Czy istnieje jakiś racjonalny powód, aby – przybywając do Palermo – ruszać się gdzieś jeszcze w poszukiwaniu atrakcji historyczno-architektonicznych? Czy Palermo nie jest wystarczająco bogate, by zaspokoić nasze pragnienie wzniosłości i piękna? Pomijając fakt, że przecież zapewne przyjeżdżamy tu głównie ze względów emocjonalnych, bo tutejsze vibes jest tak niepowtarzalne, że nigdzie indziej nie można poczuć się jak w Palermo właśnie. Otóż jest jeden wystarczający powód, aby wybrać się za miasto, a jest nim katedra w Monreale.
Monreale nie jest atrakcją w kategorii dodatkowych, lecz jednym z obowiązkowych punktów dla miłośników Sycylii. W 2015 roku została wpisana wraz z zabytkami architektury arabsko-normańskiej w Palermo oraz katedrą w Cefalù na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Żadna więc wizyta w Palermo nie może być uznana za spełnioną bez wycieczki do Monreale. Spoczywające na zboczu Monte Caputo Monreale leży zaledwie około 15 kilometrów od Palermo i możecie – tak jak ja – pojechać tam autobusem AST z przystanku znajdującego się na przeciwko dworca autobusowo-kolejowego.
Jest to lepsze rozwiązanie niż autobus miejski 389 odjeżdżający spod Pałacu Normańskiego, ponieważ nikt mnie w nim nie okradł. Wedle bowiem zapewnień hotelowej recepcjonistki, wyprawa do Monreale autobusem miejskim oznacza zgodę na zostanie – niemalże pewną – ofiarą kradzieży. Nie śmiem podważać jej słów, choć pewnie znaleźliby się i tacy co to podróżowali autobusem miejskim i wrócili wraz ze swoim portfelem. Palermo jest – obok Neapolu – tym miastem, w którym straszą i robią to – w dodatku – rodowite sycylijskie duchy, co nie zmienia faktu, że jest ono obok Neapolu i Rzymu moim ulubionym włoskim miastem.
WILHELM II DOBRY I JEGO POBOŻNY SEN
Według legendy, normański król Wilhelm II (1167-1189) – w przeciwieństwie do swojego ojca – zwany Dobrym, w tej właśnie okolicy zasnął pod rozłożystym drzewem karobowym, którego strąki zwane są chlebem świętojańskim (Ceratonia siliqua L.), znużony polowaniem w tutejszych lasach. Jako, że sen jest stanem, w którym człowiek staje się podatny na wpływ świata nadprzyrodzonego, moment ten wykorzystała Matka Boska, która poinformowała śniącego króla o tym, iż ojciec jego – Wilhelm Zły – tu właśnie pod drzewem – zakopał skarb. Król nie roztrwonił skarbu na błahostki, jakby to zrobiła pewnie większość współczesnych dziewiętnastolatków, zaopatrując się w nikomu nie potrzebne gadżety, dzięki to którym dowiadujesz się, że wciąż żyjesz, a w twoich żyłach płynie krew, a nie woda.
Wilhelm był inny, a z pieniędzy zgromadzonych przez ojca, wybudował katedrę (Santa Maria Nuova) oraz klasztor benedyktynów, wedle wyraźnej sugestii Matki Boskiej. Nie na próżno więc Dante umieścił go w Boskiej Komedii w Raju właśnie. Tyle legenda, lecz my możemy zadać sobie pytanie: po co kolejna katedra, skoro jest już jedna w Palermo? Otóż wyniesienie w 1174 Teobalda – opata klasztoru – do godności biskupiej (w 1183 zostanie on arcybiskupem) miało na celu utrącenie zbyt wybujałej ambicji arcybiskupa Gualtierro Offamilio (znany także jako Walter of the Mill) z Palermo. Ten ambitny Anglik był nauczycielem Williama po śmierci jego ojca i regencji jego matki Małgorzaty z Nawarry. Tak więc biskupstwo w Monreale było symbolicznym aktem niezależności, jaką król okazał wobec żądnego wpływów swego byłego nauczyciela.
Możemy się jednak spotkać z bałamutną tezą, zawartą w XIII wiecznej kronice Riccardo di Santo Germano, który głosi, iż król zbudował świątynię jako dar związany z prośbą o potomka. Jest to jednak ahistoryczna bzdura, gdyż w momencie, kiedy król rozpoczął budowę był jeszcze kawalerem i beztrosko hasał po lasach, uganiając się za dziką zwierzyną. Od momentu królewskiego snu aż do momentu jego śmierci w 1184 roku katedra była niemalże gotowa, choć – będąc uczciwym – gotowa nie jest do dziś. Sam Wilhelm też nie był też tak bogobojny jak można być sądzić po tym krótkim wstępie. Mieszanina bogobojności i troski o własny wizerunek wydaje się być głównym motywem rozpoczęcia budowy.
