„Powiedział, że pierwszego dnia po swojej abdykacji zaczął żyć, a gdy próbowano skłonić go do powrotu na tron, odrzekł, że tron nie jest wart rezygnacji ze spokojnego życia i że uprawianie ogródka sprawia mu większą radość, niż kiedykolwiek sprawiało mu rządzenie całym światem.”
Wolter, Słownik filozoficzny
Nasze potoczne wyobrażenia o pałacach tutaj akurat wydają się rozmijać z rzeczywistością. Podobnie było zresztą w przypadku Willi Hadriana w Tivoli, która zamiast być spodziewaną willą okazała się rozległym kompleksem przypominającym miasto. Kwestia nazewnictwa rezydencji Dioklecjana (Dioklecijanova palača) pałacem nastręcza także innego rodzaju trudności. Zwyczajowo każda cesarska rezydencja była nazywana pałacem w ślad za siedzibą cesarza na wzgórzu palatyńskim w Rzymie. Lecz nazywanie budowli pałacem to nie kwestia architektury, ale funkcji, jaką miał spełniać.
Otóż pałac Dioklecjana nie pełnił żadnej funkcji administracyjnej, gdyż nie był de facto siedzibą cesarza, który to zamieszkał tutaj dopiero po swojej abdykacji 1 maja 305 roku. Nie posiadał więc cech, które zazwyczaj posiadały cesarskie pałace, jak chociażby strategiczne położenie czy bliskość cyrku, w którym można by zwoływać zgromadzenia. A zatem tak zwany Pałac Dioklecjana to w zasadzie okazała emerycka willa, położona z dala od wszelkich ośrodków władzy. Doskonałe miejsce do spędzenia schyłkowego etapu życia i spokojnego oczekiwania na śmierć.
Choć – przyznać należy – wygląda nader imponująco jak na wiejski domek na wsi. Dziś mało który emeryt – spośród tych najbogatszych – mógłby sobie pozwolić na podobną rezydencję. Nawet willa Putina w Soczi nie może się z nim równać. Choć istnieje również teoria, iż Pałac Dioklecjana pierwotnie pomyślany był jako cesarska fabryka tekstyliów, a dopiero później zaadaptowany do roli rezydencji. A wszystko to za sprawą systemu odprowadzania nieczystości znajdującego się wyłącznie w północnej części pałacu, czego nie da się wyjaśnić potrzebami mieszkańców pałacu.
PAŁAC DIOKLECJANA – PRYWATNA TWIERDZA
Jej pozostałości możemy dziś oglądać na terenie starego miasta w chorwackim Splicie, wpisanym w 1979 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pałac Dioklecjana zamienił się w starówkę Splitu. Początek tego procesu możemy datować na rok 614, kiedy to mieszkańcy pobliskiej Salony – nękani najazdami Awarów i Słowian – postanowili schronić się w pałacu, tworząc – wkomponowany w starożytną budowlę – organizm miejski, zwany odtąd Spalatum.
Wielu uczonych sądziło, iż twierdza otoczona potężnym murem została zbudowana na wzór rzymskiego obozu wojskowego, co jednak poddano krytyce. Była to potężna twierdza warowna o solidnych wymiarach. 214 na 175 metrów, podzielona na cztery części za sprawą dwóch arterii miasta – podłużnej (cardo) i poprzecznej (decumanus). Służba i niewolnicy zamieszkiwali północną część, natomiast część południowa wykorzystywana była przez emerytowanego cesarza. Stąd Dioklecjan mógł spoglądać na błękitne wody Adriatyku, gdyż południowa część przylegała bezpośrednio do morza.
