Amalfi – nieduże miasteczko w jednej z najbardziej malowniczych części Italii. Trudno uwierzyć, że ta mieścina wciśnięta między skały była kiedyś morską potęgą i jednym z najważniejszych politycznych i handlowych graczy na Morzu Śródziemnym. W sezonie nie uda się wam tutaj uciec od zgiełku. Znajdziecie się raczej w epicentrum ludzkiego tornada poszukującego włoskiego dolce vita. Wpadające wprost do morza Góry Mleczne powodują u przyjezdnych prawdziwą widokową ekstazę i to bez cienia przesady. Wybierzcie się koniecznie na ścieżkę bogów. Spójrzcie na morze z wysokości ogrodów Ravello. To z pewnością jedne z najpiękniejszych widoków, jakie doświadczyłem w swym życiu. Amalfi znajduje się także na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
HERAKLES CZY ZWYKŁY PRZYPADEK?
Walory tego miejsca docenił nie kto inny jak sam Herakles. Biedaczysko zakochał się w nimfie o imieniu Amalfi, której przyszło przedwcześnie opuścić ten łez padół. Ukochany przemierzył w rozpaczy świat cały, by znaleźć miejsce godne jej pochówku. Znalazł je dopiero tutaj, w rozpadlinie nadmorskich skał. Na cześć swej ukochanej nazwał je Amalfi. A dodatkowo nasadził jeszcze wokół grobu drzew cytrynowych, co – jak wiemy – mieszkańcy Amalfi skrzętnie wykorzystali przyrządzając wyborny trunek w postaci limoncello. Tyle mitologia, natomiast historia jest o wiele ciekawsza.
Założycielami miasta mieli być w IV wieku Rzymianie, których cesarz Konstantyn namówił na przeprowadzkę do nowej stolicy cesarstwa – Konstantynopola. Ci załadowali się na okręty w Bari, lecz z powodu sztormu – zamiast do Konstantynopola – dotarli do wybrzeży Dalmacji. Po tej przygodzie odechciało im się życia w nowej stolicy i postanowili wrócić do Italii. Część z nich osiedliła się w mieście Melfi w Bazylikacie, reszta zaś przeniosła się dalej i założyła Amalfi, którego nazwa oznaczała ni mniej, ni więcej jak „przybyłych z Melfi” – venuti da Melfi.
BOGOBOJNE AMALFI
Kiedy Amalfi wyrwało się spod zwierzchnictwa Bizancjum, stało się potężną republiką morską, której szczytowy okres świetności przypada na IX-XII wiek. Gospodarka Amalfi opierała się na handlu międzynarodowym, chociaż miasto słynęło także z produkcji papieru. Znajduje się tu jedna z najstarszych wytwórni papieru na świecie. Dziś możemy zwiedzić działające tu muzeum jego produkcji. W Rzymie Amalfitańczycy pełnili rolę zaopatrzeniowców papieża, a jeden z nich – Mauro Pantaleoni był uczestnikiem wielkiej międzynarodowej polityki jako współpracownik papieża Grzegorza VII.
Amalfi słynęło także ze swej wierności Kościołowi. Byli przecież dostawcami rozmaitych luksusowych towarów dla samego papieskiego dworu. Słynne było łacińskie powiedzenie: Contra hostes fidei sempre pugnavit Amalphis – Przeciw wrogom wiary zawsze walczyło Amalfi. W 849 roku wraz Księstwem Neapolu, Gaetą i Sorrento, weszło w skład ligi papieskiej, która w bitwie pod Ostią rozgromiła flotę arabską chcącą zdobyć Rzym. Zwycięstwo to położyło ostatecznie kres arabskim marzeniom o podboju półwyspu Apenińskiego. Potrafili jednak pomagać także muzułmanom, o ile im się to opłacało. W roku 969, wsparli arabską dynastię Fatymidów w zajęciu Egiptu i utworzeniu konkurencyjnego wobec Bagdadu kalifatu. Dzięki temu kupcy z Amalfi jako pierwsi uzyskali prawo handlować nad Nilem i założyli swe przedstawicielstwo w Kairze.
