Trogir to niewielkiego rozmiaru miasteczko, które przejdziesz wzdłuż i wszerz w nie więcej niż trzy godziny. Nie brak mu uroku, malowniczości i fascynującej historii sięgającej antyku, lecz nie jest to miejsce, w którym zatrzymałbym się na dłużej niż jeden dzień. Stare miasto wygląda jak wyjęte z innego wymiaru, tym bardziej, że kiedy opuszczasz jego mury, twoim oczom ukazuje się już dużo mniej ciekawa rzeczywistość.
Trogir jest połączony mostem z – obleganą przez wczasowiczów – wyspą Čiovo. W zatoce trogirskiej jest zresztą więcej wysp, takich jak Drvenik Mali czy Drvenik Veli, z których niedaleko już do – znacznie większej – wyspy Šolta. Jak nie trudno się domyśleć, w sezonie jest tu całe mnóstwo wczasowiczów okupujących mniejsze lub większe plażowiska, w związku z czym o niezmąconą kontemplację śródziemnomorskiej atmosfery raczej tu trudno. Lecz skupmy się na tym, co piękne, a więc na starówce, która w 1997 roku uzyskała zaszczytne miejsce na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
HISTORIA TROGIRU W OKAMGNIENIU
Handlowy port Tragurion został założony przez Greków z dzisiejszej wyspy Vis w III wieku przed Chrystusem. A skąd Grecy na wyspie Vis? Otóż za panowania tyrana Syrakuz Dionizjusza Starszego (405-365 r. przed Chr.) rozpoczęła się ekspansja sycylijskich Greków w poszukiwaniu nowych siedzib – także na wybrzeżu Dalmacji. Nazwa miasta wywodzi się z greckiego słowa tragos, czyli kozioł i oznacza w zasadzie – mało wzniosłe to – kozią osadę. Trogir był miastem zasobnym, nie tylko z racji rozwiniętego handlu, ale także z powodu wydobywanego nieopodal marmuru. Układ ulic w postaci szachownicy także jest pozostałością czasów hellenistycznych. Także i greccy geografowie – Ptelemeusz oraz Strabon wspominają o nim w swoim dziełach.
W 46 roku przed Chrystusem Trogir stał się miastem rzymskim za sprawą Juliusza Cezara, który ukarał w ten sposób Greków za poparcie jego rywala Pompejusza. Mieszkańcy Trogiru wielokrotnie zresztą odwoływali się o pomoc Rzymian w walce przeciwko dalmatyńskim plemionom bez ustanku nękającym miasto. Konkurentką Trogiru była pobliska Salona, której wzrost znaczenia odsuwał je w cień. Po zdobyciu Salony przez Słowian i Awarów, wielu jej mieszkańców uszło właśnie do Trogiru, który przez jakiś czas zachował niezależność. Kiedy w IX wieku nastał okres bizantyński Trogir podlegał egzarchatowi w Rawennie.
W 1107 roku pierwszy chorwacko-węgierki król Kolomon potwierdził prawa miejskie Trogiru. W 1123 roku miasto zostało złupione przez Arabów, po którym długo dochodziło do siebie, ale też ów smutny fakt przyczynił się do odbudowy miasta w jeszcze lepszym stylu. To właśnie wtedy zniszczono wczesnochrześcijański kościół, na którego miejscu stoi dziś katedra.
Od 1420 do 1797 roku Trogir pozostaje miastem weneckim i to właśnie duch Wenecji wydaje się najbardziej odczuwalny w jego murach. Wenecja kontrolowała bowiem całe wybrzeże Dalmacji, by zapewnić bezpieczny szlak handlowy dla swoich okrętów. Zresztą także i tutejsze strony dały coś Serenissima. Wenecja w dużej mierze została zbudowana z dalmatyńskich i istryjskich marmurów. Istria i Dalmacja przekazywała materiał budowlany, a Wenecja eksportowała w te strony swoją kulturę i sztukę, nie tylko wysyłając własnych artystów, ale także kształcąc miejscowych. To właśnie w tym okresie powstają najbardziej spektakularne budowle miasta. Po upadku Wenecji, Trogir stał się częścią cesarstwa Austro-Węgierskiego z krótką przerwą w latach 1806-1814, kiedy to był częścią napoleońskiego Królestwa Italii.
KATEDRALNE ARCYDZIEŁA
Od strony przystanku autobusowego wchodzimy do miasta przez renesansową Bramę Lądową, nad którą – obok Lwa św. Marka – stróżuje patron miasta błogosławiony Jan Orsini – zmarły w 1111 roku mnich benedyktyński z klasztoru w miejscowości Osor. Jego kaplica – renesansowe arcydzieło – wraz z sarkofagiem znajduje się w niewątpliwie największym zabytku miasta, jakim jest katedra św. Wawrzyńca (Katedrala Sv. Lovro). Autorzy kaplicy, czyli Nikola Firentinac (1418-1506), Andrija Alesi (1456-1480) and Ivan Duknovic (1440-1508) wszyscy zostali – a gdzieżby indziej – wyszkoleni w Wenecji.
Projektantem kaplicy był niejaki Nikola Firentinac, a to nikt inny jak – mieszkający najpierw w Wenecji, a później w Dalmacji – florentczyk Niccolò di Giovanni. Nie był to pierwszy lepszy wyrobnik, lecz główny rzeźbiarz Wenecji. Jest on także autorem fasady kościoła św. Sebastiana oraz Chrystusa Zbawiciela wzniesionym w 1476 roku jako wotum za ocalenie mieszkańców Trogiru od zarazy. Pracował także nad budową katedry w Šibeniku, gdzie zmarł. Anne Markham Schulz – badająca jego twórczość – uważa go za jednego z najznamienitszych rzeźbiarzy włoskiego renesansu.