Na potężnych murach było aż 16 wież, z czego przetrwały zaledwie trzy. Do twierdzy wiodły cztery bramy: od strony zachodniej – brama żelazna (Porta Ferrea), północnej – brama złota (Porta Aurea), wschodniej – brama srebrna (Porta Argentea), południowej – brama brązowa (Porta Aenea). Oczywiście główną była brama złota udekorowana ustawionymi w niszach posągami czterech tetrarchów. O systemie tetrarchii, który wprowadził Dioklecjan piszę poniżej. Prowadziła ona wprost do Salony – stolicy rzymskiej prowincji Dalmacja oddalonej od 6 kilometrów stąd- także przypuszczalnego miejsca urodzin cesarza. Dziś obok bramy stoi monumentalny posąg biskupa Grzegorza z Ninu (900-928), autorstwa najsłynniejszego chorwackiego rzeźbiarza Ivana Meštrovića.
PERYSTYL PAŁACU DIOKLECJANA – SERCE WSPÓŁCZESNEGO SPLITU
W przeciwieństwie do typowych obozów wojskowych – do których porównywany był Pałac Dioklecjana – dwie wewnętrzne ulice nie przybierają w formie litery T, lecz przecinają się w kształcie łacińskiego krzyża, spotykając – jako ich przedłużenie – w niezwykle reprezentacyjnym do dnia dzisiejszego – perystylu, czyli wewnętrznym dziedzińcu. Jedynie w dwóch innych miejscach mamy do czynienia z takim rozwiązaniem. Chodzi o obozy wojskowe, powstałe w podobnym okresie w Luksorze oraz w Palmirze, które – jak można przypuszczać – zostały zbudowane właśnie z myślą o wizycie Dioklecjana. Może więc ten nietypowy sposób skrzyżowania ulic to pomysł samego władcy? Kto wie? Był on przecież ogarnięty cupiditas eadificandi – pasją budowania.
Dziś to właśnie perystyl kojarzony jest głównie z pałacem i stanowi jego reprezentacyjną część wykorzystywaną do różnego rodzaju przedstawień. Miałem to szczęście zrobić jego zdjęcia zanim ustawiono tam scenę i rusztowania. Zawsze pełen ludzi, strzeżony jest zazwyczaj przez dwóch legionistów gotowych do pozowania do zdjęć ze spragnionymi antyku turystami. Do budowy perystylu użyto granitu przywiezionego z Egiptu, choć większość twierdzy zbudowano ze słynnego w świecie marmuru z pobliskiej wyspy Brač. Egipt reprezentują także – specjalnie stamtąd sprowadzone – lwy. Były ich cztery, jeden wciąż stoi przy perystylu, drugi jest w muzeum archeologicznym, trzeci bez głowy pilnuje baptysterium, a czwarty zaginął.
W rogu dziedzińca warto zwrócić uwagę na były renesansowy kościół św. Rocha – Crkva sv. Roka u Splitu na Peristilu przebudowany z romańskiej budowli. Za perystylem znajduje się z kolei westybul, czyli przedsionek o cylindrycznym kształcie od wewnątrz, a prostokątnym od zewnątrz. Kiedyś była tu kopuła udekorowana mozaikami, a dziś widać przez nią błękitne niebo i też jest ładnie. W półkolistych niszach – jak możemy się domyślać – stały posągi bogów, tudzież herosów, o których dobre imię Dioklecjan tak bardzo zabiegał za swojego życia. Komnaty Dioklecjana nie przetrwały, gdyż w toku wieków wyrosło tu stare miasto. Ich rozkład można jednak odtworzyć na podstawie podziemnych pomieszczeń, które także zostały udostępnione do zwiedzania.