Wśród świętych, a przy tym sławnych mężów z Amalfi należy wspomnieć niejakiego błogosławionego Gerarda Sasso (1040-1120), pochodzącego z sąsiadującego z Amalfi miasteczka Scala, który założył w Jerozolimie rycerski zakon joannitów. A ten następnie przekształcił się w słynny Zakon Kawalerów Maltańskich, który odegrał niebagatelną rolę w świecie śródziemnomorskim. Herb zakonu – równoramienny krzyż maltański jest w rzeczywistości herbem Amalfi. Różni je tylko to, że krzyż amalfitański usytuowany jest na błękitnym tle, podczas gdy maltański na czerwonym.
AMALFI – POTĘGA MORSKA MIĘDZY WSCHODEM A ZACHODEM
Amalfitańczycy mieli także jako pierwsi w Europie używać busoli, choć tak naprawdę zapożyczyli ten przyrząd od Arabów, którzy z kolei przywieźli go z Chin. Za jej wynalazcę błędnie uznawany był niejaki Flavio Gioia – żeglarz z Amalfi. Tutejsi kupcy zakładali swoje faktorie handlowe we wszystkich najważniejszych miastach ówczesnego świata śródziemnomorskiego.
Ekspansji handlowej sprzyjało również położenie Amalfi na przecięciu trzech wielkich stref gospodarczych: zachodnioeuropejskiej, bizantyjskiej i arabskiej. I tak handlowali zbożem z Afryki, solą z Sardynii, jedwabiem z Bizancjum, drewnem z Egiptu i Syrii oraz niewolnikami skąd tylko się dało. Amalfi prawdziwie łączyło w sobie Wschód i Zachód ówczesnego śródziemnomorskiego świata. Tu także sporządzono pierwszy kodeks prawa morskiego i handlowego, tzw. Tablicę z Amalfi, który obowiązywał w Królestwie Neapolu jeszcze w XVI wieku.
Choć słynęli ze swej wierności wierze katolickiej, główne zyski czerpali z handlu z Arabami. Nie było im więc w smak stanąć po stronie Normanów, kiedy ci starali się podbić południową część półwyspu Apenińskiego. Jak tylko im się to udało, nie tylko wyeliminowali ich głównego kontrahenta, ale także pozbawili Amalfi roli dostawcy towarów do wnętrza Italii. Było to głównym – choć nie jedynym – powodem upadku republiki morskiej Amalfi. Swoją postawą wobec muzułmanów wywołali także gniew swojej konkurencji – morskiej republiki Pizy, sprzymierzonej z Normanami. W 1135 r. i 1137 r. wojska pizańskie zdobyły i zniszczyły Amalfi. Dzięki temu Piza na pewien czas stała się Panią Zachodniej część Morza Śródziemnego, ustępując późnej miejsca Genui, podczas gdy Wschód zawsze należał do Wenecjan.
Cesarz bizantyjski Aleksy I Komnenos przyznał Wenecjanom, w zamian za skuteczną pomoc, jakiej udzieliła mu ich flota podczas najazdu Normanów na port Durrazo (dziś Durrës w Albanii, 1081-1085), liczne przywileje handlowe. Dzięki temu Wenecjanie, czyli Republika Świętego Marka uzyskała handlowe pierwszeństwo spośród innych republik morskich w Cesarstwie Bizantyjskim, na czym stracili przede wszystkim Amalfitańczycy. To także był gwóźdź do ich trumny.
ZAPOMNIANE AMALFI
Z czasem Amalfi wyludniało się. Przyczyniły się do tego trzęsienie ziemi i tsunami, które w 1343 roku zniszczyło większość miast na wybrzeżu Amalfitańskim. W 1643 roku jedna trzecia mieszkańców zmarła w wyniku epidemii dżumy, co spowodowało, że Amalfi pozostawało niemalże niezamieszkałe aż do końca XVIII wieku. Trudno sobie wyobrazić, że tak piękne miejsce tak długo czekało na swoje odkrycie.