Kaplica przeszła w 2001 roku prace konserwacyjne przeprowadzone przez ekipę z Włoch, a dokładniej przez firmę Sansovino z Wenecji pod nadzorem ekspertów z USA, Niemiec i Chorwacji i dziś wygląda naprawdę wyśmienicie. Zastosowano nieinwazyjne techniki mycia, gdyż płaskorzeźby były do tego stopnia brudne, że z trudem rozpoznalibyśmy to samo miejsce sprzed konserwacji. Godne naszej uwagi jest także baptysterium autorstwa Andrija Alesi z reliefem przedstawiającym św. Hieronima – patrona Dalmacji. Katedra jest mieszaniną stylów od romańskiego do baroku, co nie może dziwić biorąc pod uwagę, iż budowano ją kilkaset lat.
Już wejście do katedry to niemałe przeżycie estetyczne, a to za sprawą bogato rzeźbionego portalu. To majstersztyk autorstwa XIII wiecznego rzeźbiarza znanego jako Majstor Radovan, czyli Mistrz Radovan. Nagich pierwszych rodziców podtrzymują postaci majestatycznych lwów, następnie mamy sceny rodzajowe przyporządkowane każdemu z miesięcy roku oraz – co ciekawe – sceny z prywatnego życia Chrystusa, który jako dziecię z nieukrywaną niechęcią przeciwstawia się rychłej perspektywie kąpieli. Jest to zresztą pierwsze przedstawienie nagich postaci w dalmackiej rzeźbie, które wywołało spore poruszenie wśród mieszkańców. Dzwonnica to już prawdziwe stylistyczne tiramisu. Podstawa z XIV wieku jest romańska, pierwsze piętro to wczesny gotyk, drugie to gotyk późny, trzecie jest renesansowe, a zakończenie z XVII wieku powstało w stylu manierystycznym. Na jej szczycie znajdują się cztery postacie wyrzeźbione przez weneckiego rzeźbiarza Alessandro Vittoria (1525–1608).
Katedra i serce starówki to plac Jana Pawła II, w zasadzie cały obstawiony stolikami, przy których hałaśliwi turyści umilają sobie życie sącząc frappé. Zaraz przed katedrą znajduje się renesansowy pałac rodziny Čipiko z 1497 roku. Kolejnym renesansowym pałacem jest pałac Stafileo z bogato zdobionymi oknami weneckimi. Obok pałacu – przy głównym placu miasta – znajduje się jeszcze ratusz, dawny trybunał w formie loggii, najstarszy w mieście kościół św. Barbary oraz pinakoteka znajdująca się w byłym kościele św. Jana Chrzciciela. Interesująca jest ratuszowa loggia z końca XIII wieku z relifem przedstawiającym biskupa Petara Berislavicia (1475-1520) z 1938 roku autorstwa – znanego nam już z wpisu o Splicie – Ivana Mestrovicia. Do odwiedzenia pozostaje nam jeszcze muzeum miejskie w Pałacu Fanfogona, które wystawia zbiory lapidariów i rzeźb od antyku do baroku oraz obrazy Cate Dujšin – Ribara (18971994) — słynnego malarza urodzonego w Trogirze.
KAIROS – SZCZĘŚLIWEJ CHWILI TO CZAS
W niewielkim opactwie św. Mikołaja – zbudowanym w 1064 roku dla benedyktynek – znajduje się szczególnego rodzaju antyczny artefakt, a mianowicie – pochodzący z I wieku przed Chrystusem – relief przedstawiający greckiego boga szczęśliwej chwili Kairosa. Jest to rzymska kopia greckiego oryginału przypisywanego Lizypowi – nadwornemu rzeźbiarzowi Aleksandra Wielkiego. Płaskorzeźba została odnaleziona w 1928 roku w opuszczonym domu rodziny Stanosevic.
Kairos to po grecku stosowny moment, właściwa ta oto chwila. Słowo używane zresztą dość często w Ewangelii przez Jezusa jako moja godzina. W zasadzie to greckie określenie czasu w jego jakościowym ujęciu w przeciwieństwie do koncepcji czasu w sensie chronologicznym; tego, który płynie i jest odmierzany. Chronos wskazują nam zegarki, które odmierzają jego upływ. Bezlitośnie pożerający wszystko, czego istnienie dane jest mu odmierzać. Kairos to czas chwili, która się nie powtórzy, czas przeżywany. W pewnym sensie jest to paradoksalnie czas poza czasem. Sacrum także sytuuje się w wymiarze kairos, bo to ten czas, w którym możemy zażyć wytchnienia od tyrani przemijania, czas świąteczny i czas święty. Bóstwo przedstawione zostało tu jako chłopiec z bujna grzywą i uskrzydlonymi stopami, bo – jak wie każdy – szczęście nie tylko trwa przez chwilę, ale także jest to chwila trudno uchwytna.
WZDŁUŻ PROMENADY
W przeciwieństwie do katedry stojąca w pobliżu promenady twierdza Kamerlego została zbudowana całkiem sprawnie w latach 1420 – 1437. Przez pewien czas była ona nawet siedzibą weneckiego gubernatora. Lecz dziś wejście do niej uzasadnione wydaje się tylko z jednego powodu, aby zobaczyć piękną panoramę Trogiru. Nieco dalej znajduje się kolejny element weneckich fortyfikacji – wieża św. Marka. Czysto rekreacyjnym zajęciem jest spacer wzdłuż promenady wśród palm i przycumowanych jachtów. Tu skupia się towarzyskie życie miasteczka i gdyby nie tłok turystycznych miesięcy byłoby to fantastyczne miejsce dla wieczornej passegiaty. Niestety nie było mi to dane, gdyż musiałem zmykać do swej skromnej izdebki na przedmieściach Splitu.