który nazwano Pałacem Zimowym z uwagi na to, że każdy pokój na jego najwyższym poziomie posiadał system grzewczy. Sądzi się nawet, że Pałac Zimowy był właściwą rezydencją cesarza. Sąsiadował on po wschodniej stronie z tzw. Rybnym Stawem oraz nimfeum. Był on zbiornikiem wodnym otoczonym kolumnadą wraz z serią posągów. Teatr Morski to w zasadzie kolejna rezydencja, która swoją nazwę zawdzięcza morskim motywom oraz – otoczonej jońskim perystylem – sztucznej wysepce pośrodku.
Złoty Plac był jednym z najbardziej luksusowych budynków. Składał się z wielkiego dwunawowego portyku okalającego ogród, a w jego centrum którego znajdował się prostokątny staw. Główne jego pomieszczenia znajdują się w części południowej. Wewnątrz znajdował się wielki hol z półokrągłym nimfeum na samym końcu. Nie do końca wiadomo do czego mógł służyć, ale domniemuje się, że był cesarską jadalnią z powodu latryn, które zwykle umieszczano właśnie w pobliżu jadalni. Jest zresztą bardzo podobny do Biblioteki Hadriana w Atenach, czyli obiektu zbudowanego – mniej więcej – w tym samym czasie.
Dalej mamy tzw. Małe i Duże Termy oraz Termy Heliocaminus – dogrzewane promieniami słonecznymi przez okno w suficie. Inna część przeznaczona była dla dostojników cesarskich i jeszcze inna dla obsługi, czyli: żołnierzy, służby i niewolników. Co ciekawe, budynki połączone były podziemnymi korytarzami tak, aby służba mogła być niewidoczna dla gości cesarza. To jeszcze bardziej daje nam do zrozumienia, że mamy właściwie do czynienia z miastem.
Poecile to spory teren wraz z prostokątnym zbiornikiem wodnym otoczonym portykiem. Miał on w zamyśle nawiązywać do ateńskiej Stoi Poikile, czyli Malowanego Portyku w Atenach. To właśnie w Stoi Poikile zaczął nauczać Zenon z Kition, stąd wzięła się nazwa szkoły filozoficznej stoików. Wzdłuż zachodniej strony Poecile znajdowała się konstrukcja zwana Setką komnat. Aż tyle ich w rzeczywistości nie było. Służyły jako magazyny zaopatrzenia i pokoje dla służby.
CANOPUS – NAJBARDZIEJ ZNANE MIEJSCE W WILLI HADRIANA
Nie sposób tu jednak opisać – nawet pobieżnie – wspaniałości każdego z tych budynków. Z pewnością najbardziej rozpoznawalną i najlepiej zachowaną częścią Willi Hadriana jest tzw. Canopus. czyli długi na 119 metrów i szeroki na 18 basen, który nawiązywał do kanału, jaki łączył Aleksandrię z miastem Kanopus znajdującym się w delcie Nilu, a które Hadrian odwiedził w 130 roku. Basen wciąż jest częściowo otoczony kolumnadą wraz z cementowymi replikami rzeźb, które choć odrobinę pozwalają naszej wyobraźni przywołać minioną wspaniałość tego miejsca. Cztery kariatydy i dwóch sylenów stoi na zachodniej stronie. To właśnie dzięki kopiom kariatyd z willi Hadriana możemy dowiedzieć się jak wyglądały ich ręce, te bowiem nie zachowały się w oryginale na ateńskim Akropolu.
W zaokrąglonej części mamy dwie Amazonki, Hermesa i prawdopodobnie Aresa. Mamy też krokodyla i personifikację Nilu oraz Tybru. Niestety nie widziałem oryginałów, które przechowywane są w pobliskim budynku Aquarium del Canopo, otwartym tylko z okazji tymczasowych wystaw. Canopus miał być ucztą dla oczu dla biesiadujących w znajdującym się tuż obok tzw. Serapeum, który był w istocie letnią jadalną połączoną z nimfeum. Nawiązywał wprost do świątyni Serapisa znajdującej się w mieście Kanopus – ośrodku kultu tego synkretycznego bóstwa.
