Pozzuoli to dla miłośników antyku miejsce wprost wymarzone. Trudno przecież podróżować do Italii i być zupełnie obojętnym na całą tą wspaniałość minionych wieków. Przecież ładne widoki i dobre jedzenia to nie wszystko. Pozzuoli – miejsce męczeńskiej śmierci świętego Januarego, ale i narodzin Sophii Loren, przywitało mnie ulewnym deszczem. Postanowiłem więc przeczekać najgorsze w jakiejś – zupełnie pospolitej – kafejce, błądząc myślami wokół tego, co też ma mi do zaoferowania to – na pierwszy rzut oka – nieszczególnie urocze miasto.
POZZUOLI – ANTYCZNA BRAMA ITALII
Trzeba wiedzieć, że Pozzuoli zostało pomyślane jako port Rzymu zanim jeszcze powstała Ostia. To właśnie tutaj docierały – obładowane zbożem – statki z Aleksandrii i transporty wszelakich towarów z całego basenu Morza Śródziemnego. Bez odrobiny przesady można nazwać Pozzuoli – śródziemnomorskim hubem komunikacyjnym, antyczną bramą Italii. Było to strategicznie niezwykle ważne miejsce nie tylko dla handlu. Niedaleko, w Misenum znajdowała się także baza rzymskiej floty. Wraz z pobliskimi Bajami, było chętnie wybierane przez znamienitych Rzymian. To tutaj swoją willę posiadał choćby Cyceron, który Puteoli – jak się wtedy zwało – nazwał „małym Rzymem”.
SOLFATARA I ZEJŚCIE DO HADESU
Miasto zostało założone w 529 roku przed Chrystusem przez greckich osadników przybyłych z wyspy Samos. Nazwali je Dikejarcheia – miastem sprawiedliwości. Rzymianie z kolei dali mu – mniej wzniosłą nazwę Puteoli – rzekomo od smrodu, jaki wywoływały wyziewu wydobywające się z pobliskiego wulkanu. Oprócz upadku Cesarstwa Rzymskiego i wielokrotnego niszczenia miasta przez barbarzyńców, działalność wulkanu oraz aktywność sejsmiczna spowodowały upadek miasta. Większość mieszkańców przeniosła się do Neapolu.
Wulkan Solfatara ma spore znaczenie w kulturze. W rzymskiej mitologii był siedzibą boga Wulkana, a w jego okolicy znajduje się jezioro Avernus, gdzie utrzymywano, że mieści się zejście do Hadesu – świata umarłych. W Eneidzie Wergiliusza, Eneasz właśnie w tym miejscu schodzi do świata podziemnego. Pozzuoli leży bowiem na obszarze tzw. Pól Flegrejskich, czyli z greki gorejących. To w zasadzie jeden wielki superwulkan. Zupełnie inny niż Wezuwiusz i wiele bardziej od niego niebezpieczny. Nie jest bynajmniej uśpiony, a sama jego kaldera to aż 13 km średnicy. W jej wnętrzu znajdują się aż 24 kratery i stożki wulkaniczne, a także gorące źródła, gejzery i tzw. fumarole przez które ulatują gazy wulkaniczne. Słynny wulkan Solfatara to w zasadzie część superwulkanu Pól Flegrejskich.
„Jest wśród ziem Partenopy i wielkiej Dycearchidy miejsce głęboką czeluścią zapadłe bez miary…buchający zeń wydech z furią na zewnątrz śmiertelnym zionie oparem. W miejscu tym nie masz zielonej jesieni, trawy nie rosną bujne na darni, ni słodkie śpiewy roznoszą się wiosną …chaos tam tylko i szare ściany skał ciemno – ponurych leżą jak w grobie, pociechę w smutnych znajdując cyprysach.”
Petroniusz, Satyricon
AMFITEATR FLAWIUSZÓW
Najbardziej monumentalnym zabytkiem Pozzuoli jest amfiteatr Flawiuszów, wzniesiony w II wieku przez tych samych architektów, którzy projektowali rzymskie Kolloseum. Początki budowy sięgają lat 69-79 po Chrystusie. Budowla miała być hołdem dla cesarza Wespazjana w jego zwycięstwie nad Witeliuszem. Mając wymiary 147×118 metrów, amfiteatr był trzecim co do wielkości w cesarstwie po Kolosseum i amfiteatrze w Kapui. Obiekt mógł pomieścić nawet 40 tysięcy widzów.
Szczerze powiem, że osobiście pewny smutkiem napawa mnie oglądanie tych wszystkich porozrzucanych kolumn, kapiteli i zdobień. Leżą bezładnie pod gołym niebem i tylko pobudzają naszą wyobraźnię. Bez trudu można sobie wyobrazić dawny splendor tych budowli, które miały nie tylko dostarczać rozrywki, ale reprezentować majestat władzy i prestiż jej sprawowania.