Pragnienie dorównania innym władcom chrześcijańskiej Europy było jednak nie tylko kwestią osobistej próżności – jak można pochopnie sądzić – ale wiązało się ściśle ze znaczeniem geopolitycznym, a te sprawy to już przecież nie przelewki. Jakkolwiek William chciał uchodzić za przykład wzorcowego władcy chrześcijańskiego świata, pewne praktyki na jego dworze urągały temu mianu. Posiadanie arabskich ministrów to pół biedy, ale otaczanie się astrologami i utrzymywanie haremu – jak mówią plotki – czyniły go raczej władcą na pół orientalnym.
ŚWIĄTYNIA CHRZEŚCIJAŃSTWA WSCHODU I ZACHODU
XIX wieczny, niemiecki historyk Ferdinand Gregorovius – urodzony zresztą w Nidzicy w zniemczonej rodzinie Grzegorzewskich – w swoich Wędrówkach po Włoszech tak pisze o katedrze. „Katedra w Monreale ma w sobie coś egzotycznego. W pobliżu Afryki, wśród pięknej, osobliwej, aromatycznej roślinności, wśród palm, aloesów i agaw, w barwnej mgle lśniącego nieba, chrześcijaństwo przybrało tu jak gdyby bardziej południową i niezwykłą postać. Architektura słynnej katedry jest wzorem całego w ogóle normańsko-sycylijskiego stylu kościelnego. Złożyły się na nią trzy elementy: bizantyjsko-grecki, łaciński i arabski.”
W rzeczy samej normańska architektura świątyni to połączenie łacińskiej bazyliki ze wschodnią świątynią rodem z Bliskiego Wschodu. Jak powiada angielski historyk sztuki, znany z doskonałej serii Italy Unpacked oraz Sicily Unpacked, Andrew Graham-Dixon, „tym, co kocha najbardziej w katedrze w Monreale to właśnie to połączenie nadmiaru z pomieszaniem”, tak jakby twórcy nie mogli się zdecydować czy to ma być łacińska katedra czy może bizantyjska świątynia. Sama nawa jest na wzór łacińskiej bazyliki, lecz już trzy apsydy są typowe dla kościołów bizantyjskich. Kiedy zaś oglądamy je od strony zewnętrznej przypominają bardziej ścianę jakiegoś meczetu. Ten iście multikulturowy tygiel dał nam prawdziwe arcydzieło sycylijskiego synkretyzmu.
NAJWIĘKSZE MOZAIKI WE WŁOSZECH
Ten, kto jednak od razu nastawił się na wielki zachwyt, może się rozczarować nader skromną fasadą świątyni z niedokończoną – w dodatku – do dziś wieżą. Fasada nie jest zresztą oryginalna. Ten XVIII wieczny portyk zastąpił wcześniejszy, który runął w 1770 roku obracając się w perzynę. Na pierwszy rzut oka wygląda jak przyłatany. Poprzedni też zresztą był wynikiem wielu przeróbek i restauracji. Od głównej strony mamy wielkie drzwi z brązu – dzieło Bonanno z Pizy, a to nie kto inny jak twórca słynnej krzywej wieży.
Od strony północnej mamy dobudowany – pochodzący z 1546 roku – przedsionek oparty o 11 łuków podtrzymywanych przez kolumny. Z tej strony jest obecnie wejście i tutaj z kolei znajdują się potężne wrota Barisanusa z uroczej apulijskiej miejscowości Trani, podzielone na 42 kwatery, z których każda przedstawia inną scenę biblijną. Znany historyk John Julius Norwich pisze, że o ile projekt Barisano, który był Grekiem, jest z ducha bizantyjski, to Bonanno jest już na wskroś włoski.