W Muzeach Watykańskich znajdziemy rekonstrukcje Serapeum z oryginalnymi rzeźbami znalezionymi na terenie willi Hadriana. Miał on – wedle pewnej interpretacji – reprezentować cały basen Morza Śródziemnego. Posągi amazonek miały przedstawiać Efez, a Kariatydy – Ateny. Sama zaś eksedra reprezentowała deltę Nilu połączoną tunelem w skale, który z kolei przywodził na myśl Dolny i Górny Egipt. W sporych rozmiarów niszy stał posąg Demeter utożsamionej z Izydą. Tak więc koniecznie zwróćmy uwagę – będąc w sekcji egipskiej Muzeum Gregoriańskiego – na wystrój wspomnianego Serapeum, które miało być miejscem kultu boskiego Antinousa utożsamionego z Serapisem.
ANTINOUS – CHŁOPIEC, KTÓRY ZOSTAŁ BOGIEM
Nie sposób jest nie wspomnieć tu o jednym z największym love story świata antycznego, które ściśle wiąże się z willą Hadriana. Chodzi o relację cesarza z bityńskim chłopcem o imieniu Antinous (ok. 111-130 r.), którego sława dotarła do naszych czasów za sprawą niezliczonych posągów i popiersi sławiących jego piękno. Trudno ustalić jak się poznali. Opowieści, że jakoby cesarz wypatrzył chłopca z nizin podczas jednej ze swoich podróży, zauroczył się nim, a następnie włączył do swojej świty, można raczej między bajki włożyć. Faktem jest natomiast, że został on po pewnym czasie nie tylko pupilem cesarza, ale także jego kochankiem.
Jak bardzo mogłoby to nas gorszyć, nie było to wówczas niczym nadzwyczajnym. Małżeństwo Hadriana z Wibią Sabiną było bowiem czystą formalnością, a imperator od dawna preferował “grecką miłość”. Antinous z cała pewnością spędził z Hadrianem trzy ostatnie lata swojego krótkiego życia. Razem podróżowali, polowali i wspólnie wzięli udział w misteriach eleuzyjskich w Grecji. Raz nawet sam cesarz uratował chłopaka podczas polowania na lwy w Libii. Dla upamiętnienia tej niebezpiecznej sytuacji wybito aż trzy medaliony.
Niestety właśnie podczas tej podróży chłopak utonął w Nilu, choć okoliczności jego śmierci już wówczas budziły wątpliwości i od razu zaczęły krążyć różne pogłoski. Kasjusz Dion w swej Historii Rzymskiej pisze, iż nie tyle utonął, co został złożony w ofierze. Aureliusz Wiktor w swej biografii cesarzy pisze z kolei, iż Antinous sam ofiarował się w ofierze mającej na celu przedłużenie życia Hadriana. Historia Augusta wspomina tylko enigmatycznie, że pojawiały się pewne pogłoski – oprócz tych o ofierze – także takie, że piękno chłopca i wybujała zmysłowość cesarza stały za jego śmiercią. Istotne jest że to, co uchodziło chłopcu, dla mężczyzny stawało się przedmiotem hańby. Stąd też nie jest wykluczone, że Antinous mógł sam chcieć odebrać sobie życie, by uchronić w ten sposób własny honor. Również dziś okoliczności śmierci Antinousa budzą kontrowersje wśród badaczy. Antinous zginął bowiem dokładnie 24 października, w dniu, w którym obchodzono uroczystość upamiętniającą śmierć i ponowne narodziny Ozyrysa – boga, którego rozczłonkowane ciało spoczęło na dnie Nilu. Stał się więc nowym Ozyrysem.
Jedno jest pewne. Hadrian popadł w rozpacz tak wielką, że – jeżeli mamy mówić o publicznym zgorszeniu – to wywołała je dopiero żałoba i to wszystko, co było jej konsekwencją. Historyk Kasjusz Dion pisze, że cesarz rozpaczał jak kobieta, a okres, w którym pozostawał w żałobie przekraczał wszelką miarę przyzwoitości. Chłopak został natychmiast deifikowany, a jego kult rozprzestrzenił się z czasem do najdalszych zakątków imperium.
Cesarz założył ku jego czci miasto Antinopolis w okolicach miejsca, w którym zginął. Wkrótce utożsamiany był już nie tylko z Ozyrysem, ale także z Apollem, Hermesem, Silvanusem (zdjęcie poniżej przedstawia Antinousa jako Silvanusa – bóstwo leśne) i Dionizosem. Takie ubóstwienie osoby spoza rodziny cesarza było czymś niespotykanym w świecie rzymskim i wywołało powszechne poruszenie. Co ciekawe, pomimo tego, że jego kult był osobistą ekstrawagancją władcy, przetrwał śmierć swojego pomysłodawcy i dotrwał aż do późnego antyku. Wybijano ku jego czci monety, stawiano rzeźby, świątynie, nazwano jego imieniem gwiazdozbiór i organizowano igrzyska.