MAUZOLEUM DIOKLECJANA – KATEDRA ŚW. DOMINIONA
Zaraz obok perystylu znajduje się kolejny oryginalny element pałacu, a mianowicie Mauzoleum Dioklecjana, zamienione w 653 roku w Katedrę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (Uznesenju Blažene Djevice Marije), nazywaną też katedrą św. Domniona lub Dujama. Na ironię losu chodzi o biskupa Salony zabitego w tamtejszym amfiteatrze wraz z siedmioma innymi chrześcijanami właśnie za panowania Dioklecjana, który przeszedł do historii jako inicjator największych prześladowań chrześcijan w cesarstwie rzymskim. Dziś św. Dominion wraz ze św. Anastazjuszem z Akwilei spoczywają w mauzoleum wybudowanym dla pomysłodawcy ich śmierci i są jednocześnie patronami Splitu. W zasadzie możemy być nieco zagubieni, gdyż pod tym imieniem występują dwie postaci, których historie wydają się w dużej mierze zlewać ze sobą. W jednej wersji św. Damnion miał być uczniem samego Apostoła Piotra, wysłanym do Salony z misją głoszenia Ewangelii. Tam został zadenuncjowany przed namiestnikiem Maureliuszem, zbity pałkami i ścięty.
Gdybyśmy nie wiedzieli, że w rzeczywistości jesteśmy w antycznym mauzoleum, rozmiary katedry mogą nas zaskoczyć. Przypomina bowiem raczej jakąś większą kaplicę. Z zewnątrz ma kształt ośmioboku otoczonego nawą wyznaczoną przez 24 korynckie kolumny. Wewnątrz jest okrągłe i posiada cztery półokrągłe i cztery prostokątne nisze. W samym środku stał sarkofag Dioklecjana. Co się z nim stało, tego nie wie nikt. Kopułę pokrywały niegdyś mozaiki, lecz z pierwotnego wystroju pozostał zaledwie relief znajdujący się tuż pod nią.
Przedstawia on pochód erotesów – uskrzydlonych chłopców z orszaku Afrodyty polujących na cesarskiego jelenia oraz niosących podobizny mężczyzny i kobiety. Nie ma pewności co do tego, kogo one przedstawiają. Być może jest to sam Dioklecjan wraz z Hermesem Psychopomposem – przewodnikiem w zaświaty. Wizerunek kobiecy to być może jego żona Pryska albo jego córka Galeria Waleria albo też sama bogini Tyche – patronka dobrego losu.
Oprócz starożytności warto także zwrócić uwagę na dzieła sztuki z późniejszych epok. Na lewo od wejścia mamy choćby XIII wieczny pulpit z czerwonego porfiru, z kolei cyborium nad ołtarzem to dzieło Bonino da Milano, natomiast freski przedstawiające ewangelistów są autorstwa późnogotyckiego malarza rodem ze Splitu Dujama Vuškovića. Budowę 57 metrowej wieży katedralnej rozpoczęto w XIII wieku. Jeśli nie macie lęku wysokości, tudzież klaustrofobii to polecam wejście na jej szczyt, skąd – jak się można domyślać – widok jest przepyszny.
BAPTYSTERIUM – DAWNA ŚWIĄTYNIA JOWISZA
Kolejną pozostałością po rezydencji Dioklecjana jest Baptysterium, które było niegdyś świątynią Jowisza z oryginalnym kasetonowym sufitem, który możemy podziwiać do dzisiaj. Każdy z 64 paneli przedstawia twarz wyrażającą którąś z ludzkich emocji. Świątynia zbudowana na podwyższeniu posiadała jeszcze przedsionek z sześcioma kolumnami, spośród których została tylko jedna. Zaraz nad wejściem – wśród motywów roślinnych, odnajdujemy bogów i herosów: Jowisza, Apolla, Heliosa, Herkulesa oraz boginię Wiktorię oraz morskiego Trytona.
Wewnątrz znajduje się rzeźba św. Jana Chrzciciela autorstwa – wspominanego już – Ivana Meštrovića. Znajdują się tu także dwa sarkofagi biskupów Splitu oraz relief z najstarszym ponoć przedstawienie króla Chorwacji Piotra Krzesimira IV (lata panowania: 1058-1074). Jest także inny relief, który może wprawiać w zakłopotanie. Czy aby nie przez jakieś niezbadane zrządzenie losu w baptysterium znajdował się relief z pentagramem? Otóż z symbolami już tak jest, że ich znaczenia nawarstwiają się, ulegają rewaloryzacji i zdobywają nowe sensy. W tym przypadku stary znak pitagorejczyków oznaczający zdrowie ciała i duszy, w cesarstwie bizantyjskim był już znakiem Chrystusa jako alfy i omegi, z którego pięciu ran wypływa zbawienie świata.