To właśnie tutaj w 305 roku za czasów prześladowań cesarza Dioklecjana, miał ponieść śmierć biskup Benewentu January, skazany na pożarcie przez dzikie zwierzęta. Wskutek protestów, karę tę następnie zamieniono na ścięcie mieczem. W Pozzuoli znajduje się także sanktuarium tego – słynnego ze swojego cudu – patrona Neapolu.
Co ciekawe aż do XIX w. stadion przysypany był popiołami z wybuchu wulkanu, jaki miał miejsce w 1198 roku, kiedy to po raz ostatni miała miejsce erupcja Solfatary. Pierwsze wykopaliska w tym miejscu to dopiero rok 1839, a pełne wydobycie amfiteatru na powierzchnię ziemi miało miejsce w 1947 roku. Na miejscu przysypanego amfiteatru stały sobie jak gdyby nigdy nic domy i niewielki kościół św. Januarego. Trzeba było aż stu lat, żeby go odkopać.
Oczywiście dziwne byłoby, gdyby taka antyczna konstrukcja nie została wykorzystana w przemyśle filmowym. Tutaj kręcona była słynna scena wyścigu rydwanów w filmie Ben-Hur Williama Wylera z 1959 roku oraz – bliższy nam – film Gladiator Ridleya Scotta, którego kontynuację niedawno zapowiedziano.
Nie jest to zresztą jedyny amfiteatr w mieście. Zaraz obok znajdują się pozostałości małego amfiteatru, którego łuki można zobaczyć na ulicy Via Solfatara i Via Vigna. Rzymskie pozostałości znajdziemy tu w wielu punktach miasta. Nie można nie wspomnieć, że katedra w Pozzuoli pod wezwaniem św. Prokulusa wznosi się, a przy tym zachowała w sobie, kilka kolumn ze świątyni Augusta. Są też rzymskie łaźnie, zwane Świątynią Neptuna, których resztki znajdują się na Corso Terracciano. A wypoczywając w uroczym miejskim Parku Avellino także odnajdziemy pozostałości po rzymskiej cysternie.
ŚWIĄTYNIA SERAPISA, CZYLI TARG MIEJSKI
Świątynia Serapisa to właściwie pozostałości rzymskiego targu (Macellum). Jako, że pierwszym co wykopano była statua tego hellenistycznego bóstwa, stąd też taka właśnie nazwa tego miejsca się przyjęła. Dziś statuę tą można oglądać w Muzeum Archeologicznym w Neapolu. Zbudowany na przełomie I i II wieku po Chrystusie, posiadał dziedziniec otoczonym dwupiętrowymi budynkami wraz z arkadami, w środku którego znajdował się tolos – okrągła budowla także otoczona kolumnami. Pomyślano o wszystkim, nawet o toaletach w kątach kolumnady.
Uwagę badaczy przykuły małe dziwne otworki w środkowej części każdej z trzech kolumn. Ich powstanie związane jest z – wstępującym tutaj – zjawiskiem geologicznym o nazwie bradyzeizm, czyli powolnym podnoszeniu się i opadaniu wybrzeża w stosunku do poziomu morza w wyniku ruchów sejsmicznych. Macellum więc zostało zatopione przez morze, a potem po jakimś czasie znów się z niego wynurzyło. Wspomniane wyżej otworki powstały wskutek działalności morskich mięczaków z rodziny Litofaga.
KALIGULA I MOST, KTÓREGO NIE BYŁO
Cesarz Kaligula znany był z szalonych pomysłów, bo raczej nie był człowiekiem o zdrowych zmysłach, jeśli wierzyć starożytnym historykom, którzy nie przepadali za nim. Nie tylko uczynił swojego konia senatorem, ale także miał ponoć zamiar zbudować gigantyczny most z pobliskich Bajów do Puteoli. Miało to być reakcją na wróżbę, którą wróżbita Trazyllus wypowiedział w obecności cesarza Tyberiusza jakoby Kaligula miał takie szanse, by zostać jego następcą jak przejechać konno przez zatokę Baje.
„Oprócz tego wymyślił nowy i nie spotykany dotychczas rodzaj widowiska. Oto przestrzeń między Bajami aż do molo w Puteolach, liczącą około trzech tysięcy sześciuset kroków, połączył mostem. Ściągnął na ten cel zewsząd okręty transportowe, ustawił je podwójnym rzędem, umocowane na kotwicach, kazał nasypać na nie ziemi i urządzić zupełnie na wzór drogi Apijskiej. Po tym moście przejeżdżał się w tę i tamtą stronę przez dwa dni bez przerwy.”
Swetoniusz, Żywoty cezarów
Opowieść szalona, ale nie wiadomo czy prawdziwa, gdyż nie ma żadnych archeologicznych dowodów, że takowa budowla kiedykolwiek istniała. Można przypuszczać, że o ile istniała, była to konstrukcja prowizoryczna.
Dziś Port w Pozzuoli, z którego dopłyniemy na Ischię i Procidę znany jest jeszcze z innego powodu. Jest ważnym miejscem w historii chrześcijaństwa, gdyż to właśnie tutaj pierwsze kroki w Italii poczynił Apostoł Paweł. Przebywał tu siedem dni, by następnie udać się do Rzymu.