Wydaje się nawet, że Antinous przetrwał także własny kult. Pojawiło się bowiem i takie curiosum na początku IV wieku w postaci płaskorzeźby przedstawiającej nagiego Antinousa z kiścią winogron w jednej ręce, co wskazuje na utożsamienie z Dionizosem i wzniesionym w górę krzyżem w drugiej. Postać Antinousa miała także swoje liczne renesanse w sztuce. Wiersze Oscara Wilde’a, Fernando Pessoa, powieść Marguerite Yourcenar Wspomnienia Hadriana czy choćby najnowsza opera Rufusa Wainwrighta Hadrian to tylko kilka przykładów. Także całkiem niedawno nazwano piękną tarantulę Pamphobeteus Antinous. Można ją sobie kupić na allegro za 350 złotych.
ANTINEION I TAJEMNICZY OBELISK
Dziwnym byłoby, gdyby pamięć o Antinousie nie znalazła swojego miejsca w ulubionej posiadłości cesarza. To najnowsze z odkryć na terenie willi. Dopiero w 1998 roku odsłonięto pozostałości budowli nazwanej Antinoeion, która była też ostatnią, jaka została wybudowana na terenie posiadłości. Początkowo myślano, że to kolejne nimfeum z dużą eksedrą, czyli półkolista kolumnadą, ale okazało się, że jest to coś zdecydowanie większego.
Choć dziś w zasadzie możemy oglądać tylko miejsce po tej intrygującej budowli, archeolodzy byli w stanie dość dobrze odtworzyć jej strukturę. Zdania wśród badaczy są podzielone. Niektórzy twierdzą, że był to rodzaj cenotafu – czyli symbolicznego grobowca, mauzoleum i świątyni zarazem. Posąg Antinousa jako Ozyrysa, który możemy dziś oglądać w Muzeum Watykańskim prawdopodobnie także pochodzi właśnie stąd. Nie wdając się w detale, w Antineionie, stały na podwyższeniu dwie małe świątynie zwrócone ku sobie, pośrodku zaś nich podwyższenie – to prawdopodobnie miejsce, gdzie umieszczono egipski obelisk zwany dziś obeliskiem Barberinich stojący na wzgórzu Pincio w Rzymie.
Obelisk mierzący 9,35 metra pokryty jest hieroglifami, które mówią, iż Antinous zostaje utożsamiony z Ozyrysem i uprasza u boga Re o zbawienie dla Hadriana. I to właśnie czwarta linijka tekstu wyraźnie wskazuje na to, że Antineion był prawdziwym, a nie tylko symbolicznym grobem Antinousa. Mówi ona bowiem tak: “Antinous spoczywa w grobie pośród ogrodu – posiadłości cesarza Rzymu.” Przy czym ogród jest tu rozumiany jako willa Hadriana. Taką właśnie hipotezę stawiają Zaccaria Mari i Sergio Sgalambro w swoim artykule “The Antinoeion of Hadrian’s Villa: Interpretation and Architectural Reconstruction”. Jest zresztą psychologicznie wysoce nieprawdopodobne, by Hadrian pozostawił ciało ukochanego w Antinopolis.
Obelisk jednak już na początku III wieku miał zniknąć z willi i zostać przetransportowany do Rzymu, by ozdabiać Circus Varianus – hipodrom ukończony za panowania Heliogobala. Koniec końców, wskutek wielu perypetii kardynalsko-papieskich znalazł się tam, gdzie jest do dzisiaj. Tatiana E. Fox w swoim artykule “The cult of Antinous and the response of the Greek East to Hadrian’s creation of god” zwraca uwagę na inną rzecz, jaką można wyczytać z obelisku. Pisze ona, iż przedstawienie Antinousa jako zbliżającego się do boga podziemi Thota oznacza, iż jego śmierć miała charakter heroicznej ofiary złożonej z samego siebie. Podobną zresztą tezę postawił już rzymski historyk Kasjusz Dion.
W przypadku Antineionu wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. Wcale nie ma pewności, że obelisk na wzgórzu Pincio jest tym, który stał w Antineionie. Być może jest nim bliźniaczy obelisk, którego fragment znajduje się obecnie w Muzeum Kapitolińskim.