Sama katedra jest sporej wielkości: 102 metry długości i 40 szerokości. Dla porównania bazylika św. Piotra w Rzymie ma 123 metry długości i 66 szerokości. Lecz tym, co wprawia w zachwyt, osłupienie, tudzież oszołomienie jest jej wnętrze za sprawą ogromnej powierzchni – aż 6340 merów kwadratowych – pokrytej mozaikami. które porównać można jedynie z katedrą w Cefalù i kaplicą pałacową w Palermo, choć specjaliści od sztuki twierdzą, że ich jakość znacznie ustępuje tym z Palermo. Różny poziom wykonania znajduje się zresztą wewnątrz samej katedry, gorsza jakość dotyczy tych mniej eksponowanych części świątyni. Biorąc jednak pod uwagę samą powierzchnię przyozdobioną mozaikami, katedra w Monreale ustępuje jedynie Hagia Sophia w Konstantynopolu i jest największą pod tym względem we Włoszech.
TEOLOGIA ZAPISANA W MOZAIKACH
Całość wypełnia aż 130 scen ze Starego i Nowego Testamentu, a niektóre z nich przedstawione zostały w bardzo oryginalny i niespotykany sposób. Na przykład scena drogi do Emaus podzielona jest aż na cztery części. Scena kuszenia Chrystusa ukazuje każde kuszenie z osobna. Nie ma tu przeskoków, ani powtórzeń charakterystycznych dla przedsięwzięc trwających długi okres czasu. Tutaj zamysł całej kompozycji wydaje się spójny i jasny.
Przed nami stają trzy apsydy, boczne przedstawiają sceny z życia świętych Piotra i Pawła, lecz wzrok od razu skupia się na głównej apsydzie i na znajdującej się w niej gigantycznej mozaice Chrystusa Pantokratora, czyli Wszechwładnego, którego szerokość wynosi aż 13 metrów. Jedną dłonią błogosławi, w drugiej zaś trzyma księgę z napisem w języku łacińskim i greckim: „Ja jestem światłością świata”. Otoczony jest mnóstwem aniołów, a poniżej Matka Boska i święci. Nie mogło też zabraknąć sceny koronowania Wilhelma II przez Chrystusa wzorowanej na scenie koronacji Rogera II w kościele Martorana w Palermo. Zaraz pod tą sceną znajduje się tron przeznaczony dla króla.
I oto rzecz ciekawa. Pomiędzy świętym Sylwestrem, a świętym Wawrzyńcem, mamy oto napis: „SCS THOMAS CANTUR”, czyli święty Thomas Becket – arcybiskup Canterbury, kanclerz Anglii i – co najważniejsze – męczennik. Do jego śmierci przyczynił się – nie znoszący języka angielskiego – król Anglii Henryk II Andegaweński, którego zięciem był nie kto inny jak właśnie Wilhelm II Dobry, poślubił on bowiem jego córkę Joannę. Co ciekawe mozaika powstała już w 10 rocznicę męczeńskiej śmierci Thomasa Becketa i jest pierwszym przedstawieniem tegoż świętego. Oczywiście jest także mozaika w prezbiterium ukazująca fundatora świątyni w geście ofiarowania kościoła Najświętszej Maryi Pannie.
Otóż samemu Pawłowi Muratowi, do którego Obrazów Włoch często się odwołuje, mozaiki te nie specjalnie się spodobały. Uważał, że nie pasują one do wnętrza świątyni i wskazują, że w zasadzie w XII wieku sztuka mozaiki już się przeżyła. Mniej surowiej oceniał on mozaiki w nawach bocznych, których kompozycja była dlań bardziej rozumna. „Ale i oni – pisze Muratow – w przeciwieństwie do swoich dalekich poprzedników, nie potrafili zrozumieć na czym polega istotny urok mozaiki.” Ja osobiście nie wchodzę w polemikę z tym znawcą sztuki. Dla człowieka o nieuzbrojonym w całą tą wiedzę oku, całość i tak robi piorunujące wrażenie.
Znajdujące się po bokach łuki są bez wątpienia dziełem arabskich artystów, którzy przyozdobili je motywami roślinnymi i geometrycznymi zgodnie z tradycją islamską. Wspierające je kolumny wykonane zostały z szarego granitu, za wyjątkiem jednej – pierwszej po prawej stronie zaraz od głównego wejścia. Czyżby granit się skończył i trzeba było dodać jedną wykonaną z materiału gorszej jakości? Nic z tych rzeczy. Różnica ta ma znaczenie symboliczne. Gorszej jakości kolumna oznacza, iż świątynia nie jest tworem ułomnej ludzkiej ręki, lecz tym, który ją podtrzymuje jest sam Bóg. Kapitele są różnej proweniencji, lecz niewątpliwie to elementy pochodzące z odzysku z jakichś rzymskich budowli.