KIM BYŁ DIOKLECJAN I Z CZEGO ZASŁYNĄŁ?
Kim był gospodarz pałacu? To cesarz pochodzący z nizin społecznych, którego właściwe imię brzmiało Diokles – często spotykane wśród niewolników i wyzwoleńców. Karierę zrobił w wojsku i to wojsko było jego trampoliną do godności cesarskiej. Przeszedł do historii jako twórca systemu rządów czterech zwanego tetrarchią. Zachodnia część przypadła jego towarzyszowi broni Maksymianowi, którego lojalność wypróbowana w walce znacznie zmniejszała ryzyko uzurpacji.
W 293 roku – do dwóch cesarzy noszących tytuł augusta – dokoptowano kolejnych dwóch – po jednym dla każdego, który przybierał tytuł cezara. I tak Maksymian otrzymał Konstancjusza Chlorusa – ojca późniejszego cesarza Konstantyna Wielkiego, natomiast Dioklecjan mianował dla siebie Galeriusza. Każdego z cezarów łączyła z augustem relacja adopcji. Cezarowie otrzymali także swoją część terytorium, co nie oznaczało jednak podziału cesarstwa. Wręcz przeciwnie – posunięcie to miało być narzędziem utrzymania jego jedności. W momencie abdykacji dotychczasowi cezarowie mieli stawać się augustami i wybierać dla siebie cezarów, co – jak można się tego spodziewać – nie poszło tak jak trzeba, a system tetrarchii nie przetrwał swojego twórcy.
Galeriusz – swoją drogą – wybudował dla siebie rezydencję podobną do pałacu w Splicie, w dzisiejszym Gamzigradzie na terenie Serbii. Była to rezydencja o nazwie Felix Romuliana na cześć swojej matki. W 2007 roku wpisano ją na listę dziedzictwa światowego UNESCO. Galeriusz nigdy w niej nie zamieszkał za swojego życia. Stała się ona za to miejscem jego wiecznego spoczynku. W związku z systemem tetrarchii powstało zresztą całkiem sporo cesarskich rezydencji takich choćby jak pałace w Nikomedii, Sirmium, Tesalonikach, Antiochii czy Trewirze.
Był to czas wielkich przedsięwzięć architektonicznych. W tym czasie powstały słynne Termy Dioklecjana w Rzymie, o których pisałem we wcześniejszym wpisie, a także łuk triumfalny i mauzoleum w Tesalonikach, czy willa w Piazza Armerina na Sycylii ze swoimi oszałamiającymi mozaikami. Co do tej posiadłości, długo myślano, że z powodu swojego rozmachu musi to być także willa cesarska z przeznaczeniem dla Maksymiana. Dziś jednak badacze skłaniają się do tego, że mieszkał w niej jakiś bogaty latyfundysta. Jeśli będziecie na Sycylii, nie możecie ominąć tego miejsca!
Ale to, z czego Dioklecjan najbardziej znany jest do dziś, to najkrwawsze prześladowania chrześcijan, jakie miały dotychczas miejsce w cesarstwie rzymskim; w szczególności IV edykt z 304 roku. Obejmował on wszystkich mieszkańców imperium i zobowiązywał ich do złożenia aktów ofiarnych bogom rzymskim. Za odmowę groziła śmierć lub praca w kopalni, co zresztą było znacznie gorsze od śmierci. Nie wszędzie jednak prześladowania były równie nasilone, a i tetrarchowie podchodzili do nich z różnym zapałem. Konstancjusz Chlorus na przykład w ogóle ich nie przeprowadził. Trwały one aż do 311 roku i kiedy dziś czytamy o męczennikach, faktem jest, że największy ich posiew miał miejsce właśnie za czasów panowania Dioklecjana.