WILLA HADRIANA – MODEL IDEALNEJ REZYDENCJI
Wszyscy, którzy kochają ruiny – tak jak ja – będą zachwyceni. Choć w wyobraźni już widzę cały ten przepych z czasów świetności tego miejsca. Dziwię się, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysł zbudowania choćby term będących dokładnym odwzorowaniem rzymskiej budowli. Byłby to z pewnością komercyjny przebój. Póki co eksploruję ruiny i przeskakuję z kamienia na kamień. To właśnie pośród tych „kamieni” oddał ducha niestrudzony miłośnik ruin – Giovanni Battista Piranesi, który dał potomności ponad dwa tysiące miedziorytów i akwafort przedstawiających antyczne ruiny Rzymu.
W czasach Grand Tour willa była obowiązkowym miejscem odwiedzin. Zresztą kto spośród znakomitości architektury i sztuki nie pielgrzymował? By wymienić tylko tych najbardziej znanych, byli to: Rafael, Michał Anioł, Leonardo da Vinci, Borromini, Canova czy Giacomo Quarengi, który został nadwornym architektem carycy Katarzyny. Willa Hadriana stawała się niemal archetypem tego jak ma wyglądać idealna renesansowa willa. Zresztą pomyślana była jako miasto idealne. Nie jest przypadkiem, że jedna z najstarszych renesansowych willi – Willa d’Este powstała rzut beretem od willi Hadriana, w pobliskim Tivoli. Jej projektant Pirro Liguro był właśnie jednym z prowadzących wykopaliska w willi Hadriana. Ale o niej wkrótce na blogu. Trudno w ogóle przecenić wpływ, jaki studiowanie architektury willi Hadriana miało na architektów renesansu czy baroku.
ZMIERZCH I UPADEK WILLI HADRIANA
Po śmierci Hadriana rezydencja służyła okazjonalnie kolejnym władcom Rzymu. Dioklecjan nawet ją remontował, ale Konstantyn, który budował nową stolicę nad Bosforem, postanowił wywieźć tam nieco dzieł sztuki. Potem – wraz z upadkiem cesarstwa zachodniego – popadła w zapomnienie, stając się – jak to często niestety bywa w przypadku starożytnych budowli – składem budowlanym. W 1461 roku ponownie rozpoznano w opuszczonej willi wspaniałą rezydencję Hadriana, a papież Aleksander VI Borgia zarządził tam pierwsze prace wykopaliskowe, wskutek których odnaleziono słynne rzeźby muz, które dziś możemy oglądać w Museo del Prado w Madrycie.
Wykopaliska w tamtych czasach sprowadzały się zasadniczo do jednego: poszukiwania rzeźb i mozaik do swoich prywatnych kolekcji antyków. Po setkach lat łupienia trudno sobie wyobrazić, że willa była prawie w całości wyłożona marmurowymi podłogami. Marmurowe były także ściany, a na nich mozaiki. Używano czerwonego porfiru – kamienia, który nawiązywał do fioletu – cesarskiego koloru. W częściach mniej prestiżowych wykładano czarno białe mozaiki, a ściany pokrywały zaledwie freski. Marmury te zrywano, by następnie wykorzystać je do budowy Willi d’Este. Większość dzieł sztuki zniknęła z terenu willi w XVII i XVIII wieku. Dziś dzieła sztuki z willi Hadriana możemy odnaleźć w wielu europejskich i amerykańskich muzeach.
JAK DOJECHAĆ DO WILLI HADRIANA Z RZYMU?
Dojazd do willi Hadriana z Rzymu nie jest trudny, choć sam zastanawiałbym się nad noclegiem w Tivoli. Nie jest możliwe zobaczenie w ciągu jednego dnia willi Hadriana i tego wszystkiego, co mam nam do zaoferowania samo miasto. No i trzeba wiedzieć, że willa Hadriana w Tivoli nie jest w rzeczywistości w Tivoli, lecz ponad 6 kilometrów przed miastem. Oczywiście można podjechać z Tivoli autobusem miejskim CAT, lecz nie ma większego sensu cofać się po przyjeździe do Tivoli, chyba, że ktoś przyjechał pociągiem ze stacji Roma Termini lub Roma Tiburtina. Ja pojechałem metrem w kierunku Rebibbia do przedostatniej stacji Porte Mammolo, przy której od razu mamy przystanek autobusowy firmy COTRAL. Wsiadamy do niego i dojeżdżamy do przystanku, przy którym kierowca krzyczy: Villa Adriana! W rzeczywistości mamy jeszcze nieco do przejścia jakieś 20 minut drogi. Droga wśród zabudowań jest oznaczona strzałkami. Mijamy farmę strusi, piękne oleandry i strzeliste cyprysy. Oto jesteśmy na miejscu.