MONREALE – MAUZOLEUM RODZINY KRÓLEWSKIEJ
Katedra jest w pewnym sensie rodzinnym mauzoleum rodziny królewskiej. W katedrze znajduje się grób królewskiego fundatora, podobnie zresztą jak jego ojca Wilhelma I Złego. Obydwa jednak nie są oryginalne; te zostały zniszczone podczas pożaru w 1811 roku, kiedy to jakiś – naprawdę kiepski – ministrant wsadził do szafy zapaloną świecę i pomyślał, że skoro nie potrafi ugasić zajętych ogniem przedmiotów liturgicznych to zamknie szafę i pójdzie do domu. Skutkiem jego braku roztropności była także konieczność wymiany całego dachu. Tak więc to, co oglądamy to niestety jego XIX wieczna rekonstrukcja.
Po lewo od strony chóru znajdują się także groby Małgorzaty z Nawarry – matki Wilhelma II oraz jej dwóch synów – Rogera – księcia Apulii i Henryka – księcia Kapui. Ale najważniejsze szczątki pochowane w katedrze to serce i wnętrzności świętego króla Francji Ludwika IX, który zmarł w 1270 roku w Tunisie – w trakcie VII wyprawy krzyżowej – z powodu dżumy… jak się mówi lub mówiło. Ostatnio jednak badania dr. Philippe’a Charliera – lekarza sądowego sugerują coś innego.
Otóż król przywykł raczej do jedzenia mięsiwa, ewentualnie jadał w dni postne ryby, a nie gustował w śródziemnomorskiej kuchni bogatej w witaminę C. Otóż analiza szczęki i uzębienia króla wskazywała na zmiany charakterystyczne dla szkorbutu. Inne źródła medyczne podają, iż król padł ofiarą czerwonki. W każdym bądź razie w 1297 roku został kanonizowany w cudnym Orvieto. Kazanie wygłaszał wybitny franciszkański teolog Matteo d’Acquasparta, którego z kolei grób możecie odwiedzić podczas wizyty w Rzymie w przepięknym kościele Santa Maria in Ara Coeli. Przepraszam za dygresję: kto, co z kim i gdzie? Wracamy do samej katedry.
W jej wnętrzu znajdują się także dwie kaplice: św. Benedykta udekorowana stiukami przez Giovanniego Marino oraz barokowa kaplica Krzyża świętego, w której znajduje się ofiarowany przez Wilhelma II krucyfiks. Z kaplicy przechodzi się do katedralnego skarbca, gdzie przechowywane są bogato zdobione przedmioty liturgiczne, w tym najcenniejszy – relikwiarz ze świętym cierniem, ofiarowany przez Filipa III Habsburga – króla Hiszpanii i Portugalii.
KLASZTORNE KRUŻGANKI – ARCYDZIEŁO ŚREDNIOWIECZNEJ SZTUKI
Będąc w katedrze, nie sposób nie wejść na jej dach, skąd podziwiać będziemy malowniczą okolicę, żyzną Conca d’Oro i panoramę Palermo, ale i spojrzymy na cały kompleks z góry. Widać tu choćby klasztorne krużganki, które bezwględnie musimy zwiedzić. Tylko one ostały się z dawnego, majestatycznego klasztoru. Nie wiem jak Wy – moi drodzy czytelnicy, ale ja uwielbiam klasztorne krużganki, które są taką enklawą życia, które toczy się w zupełnie innym wymiarze czasu i przestrzeni, jakby same w sobie stanowiły odrębny mikrokosmos. Oprócz tego – te w Monreale – są wyjątkowej urody.
Łuki arkad wspierane są przez 228 smukłych kolumienek w parach. Kapitele każdej z nich są bogato zdobione wzorami geometrycznymi, które – nawet dla kogoś, kto zupełnie nie zna się na historii sztuki – ujawniają ewidentną inspirację sztuką arabską. W dodatku każdy z kapiteli jest inny: a to kwiaty, rycerze w walce, rozmaite stwory, obrazy historii normańskiej, sceny biblijne, to znów wieśniacy zbierający swoje plony i inne sceny życia codziennego.
Specjaliści twierdzą, że eklektyczny sposób wykonania wskazuje na pochodzenie rzemieślników rekrutujących się spośród artystów arabskich, greckich oraz prowansalskich. W narożniku krużganków znajduje się jeszcze jeden niewielki krużganek wewnętrzny otoczony trzema arkadami ze znajdującą się w środku fontanną w kształcie pnia palmy.
O katedrze w Monreale pisać można długo i jest to materiał na potężną monografię. Być może tym krótkim wpisem zachęcę kogoś do odwiedzenia tego miejsca albo odświeżenia sobie pamięci o nim.