Dopiero w 1807 roku, Józef Bonaparte – król Neapolu, w trakcie rekonesansu prezentu od swojego słynnego brata, tak zachwycił się wybrzeżem Amalfi, że od razu nakazał wybudowanie drogi, która połączyłaby je z Neapolem. Ukończona w roku 1854 roku, pozwoliła na nawiązanie kontaktu ze światem. Lecz nawet dziś, w Amalfi mieszka dziesięciokrotnie mniej mieszkańców niż w okresie jej największej potęgi.
ŚW. ANDRZEJ – PATRON AMALFI
Patronem Amalfi jest sam Apostoł Andrzej, który poniósł śmierć męczeńską przez ukrzyżowanie w greckim mieście Patras na Peloponezie. Wiemy, że ranga miasta niezmiernie rosła w przypadku posiadania relikwii świętych, a co dopiero świętego tej miary. Relikwie apostoła Andrzeja zostały sprowadzone do Konstantynopola i od 357 roku przechowywane w kościele Apostołów razem z relikwiami św. Łukasza i św. Tymoteusza.
Cesarze bizantyjscy przypisywali im wielką wagę, gdyż podkreślały wysoką pozycję Konstantynopola jako ośrodka religijnego. Posiadanie relikwii starszego brata św. Piotra miało dla chrześcijan wschodnich ogromne znaczenie w delikatnej kwestii prymatu w Kościele. Podobnie jak papieże w Rzymie uważali się za następców apostoła Piotra, partriarchowie w Konstantynopolu za swojego założyciela uznawali jego starszego brata Andrzeja.
W 1204 roku, gdy krzyżowcy podczas IV wyprawy podbili Konstantynopol, a pochodzący z Amalfi legat papieski, kardynał Capuano zabrał z kościoła Apostołów relikwie św. Andrzeja. Przechowywał je następnie w swej konstantynopolitańskiej rezydencji aż do czasu swojego powrotu do Italii w 1206 roku. Najpierw dotarły one do portu w Gaecie.
Zanim wybudowano w katedrze w Amalfi kryptę dla relikwii, były one przechowywane w miejscowości Conca dei Marimi na Wybrzeżu Amalfitańskim. 8 maja 1208 r. statek z relikwiarzem dotarł do portu w Amalfi. W roku 1544 miasto miało zostać w cudowny sposób uratowane za przyczyną świętego przed zbliżającym się atakiem piratów. Z tej okazji do dziś 27 czerwca, mieszkańcy Amalfi świętują hucznie na ulicach miasta ku czci swego patrona i jego cudownego wstawiennictwa.
KATEDRA W AMALFI
Znakiem rozpoznawczym Amalfii jest dziś katedra pod wezwaniem św. Andrzeja. Ta pochodząca z IX wieku świątynia, była wielokrotnie przebudowywana. Oddaje doskonale tożsamość tego miejsca i jego kulturowe rozpięcie między Wschodem a Zachodem. Całość utrzymana jest bowiem w stylu normańsko-bizantyjsko-arabskim. Jest cudowną mieszaniną elementów gotyckich, barokowych, stylu romańskiego i bizantyjskiego.
Niezwykłe wrażenie wywołuje fasada kościoła, przed którą rozciągają się monumentalne schody o 62 stopniach. Ta bardzo charakterystyczna fasada jest w zasadzie dość młoda, gdyż pochodzi dopiero z roku 1891, kiedy to poprzednia się zawaliła. 62 stopnie prowadzą do monumentalnych drzwi wykutych w Konstantynopolu w XI wieku. Wewnątrz kościoła znajduje się XIII wieczny krucyfiks, sarkofag kardynała Capuano, a nad ołtarzem obraz Andrea dell’Asta Męczeństwo św. Andrzeja. Z lewej strony kościoła znajduje się Rajski Krużganek zbudowany między 1266 a 1268 rokiem. Wejście jest płatne, a cena biletu wynosi 3 euro (2019 rok).
Trzeba tu wspomnieć jak cudownie katedrę w Amalfi oddał nasz polski malarz – Aleksander Gierymski (1850-1908). Jego obraz do tego stopnia porusza zmysły, że już widzimy, a nawet czujemy na własnej skórze, jak to – kochane przez nas – południowe słońce oblewa swymi promieniami bogato zdobioną bryłę katedry w niedzielne popołudnie.